Był pijany, wjechał w ludzi. Już siedzi

Trzymiesięczny areszt zastosował w niedzielę katowicki sąd wobec mężczyzny podejrzanego o to, że w piątek wjechał samochodem w kilkuosobową grupę młodych ludzi w Katowicach; kierowa miał 1,3 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu. W wypadku zginął 21-letni mężczyzna.

Trzymiesięczny areszt zastosował w niedzielę katowicki sąd wobec mężczyzny podejrzanego o to, że w piątek wjechał samochodem w kilkuosobową grupę młodych ludzi w Katowicach; kierowa miał 1,3 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu. W wypadku zginął 21-letni mężczyzna.

Jak poinformował rzecznik katowickiej policji podkomisarz Jacek Pytel, młodzi ludzie stali w piątek wieczorem przy skrzyżowaniu ulic Lwowskiej i Krakowskiej w dzielnicy Szopienice. Rozpędzony samochód - daewoo tico - zjechał z drogi i wjechał w grupę. Sprzed maski nie udało się uciec 21-letniemu mężczyźnie, dotkliwie poturbowany został też kilkunastoletni chłopiec.

Kierowca, zamiast pomóc poszkodowanym, wyskoczył z samochodu i uciekł. Osoby, którym nic się nie stało, wezwały pogotowie. Dwaj najciężej ranni zostali zabrani do szpitala. Mimo reanimacji nie udało się uratować starszego z nich. Młodszy poszkodowany, w stabilnym stanie, przebywał w niedzielę w klinice w katowickim Ochojcu.

Reklama

Powiadomiona o wypadku policja podjęła pościg za sprawcą. Zatrzymany mężczyzna miał ok. 1,3 promila w wydychanym powietrzu. Został przewieziony do izby zatrzymań. W niedzielę po południu stanął przed prokuratorem, a wieczorem przed sądem, który zdecydował o areszcie. Podejrzany będzie odpowiadał za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, jazdę po alkoholu i ucieczkę z miejsca wypadku.

W sobotę wieczorem grupa młodzieży - wśród nich kibice identyfikujący się z jednym z miejscowych klubów piłkarskich - przeszła z Placu Powstańców Śląskich w dzielnicy Szopienice na miejsce wypadku. Zapalili tam znicze i zostawili szaliki klubowe, żegnając w ten sposób zmarłego kolegę.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy