Będziemy ginąć w imię ochrony przyrody!
Wiele wskazuje na to, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, na czele której stoi Zbigniew Kotlarek nauczona doświadczeniem z Rospudy, będzie teraz z przesadną skrupulatnością przestrzegać zasad ochrony środowiska podczas drogowych remontów.
To jednak zakrawa na włoski strajk. Drogowcy wdrażają plan zarządzania środowiskiem. Skutkiem może być wyhamowanie robót albo wzrost cen. Ekologia ważniejsza od dziur w drodze i bezpieczeństwa kierowców?
Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) nie szczędzono ostatnio słów krytyki. Ekolodzy i Komisja Europejska zarzucają całej drogowej administracji nieprzestrzeganie reguł ochrony środowiska. Przykład to oczywiście budowa obwodnicy Augustowa przez dolinę Rospudy.
Dyrekcja stara się udowodnić, że reguły ochrony środowiska są przestrzegane na polskich budowach. Przedstawiła plan zarządzania środowiskiem (PZŚ), określający działania, których muszą przestrzegać wykonawcy, by dbać o środowisko. Tyle tylko że restrykcyjne stosowanie środowiskowych zasad może w konsekwencji podrożyć prace albo opóźnić realizację projektów.
- Wprowadzenie planu jest wymagane przez Bank Światowy, który współfinansuje projekty odnowy dróg - mówi Andrzej Maciejewski, rzecznik GDDKiA. Dyrekcja nie chce traktować wymogów banku jako pokłosia Rospudy. Jednak zaostrzenie właśnie teraz wymagań środowiskowych przy projektach realizowanych wspólnie z BŚ już ponad dwa lata, daje do myślenia. Wykonawcy są zgodni, o przyrodę należy dbać, ale trzeba pamiętać, by nie przesadzić z restrykcjami i nie zablokować realizacji drogowego planu.
Środowisko i bezpieczeństwo
Drogowa dyrekcja poinformowała właśnie, że w tym roku planuje wydać 1,12 mld zł na odnowę 600 km dróg - na nowych zasadach.
"Istniejące wymogi prawne należy rozszerzyć o działania łagodzące negatywne oddziaływanie na środowisko w zakresie utrzymania i rehabilitacji dróg" - tak brzmi pierwsze zdanie PZŚ.
Czyli jakie?
"Środki łagodzące mogą obejmować m.in. następujące działania: korzystanie z polewaczek do mycia dróg i ograniczenia emisji pyłów podczas przewożenia ziemi; przykrywanie pojazdów w celu zapobieżenia rozsypywania i przewożenie niektórych materiałów tylko w ciągu dnia; zasadzenie roślinności osłaniającej przed pyłem wzdłuż dróg oraz w miejscach wrażliwych na zanieczyszczenia powietrza, jak np. szkoły, szpitale itd.(..) sadzenie drzew w celu absorpcji hałasu" - napisano w planie.
Oby tylko drogowcy nie musieli czekać, aż drzewa urosną, by wystarczająco przeciwdziałać emisji pyłów czy hałasowi, bo wówczas remonty dróg będą trwały dziesiątki lat. Żarty żartami, ale mówiąc o przeciwdziałaniu skutkom robót drogowych poprzez sadzenie drzew należy być bardzo ostrożnym. "W wypadkach najechania na rosnące blisko jezdni drzewa, każdego dnia na polskich drogach giną średnio trzy osoby, około 20 odnosi rany" - brzmi komunikat dyrekcji z czerwca 2006 r.
Wychylenie wahadła
Drogowcy są zgodni - chroniąc środowisko nie popadajmy w absurdy.
-Jeśli mają być wdrażane dodatkowe zasady, to muszą być precyzyjnie określone w specyfikacjach. Nie możemy mówić, że zostaną posadzone drzewa w celu absorpcji hałasu, w specyfikacji musimy mieć określone ile drzew trzeba posadzić, byśmy mogli oszacować koszt - mówi Dariusz Słowiński, prezes Strabaga.
- Po awanturze o budowę trasy przez Rospudę nie dziwię się dyrekcji. Wkrótce może okazać się jednak, że tak restrykcyjnie zaczniemy podchodzić do zasad ochrony środowiska, że w ogóle przestaniemy budować i remontować drogi - mówi Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Wykonawcy podkreślają, że od dawna spełniają wszelkie wymogi dotyczące ochrony środowiska. Dyrekcja przed przetargami chce jednak organizować spotkania "w celu upewnienia się, że wszyscy wykonawcy są świadomi stawianych im wymogów (..) i poinformowani o postanowieniach PZŚ".
Katarzyna Kapczyńska