Coraz więcej wyświetlaczy head-up w autach
Według ekspertów rynku motoryzacyjnego z organizacji IHS Automotive wyświetlacze typu head-up - które do motoryzacji trafiły ze świata lotnictwa - będą montowane w samochodach coraz częściej.
Wyświetlacz typu head-up pojawił się w myśliwcach bojowych w drugiej połowie ubiegłego wieku, a z czasem trafił też do samolotów pasażerskich oraz... hełmów i kasków. Jak to działa? Szyba zatrzymuje falę świetlną o konkretnej długości, emitowaną przez wbudowany projektor. W efekcie na linii wzroku pilota mogą pojawiać się istotne dla niego informacje.
W samochodzie wyświetlacz typu head-up (HUD - head-up display) zastosował po raz pierwszy w latach 80. koncern General Motors. Jednym z pierwszych modeli z rozwiązaniem tego typu był Chevrolet Corvette C4. Dzisiaj podobne wyposażenie oferują producenci aut premium. Wyświetlacze pokazują informacje w kilku kolorach, a poza aktualną prędkością czy obrotami silnika mogą także podawać dane systemu nawigacji i ograniczenia prędkości. Za ich stosowaniem przemawia bezpieczeństwo - kierowca potrzebuje zazwyczaj jednej sekundy, by zerknąć na wskazania z tradycyjnego panelu zegarów. W tym czasie samochód jadący z prędkością 100 km/h pokonuje dystans 28 m. W przypadku aut z HUD nie ma potrzeby odrywania wzroku od drogi; wzrasta też komfort jazdy nocą.
Producenci samochodów opracowali także tańszą wersję wyświetlacza typu head-up - zamiast na przedniej szybie, dane pojawiają się na poliwęglanowej płytce, umieszczonej w głębi deski rozdzielczej. Takie rozwiązanie można spotkać np. w Peugeotach, a w niedalekiej przyszłości także w nowej Maździe 3.
Według IHS Automotive obecnie wyświetlacze typu head-up ma w wyposażeniu około 2 proc. samochodów, ale już w 2020 roku będzie ich około 9 proc. Wraz z rosnącą popularnością tego rozwiązania spadną jego ceny. Dla przykładu, dopłata do wyświetlacza typu head-up w BMW X3 wynosi obecnie około 5,5 tys. zł, a w przypadku Peugeota 3008 z plastikową płytką - 1500 zł.
msob
