Benzyna będzie tańsza od diesla. I to wyraźnie

Benzyna będzie tańsza od diesla - poinformowali w piątek analitycy e-petrol. Eksperci BM Reflex wskazali, że w ciągu 2 najbliższych tygodni ceny diesla mogą być wyższe nawet o 10 gr/l od benzyny bezołowiowej 95.

Jak podał e-petrol w cotygodniowym komentarzu, "benzyny bezołowiowa 95 i 98 nie zmieniły swoich cen, ale olej napędowy i autogaz podrożały na polskich stacjach o 2 grosze na litrze.

Analitycy BM Reflex wskazali, że w dalszym ciągu za diesla i benzynę płacimy mniej niż przed rokiem odpowiednio od 4 do 12 gr/l , a za litr autogazu aż o 33 gr.

"Sukcesywny spadek hurtowych cen benzyn od końca sierpnia podtrzymuje szanse na dalsze niewielkie obniżki cen na stacjach. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku cen diesla. Te na rynku hurtowym osiągnęły co prawda poziom z końca ubiegłego tygodnia, ale przy obecnym poziomie marży detalicznej, istnieje duże ryzyko kontynuacji podwyżek cen diesla na stacjach" - podali.

Reklama

"Jeśli prognozy się potwierdzą to wciągu 2 najbliższych tygodni ceny diesla mogą być wyższe nawet o 10 gr/l od benzyny bezołowiowej 95" - dodali.

Z prognozy e-petrol wynika, w najbliższych dniach najpopularniejszą benzynę bezołowiową średnio powinniśmy tankować po 4,95-5,06 zł za litr, podczas gdy za olej napędowy  4,99-5,10 zł/l. Według analityków w przypadku diesla szans na spadki już praktycznie nie ma. "W sprzedaży detalicznej w praktyce zniknęła marża operatorów stacji i, aby utrzymać cenę poniżej granicy 5 zł/l, muszą oni już teraz rezygnować z części rabatów handlowych" - wskazali.

Z analiz portalu e-petrol.pl wynika, że tankujący autogaz również powinni przygotować się na minimalne podwyżki. "W przyszłym tygodniu średnio za litr gazu będzie się płacić 1,95 -2,04 zł, ale uspokajamy, że w perspektywie kilku tygodni nie ma raczej szans na to, aby cena tej alternatywy wobec benzyny wyraźnie i trwale przekroczyła próg 2 zł za litr" - prognozują.

Według e-petrol, kończący się tydzień przyniósł spadek cen ropy naftowej. Każda kolejna sesja na giełdzie w Londynie kończyła się obniżką, z lokalnym minimum cenowym zanotowanym w trakcie czwartkowego handlu na poziomie 58,92 dol. "W piątkowe przedpołudnie notowania ropy Brent utrzymują się nieznacznie powyżej poziomu 60 dolarów" - wskazali.

Dodali, że kluczowe dla rynku naftowego wydarzenia z ostatnich dni były związane ze zmianami personalnymi. Inwestorzy z optymizmem zareagowali na zapewnienia nowego saudyjskiego ministra ds. energii, księcia Abdel al-Aziza, o tym że polityka Arabii Saudyjskiej nie ulegnie zmianie. Ważniejsze dla zachowania notowań ropy okazało się jednak odwołanie Johna Boltona ze stanowiska doradcy amerykańskiego prezydenta ds. bezpieczeństwa. Był on uznawany za głównego zwolennika twardej linii wobec Iranu w polityce zagranicznej USA i jego usunięcie daje szansę na poprawę relacji na linii Waszyngton-Teheran.

Zdaniem analityków portalu, spekulacje na temat powrotu irańskiej ropy na rynek naftowy uwiarygadniały medialne doniesienia na temat tego, że administracja Donalda Trumpa rozważa zaakceptowanie francuskiego planu, według którego za powrót do przestrzegania warunków międzynarodowego porozumienia władze w Teheranie mogłyby liczyć na uruchomienie linii kredytowej o wartości 15-miliardów dolarów. Jeśli faktycznie Amerykanie złagodzą sankcje, to dodatkowe baryłki surowca z Iranu będą mocno ciążyć notowaniom ropy.

Jak z wskazał BM Reflex, ceny ropy naftowej Brent po początkowym wzroście do 64 dol za baryłkę bbl, (na fali spekulacji jakoby na posiedzeniu komitetu OPEC+ zapadną deklaracje odnośnie zwiększenia skali redukcji wydobycia), kończą tydzień w rejonie 60 dol. "Minister energetyki Rosji i sekretarz generalny OPEC poinformowali, że zadaniem Wspólnego Ministerialnego Komitetu Monitorującego (JMMC) nie jest wysuwanie nowych propozycji dla producentów, a jedynie ocena  sytuacji w kwestii produkcji, podaży ropy naftowej oraz realizacji ustalonych limitów wydobycia. Natomiast decyzja o ewentualnym zwiększeniu skali wydobycia ropy naftowej przez OPEK (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową) jeśli już, może zapaść dopiero na grudniowym posiedzeniu OPEC. Aktualne porozumienie producentów ropy naftowej zakładające utrzymanie niższej produkcji o 1,2 mln baryłek dziennie obowiązuje do końca I kwartału 2020 roku" - czytamy w analizie.

"Międzynarodowa Agencja Energii tymczasem po raz kolejny zrewidowała w dół prognozy zapotrzebowania na ropę krajów OPEC. Aktualnie MAE spodziewa się, że popyt na ropę krajów OPEC w I połowie przyszłego roku spadnie do 28,3 mln baryłek dziennie wobec sierpniowego poziomu produkcji szacowanego na 29,74 mln baryłek. Produkcja ropy w krajach poza OPEC ma natomiast zdaniem MAE wzrosnąć aż 2,3 mln baryłek dziennie i jest to rewizja o 0,1 mln baryłek na dzień w górę, w porównaniu z szacunkami sprzed miesiąca" - wskazano.

"Aktualnie po decyzji EBC o obniżce stopy depozytowej i uruchomieniu nowego programu skupu obligacji uwaga rynku przesunie się w stronę przyszłotygodniowego, rozszerzonego spotkania FOMC - Federalnego Komitetu do spraw Operacji Otwartego Rynku. Póki co, ceny ropy naftowej nie powinny dalej spadać" - ocenia BM Reflex.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy