Będą nowe tablice rejestracyjne. Koniec z prowizorką i utrzymywaniem fikcji
Wygląda na to, że przed wyborami doczekamy się nowego wzoru tablic rejestracyjnych. W tym przypadku chodzić ma o tablice stworzone z myślą o pojazdach biorących udział w sportach motorowych. Niestety - aktualnie to jedyne pewne informacje w tej sprawie...
Minister Andrzej Adamczyk zdradził, że przy okazji wprowadzenia zakazu wyprzedzania dla samochodów ciężarowych na autostradach i drogach ekspresowych, pojawić ma się również nowy wzór tablic rejestracyjnych. W tym przypadku chodzić ma o uporządkowanie problemu z poruszającymi się po drogach publicznych samochodami sportowymi.
O planach rządu w tym zakresie minister infrastruktury poinformował na antenie Polskiego Radia. Niestety, dziennikarz nie podjął tego interesującego wątku. Z serwisu polskieradio24.pl dowiadujemy się jedynie, że:
Taka zapowiedź nie mówi praktycznie nic - każdy, kto chociaż raz w życiu uczestniczył w tego typu imprezie sportowej wie przecież doskonale, że pomiędzy odcinkami specjalnymi, na odcinkach dojazdowych, startujące rajdzie pojazdy najczęściej poruszają się przecież o własnych siłach, a ich kierowców obowiązują wszelkie przepisy prawa o ruchu drogowym.
Co więcej - załoga nie składa się z kierowcy i pilota, tylko (oficjalnie) z kierowcy nr 1 i kierowcy nr 2. "Pilot" - kierowca nr 2 - może więc prowadzić pojazd nie tylko na odcinkach dojazdowych, ale - jeśli dysponuje stosowną licencją - również specjalnych.
Jedyną nowością jest tu więc pojawienie się nowego wzoru tablic rejestracyjnych, ale zakres zmian pozostaje tajemnicą. Z pytaniami dotyczącymi nowego rozwiązania zwróciliśmy się już do Ministerstwa Infrastruktury, ale - na moment publikacji tego materiału - nie udało nam się uzyskać żadnych konkretnych deklaracji w tym zakresie.
W większości krajów UE samochody sportowe mogą się poruszać po drogach publicznych na mocy tzw. jednorazowego lub jednostkowego dopuszczenia do ruchu. Dzieje się tak, ponieważ auta homologowane do sportu nie spełniają warunków technicznych wymaganych dla "cywilnych".
Problem specjalnych tablic rejestracyjnych dla pojazdów sportowych powraca cyklicznie, najczęściej przy okazji zapowiedzi zmian w sposobie przeprowadzania badań technicznych pojazdów. Środowisko kierowców związanych ze sportami motorowymi elektryzują wówczas doniesienia o wprowadzeniu obowiązku fotografowania przez diagnostę pojazdów odwiedzających SKP. Obecnie, przed wyborami, projekt zmian w tym zakresie utknął w sejmowej "zamrażarce".
Próba rozwiązania problemu dotyczącego samochodów wykorzystywanych do sportu przypomina sprzątanie stajni Augiasza. Nie jest tajemnicą, że w ostatnich dekadach sport motorowy w naszym kraju funkcjonował "na sznurek i ślinę".
Mówiąc prościej - jeśli diagności latami nie przymykaliby oka na zakres przeróbek, w Polsce nie odbyłby się żaden rajd! Przykładowo - szereg przeróbek zgodnych np. z załącznikiem "J" do Międzynarodowego Kodeksu Sportowego FIA - stoi w jawnej sprzeczności z wymogami ustawodawcy do wymogów technicznych pojazdów. Ze względu na zakres przeróbek (np. ingerencja w fabryczny układ hamulcowy, głośność wydechu, ingerencja w strukturę nośną karoserii itp.) "statystyczny" samochód rajdowy nie ma najmniejszych szans na pozytywny wynik obowiązkowego badania technicznego.
Problem polega na tym, że uzyskanie tzw. odstępstwa od warunków technicznych w przypadku auta osobowego jest praktycznie niemożliwe, bo sama procedura z założenia zarezerwowana dla pojazdów nienormatywnych, najczęściej w zakresie mas czy wymiarów. Niestety - ważny przegląd techniczny to jeden z wymogów stawianych pojazdom przez organizatorów rajdów.
W jaki sposób wszelkie imprezy tego typu bez przeszkód odbywają się w Polsce? Cóż - na "rajdowym" badaniu kontrolnym (przed, w trakcie i po imprezie) komisja techniczna sprowadza jedynie zgodność pojazdu z regulacjami sportowymi (w zakresie wyposażenia i konstrukcji pojazdu).
Sędziowie sportowi (tzw. sędziowie techniczni) nie sprawdzają natomiast, czy pojazd spełnia wymogi rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów. Od tego jest przecież diagnosta, który pieczątką w dowodzie rejestracyjnym/wpisem do CEP potwierdza, że auto może bezpiecznie poruszać się po drogach publicznych... Mówiąc wprost - wszystkie rajdy, jakie odbywają się w Polsce od dobrych trzydziestu lat zawdzięczają swoje istnienie jedynie dobrej woli diagnostów, którzy ryzykują utratę uprawnień zaliczając badania techniczne przerobionym do sportu pojazdom.
Do tej pory proceder funkcjonował "na granicy prawa", bo wprawdzie diagnosta widział, że ma przed sobą mocno zmodyfikowane auto, lecz z punktu widzenia CEP nie była to żadna "rajdówka" tylko zwyczajny Peugeot 206, Mitsubishi Lancer czy Subaru Impreza, jakich po naszych drogach poruszają się setki. Bez zapowiadanych przez ministra Adamczyka specjalnych tablic rejestracyjnych, wprowadzenie zapowiadanych od dłuższego czasu zmian w badaniach technicznych (zdjęcia aut na przeglądach) oznaczać będzie koniec sportów motorowych w Polsce. Przypominamy, że w myśl "zamrożonego" przed wyborami projektu zmian w sposobie przeprowadzania badań technicznych, diagnosta będzie zobowiązany wykonywać fotografie kontrolowanego pojazdu, a taka dokumentacja ma być przechowywana w SKP przez okres 5 lat.
W perspektywie kontroli Transportowego Dozoru Technicznego (wg projektu ma przejąć odpowiedzialność za kontrolowanie SKP), która skutkować może ogromnymi karami i utratą uprawnień, żaden diagnosta nie odważy się już nie zauważyć klatki bezpieczeństwa (wiąże się m.in. ze zmianą liczby siedzeń w pojeździe), hydraulicznego hamulca ręcznego, zmienionych foteli czy pasów. Podsumowując - nowy rodzaj tablic rejestracyjnych dla samochodów sportowych to pilnie potrzebny krok w dobrym kierunku, tyle że spóźniony o - skromne - trzydzieści lat. Mamy jedynie nadzieję, że zapowiadane przez ministra Adamczyka zmiany w tym zakresie sprostają oczekiwaniom środowiska. W przeciwnym wypadku, gdy w życie wejdą nowe przepisy dotyczące badań technicznych pojazdów, na imprezy pokroju Rajdu Polski jeździć będziemy do Czech...
***