Auta używane droższe od nowych! Jak do tego doszło?
Chcesz kupić używane auto, to się spiesz, bo jeszcze podrożeją. Chcesz takie sprzedać – to się nie spiesz, bo wkrótce będzie droższe. Według specjalistów tak ma być jeszcze przez rok, a w niektórych przypadkach ceny aut z rynku wtórnego przewyższają ceny nowych.
"Kiedy byłem małym chłopcem, hej", to wystarczyło wyjechać świeżo kupionym samochodem z salonu, żeby zyskał na wartości na rynku używanych aut. Potem przez lata przejeżdżając przez próg salonu samochód od razu tracił wartość. Teraz znowu ceny używanych gonią nowe.
Dlaczego używane auta w PRL były droższe od nowych? Bo nowych nie dało się kupić. Zupełnie jak dziś. Ten fakt podbija ceny na dwa sposoby. Po pierwsze to właśnie wymiana używanego auta na nowe, jest najważniejszym mechanizmem zasilającym rynek aut używanych. Jeżeli sprzedaż nowych aut spada, także mniej używanych samochodów trafia na rynek. Podczas epidemii na sprzedaż nowych aut wpłynęły m.in. spadki produkcji - najpierw z powodu lockdownów w krajach, gdzie produkuje się auta i tych, skąd przypływają części, potem z powodu problemów logistycznych, także często wywoływanych ograniczeniami epidemicznymi, a teraz z powodu braku półprzewodników, bez których nowoczesne auto po prostu nie może się obyć.
Drugi mechanizm to właśnie ten "peerelowski" - im trudniej kupić nowe auto, tym droższe stają się używane. Często bowiem decydują się na nie także ci, którzy chcieli kupić nowy samochód, ale nie chcą czekać pół roku czy nawet rok na dostawę (często z miesiąca na miesiąc będąc zwodzonymi, że "już niedługo auto będzie").
Według Karoliny Topolovej, prezes Aures Holdings, właściciela kilku sieci sprzedaży używanych aut operujących na sześciu europejskich rynkach, trend wzrostowy w cenach samochodów potrwa jeszcze co najmniej przez rok. - Od ubiegłego roku ceny wzrosły o 15 proc., a trend wzrostowy jeszcze się utrzyma i auta podrożeją o kolejnych 5 proc. - powiedziała Karolina Topolova.
Problemy z kupnem nowego auta powodują już w niektórych przypadkach wzrost cen używanych aut, powyżej swoich nowych odpowiedników. Tak przynajmniej twierdził na konferencji prasowej Petr Vaněček, dyrektor ds. operacyjnych i członek zarządu Aures Holdings, operatora sieci AAA Auto. Dopytywany przez dziennikarzy o konkretne przykłady, powołał się na sytuację Skody Fabii kombi w Czechach i Słowacji po tym, jak w sierpniu tego roku Skoda zapowiedziała wcześniejszą niż pierwotnie planowano rezygnację z tej wersji, nie podając jednak konkretnej daty zaprzestania produkcji. Dodajmy, że choć nowa generacja Fabii hatchback jest już na rynku, to debiut kombi zapowiedziano dopiero na 2023 rok.
- W kolejnych dniach znacznie wzrosło zapotrzebowanie na te samochody, przede wszystkim z niemieckiego rynku. Tamtejsi dealerzy zaczęli wykupować duże ilości tych wersji i kiedy spojrzą państwo na ceny sprzedaży tych aut używanych w Czechach i na Słowacji to bardzo często ceny te są o kilkadziesiąt tysięcy koron wyższe niż ubiegłoroczne ceny nowych samochodów - powiedział Petr Vaněček. Dlaczego wykorzystał akurat porównanie do ubiegłorocznych? Może dlatego, że ceny nowych aut też nie stoją w miejscu, lecz pcha je w górę ogólnoświatowa wzrost cen surowców i materiałów, ze stalą na czele.
Według Aures Holding rynek samochodów używanych kurczy się od początku kryzysu koronawirusowego, a ceny samochodów używanych rosną. - Z naszych analiz wynika, że w Czechach, na Słowacji i w Polsce nastąpił znaczący spadek wolumenu używanych samochodów w głównych punktach ogłoszeń samochodów używanych w ujęciu rok do roku, a wraz z nim znaczący wzrost ich cen. Największy spadek oferty odnotowaliśmy w Polsce, gdzie liczba samochodów oferowanych zmniejszyła się o 29 proc.
Ceny wzrosły tu o 8 proc. Drugi największy spadek oferty odnotowano na Słowacji - o 19 proc. Ceny na tym rynku wzrosły o 10 proc. Zmniejszenie wolumenu oferty dotknęło również Czechy. W sumie nastąpił spadek o 14 proc., a następnie wzrost cen o 13 proc. - powiedział Petr Vaněček. Eksperci Otomoto podali nawet, że wzrost cen używanych aut w Polsce w tym roku wyniósł nie 8 proc., ale od 8 proc. do 12 proc., zależnie od segmentu rynku.
Obok braków w produkcji i podaży nowych aut, na wzrost cen wpływa większe zainteresowanie transportem indywidualnym ze względu na obawy związane z wyższym ryzykiem zakażenia koronawirusem w transporcie publicznym, a także trend migracji mieszkańców poza centra dużych miast, co także zwiększy potrzebę wykorzystywania indywidualnych środków transportu. Karolína Topolova powiedziała nawet, że wymuszona epidemią zmiana w turystyce (ograniczenie wyjazdów z przelotem samolotem na rzecz miejsc, w które można dojechać samochodem) wpłynęła na wzrost sprzedaży używanych aut rodzinnych.
Wspomniane przez Petra Vaněčka kurczenie się oferty używanych aut jest kolejnym powodem wzrostu cen. Firma chce zwiększać podaż wchodząc na kolejne rynki w Europie Zachodniej - tak przynajmniej tłumaczył jej plany Petr Vaněček. Może to i sposób, ale wchodząc na nowy rynek firma zyska nie tylko nowych sprzedających, ale także kupujących, więc zwiększenie dostępności może być pozorne. Skąd więc optymizm? Stąd, że w krajach zachodnich nabywcy po krótszym okresie eksploatacji wymieniają samochody na nowsze - w Anglii co 4 lata, w Niemczech co 6, a w Polsce, Słowacji czy Czechach co 6-8 lat.
Na pewno można się więc spodziewać tego, że jeszcze przez kolejny rok ceny aut używanych będą rosły, a ich podaż niekoniecznie.
Jan Stora***