Czesi mówią nie elektryczej motoryzacji. Mają poważny argument!
Chociaż oficjalnie mówi się dziś o końcu spalinowej motoryzacji, który w Unii Europejskiej wyznaczony został na rok 2035, benzynowe silniki nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa! Rolę rycerzem w ślącej zbroi, który własną piersią ochroni silniki o spalaniu wewnętrznym odegrać mogą... Czesi!
"Nie zgodzimy się na zakaz sprzedaży samochodów napędzanych paliwami kopalnymi" - stwierdził premier Czech - Andrej Babiš - w rozmowie z serwisem iDnes. Dodał również, że "Nie możemy poddać się dyktatowi tego, co zieloni fanatycy opracowali w Parlamencie Europejskim".
Ostre stanowisko szefa czeskiego rządu jest o tyle istotne, że w drugiej połowie przyszłego roku Czesi przejmą prezydencję Unii Europejskiej. Czy uda się im jednak zatrzymać zapowiadany na 2035 rok kres spalinowej motoryzacji w UE?
Nie ulega wątpliwości, że przyszłość masowej motoryzacji szczególnie mocno leży na sercu czeskim władzom. W przeliczeniu na mieszkańca Czechy są bowiem jednym ze światowych liderów(!) w produkcji samochodów. Przemysł motoryzacyjny odpowiada za blisko 1/3 czeskiej gospodarki. Niestety niewiele wskazuje na to, by ostre deklaracje Babiša znalazły odzwierciedlenie w faktach. Dlaczego?
Wypada pamiętać, że prezydencja w UE pełniona jest rotacyjnie przez wszystkie kraje członkowskie i trwa zaledwie sześć miesięcy. To zdecydowanie zbyt mało, by udało się skutecznie zablokować procedury związane z wprowadzeniem zakazu rejestracji w UE spalinowych aut w 2035 roku i prace nad kolejną - skrajnie rygorystyczną - normą emisji spalin Euro 7. Skuteczne przeciwstawienie się "dyktatowi zielonych fanatyków" ze strony Czech będzie o tyle trudne, że zaraz po Czechach - z początkiem 2023 roku - prezydencję w UE przejmą, nastawieni raczej przychylnie do elektrycznej motoryzacji Szwedzi.
Trzeba też zdawać sobie sprawę z drugiego dna wypowiedzi czeskiego rządu. Nie można bowiem zapominać, że już w październiku w Czechach odbędą się wybory parlamentarne i jasna deklaracja Babiša dotycząca obrony tysięcy czeskich miejsc pracy może być - po prostu - elementem kampanii mającej na celu poprawę wizerunku partii rządzącej. Paweł Rygas
***