Czarne chmury na Datsunem
Czarne chmury zbierają się nad Datsunem. Tania marka Nissana paść może ofiarą planu restrukturyzacji japońskiego producenta. Ma on na celu odbudowę rynkowej pozycji i zwiększenie rentowności firmy.
To jeden z pomysłów na zażegnanie kryzysu, w jaki wpędziło japońskiego producenta zatrzymanie - byłego już - szefa Renault-Nissan-Mitsubishi Carlosa Ghosna. Wpadka nadszarpnęła nie tylko wizerunek samej firmy, ale również pogłębiła tarcia na linii Nissan-Renault. W opinii nowego szefostwa japońskiej marki utrzymywanie Datsuna kanibalizuje sprzedaż Nissana na rynkach wschodzących takich jak: Indie, Południowa Afryka czy Rosja.
Przypominamy, że marka Datsun zniknęła z rynku w 1983, gdy oficjalnie przekształciła się właśnie w Nissana. W 2013 roku Japończycy wskrzesili ją z myślą o sprzedaży budżetowych modeli na rynkach wschodzących. Szefujący wówczas aliansowi Nissan-Renault Carlos Ghosn chciał powielić schemat wypracowany przez Francuzów przy okazji Dacii. Jednak nie przyniosło to spodziewanych rezultatów.
Jak donosi agencja Reutersa, dane dotyczące sprzedaży Datsuna i Nissana na rynkach wschodzących jasno wskazują na zjawisko kanibalizacji. Nissan, jako koncern, ma w nich bardzo niewielki udział (ok 1-2 proc.). Próba poszerzenia oferty, zamiast pozyskania nabywców konkurencji, poskutkowała wędrówką klientów między salonami spokrewnionych marek i odbiła się na spadku sprzedaży nowych Nissanów.
Służby prasowe japońskiego producenta nie ustosunkowały się do doniesień o uśmierceniu Datsuna, ale ostateczna decyzja jest - najprawdopodobniej - wyłącznie kwestią czasu. Wiele wskazuje również, że cięcia nie ograniczą się do samego Datsuna. Zbliżone do Nissana źródła, na które powołuje się Reuters, mówią o szykowanej restrukturyzacji i "optymalizacji" zatrudnienia. Do 2023 roku firma chce zmniejszyć zatrudnienie o około 12,5 tys. osób, czego skutki odczuć może aż czternaście z należących do Nissana fabryk.
opr PR.