Autostradą pod prąd...
Widziałeś dziwną, śmieszną lub ciekawą sytuacją na drodze? Zrobiłeś zdjęcia? Podziel się z innymi, przyślij je do nas.
Choć reporterzy INTERIA.PL niemal cały czas przemierzają drogi Polski (i nie tylko), to nie mogą być wszędzie.
Natomiast Wy, nasi czytelnicy, macie dużo większe szanse, by zaobserwować nowe samochody, testy zamaskowanych prototypów, przypadki absurdów drogowych i niebezpiecznych zachowań.
Do tej ostatniej kategorii zalicza się sytuacja, której świadkiem był jeden z naszych czytelników na autostradzie A4 za Gliwicami w kierunku Wrocławia.
Pasem do jazdy w przeciwnym kierunku, około 20 kilometrów od najbliższego zjazdu z prędkością około 140 km/h podążał opel vectra. Wewnątrz podróżowały trzy lub cztery osoby. Kierowca doskonale zdawał sobie sprawę z wagi swoich "wyczynów", bowiem podczas kilku kilometrów jazdy z przeciwka normalnie nadjeżdżały samochody. Ostatecznie podróż zakończyła się na radiowozie, który przypadkiem podążał w przeciwną stronę.
Czym kierował się prowadzący pojazd? Trudno zrozumieć. Mogła to być jednak jedna z tych głupich zabaw polegających na przejechaniu jak najdłuższego odcinka autostradą pod prąd, o których niedawno donosiły media.
Nie trzeba dodawać, ze takie wybryki to igranie ze śmiercią. Dwa samochody podróżujące z dozwoloną prędkością w razie zderzenia czołowego będą miały sumaryczną szybkość 260 km/h! A nie wszyscy przestrzegają ograniczeń prędkości... W razie wypadku nie będzie czego zbierać. A ucierpią również niewinni ludzie...