9 złotych za godzinę postoju. Podwyżka uzasadniona czy skandal?

Wyobraźcie sobie, że trzykrotnie ma podrożeć woda, energia elektryczna, gaz, bilety tramwajowe, benzyna, piwo... Zresztą cokolwiek, bowiem każda zapowiedź tak drastycznej podwyżki cen wywołałaby oburzenie. Tym bardziej dziwi, że niemal bez echa przez media przemknęła informacja, że Ministerstwo Rozwoju chce, właśnie trzykrotnie, podnieść górny limit opłat za parkowanie w ścisłych centrach miast i centrach dzielnic w miastach powyżej 200 tysięcy mieszkańców.

.
.fot. Bartosz KrupaEast News

Milczą nawet internauci, zazwyczaj z takim zapałem komentujący wszelkie decyzje, dotykające kierowców. Skąd ten brak reakcji? Czyżby zmotoryzowani Polacy byli już tak zamożni, że jest im właściwie wszystko jedno, czy za godzinę postoju auta płacą 3 czy 9 zł?

Może zgadzają się z argumentem, że maksymalne stawki za pozostawienie samochodu w strefach płatnego parkowania, ustalane na drodze ustawy, czyli przez parlament, nie zmieniały się od 14 lat, więc anonsowana podwyżka jest jak najbardziej uzasadniona?

Może wykazują zrozumienie dla władz samorządowych, które od dawna narzekają, że obowiązujący, odgórnie ograniczany poziom opłat parkingowych nie pozwala im na skuteczne wdrażanie lokalnej polityki transportowej? Czytaj: zniechęcanie do korzystania z prywatnych aut w miastach.

A może ekologicznie uświadomieni polscy kierowcy doskonale rozumieją, ile zła samochody wyrządzają środowisku naturalnemu, już przesiedli się do tramwajów i na rowery, zatem ceny parkowania przestały ich w ogóle obchodzić? Nie wiadomo. Tak czy inaczej nikt się głośno nie oburza, nie protestuje, nie blokuje ulic, nie pikietuje siedziby resortu rozwoju.

W Warszawie za pierwszą godzinę parkowania płaci się 3 zł, za drugą - 3,60 zł, za trzecią - 4,20, a za czwartą i kolejne znowu po 3 zł.

We Wrocławiu obszar płatnego parkowania został podzielony na trzy części. W strefie A pierwsza godzina postoju kosztuje 3 zł, druga - 3,60 zł, trzecia - 4,30 zł, czwarta i każda następna - 3 zł. W strefie B odpowiednio: 3 - 3,15 - 3,30 - 3 zł. W strefie C: 2 - 2,10 - 2,20 - 2 zł. Podobny podział i zróżnicowanie stawek obowiązują w Poznaniu. Strefa A, czerwona: 3 - 3,60 - 4,30 - 3 zł. Strefa B, żółta: 2,80 - 3,30 - 3,90 - 2,80. Strefa C, zielona: 2 - 2,40 - 2,80 - 2 zł.

Nieco inaczej wygląda sytuacja w Łodzi. Tu mamy dwie podstrefy, A i B. W podstrefie A płaci się 1,5 zł za pierwsze pół godziny parkowania, 3 zł za pierwszą godzinę, 3,50 zł za drugą, 4 zł za trzecią, 3 zł za czwartą i kolejne. W podstrefie B odpowiednio: 1 - 2,50 - 3 - 3,50 - 2,50 zł.

Od średniej krajowej nie odbiega Kraków. Za pierwszą godzinę 3 zł, za drugą 3,50 zł, za trzecią 4,10 zł, za czwartą i kolejne 3 zł.

Wyjątkowo tanie na tle innych dużych ośrodków są Katowice. Tu pierwsza godzina postoju w płatnej strefie kosztuje tylko 2 zł. Druga - 2,40 zł, trzecia - 2,80, każda następna - 2 zł.

Za parkowanie płacić trzeba nie tylko w wielkich aglomeracjach, ale również w mniejszych miastach. Co ciekawe, opłaty są tam zazwyczaj niższe. Na przykład w Koninie stawka za pierwszą, najtańszą godzinę wynosi 1,5 zł, a za najdroższą, trzecią - 2,1 zł.

To podstawa, bowiem istnieją różnego rodzaju ulgi, nie tylko np. dla osób niepełnosprawnych czy, tak jak w stolicy, dla uczestników Powstania Warszawskiego, ale choćby także dla właścicieli samochodów elektrycznych i hybrydowych. W Krakowie posiadacz takiego auta płaci miesięcznie 100 zł. Szerszą formułę zastosowano w Poznaniu, gdzie mowa jest o "pojazdach ekologicznych". Kryterium stanowi emisja dwutlenku węgla. Przy zerowej, miesięczna opłata parkingowa wynosi 30 zł. W zakresie powyżej 0 do 95 g CO2/km - 60 zł. Istnieje też warunek dodatkowy: właściciel pojazdu musi być zameldowany w Poznaniu.

Istnieją oddzielne tabele opłat dla mikroprzedsiębiorców, instytucji, firm, związków wyznaniowych, organizacji społecznych, mających swoje siedziby na terenie stref płatnego parkowania. Jednak najbardziej pożądanym dobrem są abonamenty przyznawane mieszkańcom owych obszarów. Miesięcznie kosztują równowartość kilku litrów paliwa. Wygoda oraz możliwość zaoszczędzenia całkiem sporych pieniędzy kusi i prowadzi do patologii. Kontrole wykazują, że do niektórych mieszkań przypisane są trzy, cztery a niekiedy i więcej aut! Łączna liczba pojazdów uprawnionych do parkowania za półdarmo w płatnych strefach często przewyższa liczbę wszystkich dostępnych tam miejsc postojowych. Oznacza to, że bez radykalnego ograniczenia w przyznawaniu ulgowych abonamentów nawet tak drastyczna, jak zapowiedziana, podwyżka opłat nie rozwiąże problemu z parkowaniem w centrach miast. Co najwyżej sprawi, że nieco luźniej będzie tym, którzy nie muszą liczyć się z groszem lub należą do w inny sposób uprzywilejowanej grupy zmotoryzowanych obywateli.

I jeszcze jedno. Wydawałoby się, że trzykrotne podniesienie górnego limitu stawek parkingowych to dla każdej władzy posunięcie bardzo ryzykowne, by nie rzec: strzał w kolano. Ministerstwo Rozwoju zachowuje się jednak bardzo sprytnie. Podkreśla, że jedynie stwarza możliwości, a ostateczne decyzje należą do włodarzy miast. I to oni, a nie rząd,  skupią na sobie gniew kierowców, jeżeli postanowią wprowadzić podwyżki na swoim terenie. Jeżeli się z nimi wstrzymają - zostaną oskarżeni o niegospodarność, brak dbałości o samorządowe budżety.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas