Absurdalny spór o tablice rejestracyjne

Premier Kosowa Albin Kurti zaproponował w środę, aby jego kraj i sąsiednia Serbia wzajemnie uznały tablice rejestracyjne pojazdów, aby ułatwić swobodny ruch ludziom i towarom przekraczającym wspólną granicę. Na razie brak jest reakcji strony serbskiej.

Jednostka specjalna policji Kosowa pilnująca porządku na granicy z Serbią
Jednostka specjalna policji Kosowa pilnująca porządku na granicy z SerbiąGetty Images

"Nasza oficjalna oferta jest bardzo praktyczna i hojna i niech zarówno Kosowo, jak i Serbia usuną tymczasowe tablice rejestracyjne, aby umożliwić obywatelom swobodne przemieszczanie się bez opóźnień" - powiedział na posiedzeniu rządu.

Serbowie zamieszkujący północną część Kosowa zablokowali od poniedziałku drogi w pobliżu przejść granicznych z Serbią po tym, gdy kosowskie władze zabroniły wjazdu na swoje terytorium pojazdom z serbską rejestracją. Aby rozpędzić demonstracje na granicy policja z Kosowa użyła m.in. gazu łzawiącego.

Kosowska policja zmusza kierowców z Serbii, aby zdejmowali lub zakrywali tablice swych pojazdów i używali czasowych kosowskich tablic ważnych 60 dni, z kolei serbska policja zdejmuje tablice rejestracyjne samochodom, które są zarejestrowane w Kosowie.

Serbia, która utraciła kontrolę nad Kosowem po kampanii NATO w 1999 roku, odmawia uznania niezależności swej byłej prowincji i od 2008 roku, czyli od ogłoszenia przez nią niepodległości, nie zgadza się na używanie na swym terytorium tablic z kosowską rejestracją.

Obydwa kraje rozpoczęły w 2013 roku dialog pod auspicjami Unii Europejskiej, lecz do tej pory nie osiągnięto znaczącego porozumienia.

Na północy Kosowa graniczącej z Serbią mieszka ok. 50 tys. Serbów. ***

Motoflesz (4). Podsumowanie tygodniaINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas