Budowa autostrady A4 spowodowała zalewanie domów

Grupa mieszkańców krakowskiego Podgórza ma poważny problem z powodziami. Zaczął się on od momentu, kiedy rozpoczęto budowę autostrady A4 od Krakowa do Tarnowa. Zmniejszyło to obszar terenów zalewowych rzeki Wilgi, co prowadzi teraz do zalewania domów. Problem znany jest od bardzo dawna, ale według mieszkańców, nikt się nim nie interesuje.

article cover
INTERIA.PL

Mieszkańcy dzielnicy Podgórze od ponad dwudziestu lat obawiają się deszczu i roztopów. Podczas opadów, przepływająca obok ich nieruchomości niewielka rzeka Wilga, występuje z brzegów, podmywa, podtapia i niszczy domy oraz posesje.

- My tu nie przyszliśmy teraz, mieszkamy tu od lat, od czterech pokoleń i chcemy, żeby ktoś nam pomógł - mówią.

- Ja się zastanawiam, ile razy można mieć nadzieję na lepsze jutro, ile razy można remontować swój dom, ile razy w nocy uciekać... Bo dopóki Wilga będzie wylewać, trzeba będzie uciekać, ratować siebie i sąsiadów - dodaje Monika Sochacka, dziennikarka "Faktu".

Problem pojawił się pod koniec lat 90., kiedy wybudowano odcinek autostrady A4 łączący Kraków z Tarnowem. Droga przebiega niespełna 120 metrów od zabudowań i powstała w miejscu naturalnego rozlewiska Wilgi.

- Zintegrowana zabudowa, rozwój infrastruktury powoduje, że grunty są uszczelnione. Woda nie ma gdzie spływać - przyznaje Magdalena Gala z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.

- Od 1997 roku pies z kulawą nogą tu nie przyszedł i nic nie zrobił. Jak budowali autostradę, pisaliśmy, że będziemy niszczeni. Dla mnie to było logiczne, dla urzędników nie - mówi jeden z mieszkańców.

Dom Leszka i Katarzyny Kowalskich był zalewany wielokrotnie. Małżeństwo boi się, że sytuacja jeszcze się pogorszy.

- Dowiedzieliśmy się, że ma powstać trzeci pas w stronę Tarnowa. Czyli autostrada będzie jeszcze bliżej nas, a woda będzie się tutaj spiętrzała jeszcze bliżej - komentują.

Kolejna poszkodowana - pani Mariola budynek mieszkalny remontuje non stop. Po ostatniej powodzi, w sierpniu tego roku, w domu wszystko nadaje się do wymiany. Garaże i budynek gospodarczy są kompletnie zniszczone. Sąsiedzi pani Marioli przestali budować dom po kilkukrotnym zalaniu.

- Zostaliśmy zniszczeni, mnie woda weszła do domu. Nie mam podłóg, mebli, mam zniszczoną lodówkę. Wszystko popłynęło. Miałam włożone ogrzewanie podłogowe, to wszystko wyrwało - mówi jedna z mieszkanek.

"Interwencja": Powódź za powodzią. Winią budowę autostradyPolsat NewsPolsat News

- Zalało nam trzy razy dom, piwnice i do parteru woda. Ani działki nie sprzedamy, ani nie będziemy z niej korzystać, bo nie ma sensu - dodają inni.

Pani Anna nie może mieszkać w rodzinnym budynku i musi wynajmować mieszkanie w bloku. Na skutek podmyć jedna ze ścian nośnych domu się rozpadła, a inne popękały. Pan Leszek przy domu prowadzi zakład ślusarski, który Wilga już kilkukrotnie doszczętnie zniszczyła.

- Warsztat mam cały zalany, zdewastowany, maszyn nie można podczas powodzi uratować, bo są zbyt ciężkie. To jest moje jedyne źródło dochodu - tłumaczy Leszek Kowalski.

- W tym roku są przewidziane systematyczne prace utrzymaniowe, tzn. koryto zostanie oczyszczone z zadrzewień i krzewów. Kolejna rzecz jest taka, że w przyszłym roku planowane jest wzmocnienie brzegów rzeki, ale na ten temat musimy opracować dokumenty - informuje Magdalena Gala z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie i obiecuje pomoc.

- Ta sytuacja trwa od wielu lat. To bezduszność urzędnicza, spychają mieszkańców w cień. Nic nie chcą z tym robić, a nikt nie chce ich ubezpieczyć. Mieszkańcy nie mają środków po raz kolejny, kolejny, kolejny - komentuje Monika Sochacka, dziennikarka "Faktu".

Dziwić może, że urzędnicy mimo upływu tylu lat nie zrobili praktycznie nic, aby pomóc mieszkańcom krakowskiego Podgórza. I nadal nie mają nawet konkretnego planu, aby skutecznie rozwiązać problem podtopień.

- Czujemy się całkowicie pozostawieni sami sobie, bo ani nam radni dzielnicowi nie są w stanie pomóc, ani radni miasta Krakowa, ani zajmujący się tym urząd: Wody Polskie. Wszyscy nas odsyłają od Annasza do Kajfasza - mówią mieszkańcy.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas