Czy elektryczne autobusy mają sens?

Zwiększenie sprzedaży autobusów elektrycznych to plan podpoznańskiej firmy Solaris na ten rok.

Zwiększenie sprzedaży autobusów elektrycznych to plan podpoznańskiej firmy Solaris na ten rok.

Choć obecnie zapotrzebowanie nie przekracza kilkudziesięciu sztuk rocznie, to zainteresowanie ze strony małych i dużych miast wyraźnie rośnie. Wraz ze wzrostem popytu będą spadać koszty produkcji, a co za tym idzie również cena pojazdów.

- Ponieważ plany dotyczące wsparcia zakupów autobusów ze środków unijnych będą dotyczyć zakupów właśnie autobusów elektrycznych i hybrydowych, to mam nadzieję, że pieniądze będą - podkreśla Wiesław Cieśla, pełnomocnik prezesa zarządu ds. kluczowych klientów w Solarisie.

Jak przyznaje Cieśla, autobusy elektryczne wciąż są znacznie, nawet dwukrotnie droższe od tradycyjnych. Jednak ich ceny będą spadać wraz ze wzrostem zainteresowania. Obecnie koszty produkcji takich pojazdów są większe z uwagi na to, że wiele części jest produkowanych w niewielkich ilościach. Jednak większy koszt zakupu bardzo szybko zwróci się potencjalnym nabywcom.

Reklama

- Koszt energii potrzebnej do przejechania 100 km wynosi jedną trzecią tego, co koszt energii pozyskanej z tradycyjnego paliwa - mówi Wiesław Cieśla Agencji Informacyjnej Newseria.

Podkreśla, że wśród zainteresowanych zakupem autobusów elektrycznych są nie tylko największe metropolie. Obecnie wiele miast testuje takie pojazdy, a kolejne ustawiają się w kolejce.

Solaris liczy na to, że unijne dofinansowanie skłoni samorządy do kupna autobusów na prąd. Dodatkowym czynnikiem ma być unijna norma Euro 6, która od 2014 roku wprowadzi niższe limity emisji spalin dla ciężkich pojazdów samochodowych, w tym autobusów.

Plany rozwoju produkcji autobusów elektrycznych nie zostały wymuszone przez kryzys. Według Cieśli firma odczuła spowolnienie, jednak nie zakłóca ono rozwoju Solarisa.

- Nasza sytuacja jest zupełnie dobra na tle innych graczy, tych najpoważniejszych, którzy na naszym rynku są obecni, ale którzy niekoniecznie tu produkują i sprzedają te autobusy, tylko raczej za granicą - tłumaczy Cieśla.

Według niego kilkunastoprocentowy spadek produkcji w ubiegłym roku tylko pozornie jest dowodem na skutki kryzysu. Wpływa na niego bowiem wysoki punkt odniesienia - rekordowy rok 2011. To wtedy wydawano najwięcej środków unijnych, trwały także przygotowania do mistrzostw Euro 2012.

- To, z czym mamy do czynienia w Polsce, to jest bolesna korekta, ale tylko korekta, a nie żaden kryzys. Sprzedaż ubiegłoroczna jest mniej więcej na średnim poziomie ostatniego dwudziestolecia i tak będzie się kształtowała w przyszłości - zapewnia przedstawiciel zarządu Solarisa.

Wśród najważniejszych dla firmy kontraktów Wiesław Cieśla wymienia m.in. dostawę 45 tramwajów dla Poznania oraz umowę podpisaną z Olsztynem, w którym po pięćdziesięcioletniej przerwie ponownie zostanie uruchomiona komunikacja tramwajowa. Solaris osiąga także sukcesy na rynkach zagranicznych. Firma podpisała kontrakty na dostawy tramwajów do niemieckich miast Jena oraz Brunszwik.

- Jeśli chodzi o eksport autobusów, to największym naszym rynkiem jest rynek niemiecki. Myślę, że tak pozostanie, dlatego że rynek niemiecki jest, po pierwsze, największy w Europie. I po drugie, jest stosunkowo blisko geograficznie - tłumaczy Cieśla.

W ubiegłym roku Solaris dostarczył na rynek naszych zachodnich sąsiadów ok. 270 autobusów. Polska firma jest już trzecim największym dostawcą w Niemczech. Przegrywa tylko z Mercedesem i MAN-em.

Źródło informacji

Newseria Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy