30 km/h. Kolejne polskie miasta zapowiadają takie ograniczenie
Katowice, Łódź... Kolejne polskie miasta zapowiadają wprowadzenie ograniczenia prędkości na znacznej części swojego obszaru do 30 kilometrów na godzinę. Dzięki temu ulice mają stać się bezpieczniejsze dla pieszych, rowerzystów, jak również dla samych zmotoryzowanych. Ruch będzie płynniejszy, zmniejszy się ponadto zanieczyszczenie powietrza spalinami.
Proponowane rozwiązania wywołały ożywioną dyskusję w Internecie, przy czym jej ton, mówiąc łagodnie, nie jest zbyt przychylny zarówno pomysłodawcom, jak i lansowanej przez nich idei. Oto garść komentarzy z naszego profilu na Facebooku...
"... Jasne. Jak mi państwo zasponsoruje wymianę skrzyni na taką z półbiegiem między jedynką i dwójką...
... To rowerzysta będzie mógł prawie lub szybciej jechać niż kierowca auta...
... Ograniczając prędkość dajecie przechodniom fałszywą świadomość, że są bezpieczni i przestaną się rozglądać przed wejściem na jezdnię...
... Ograniczcie do 0 km/h, gdyż jest to prędkość gwarantująca praktycznie 100% bezpieczeństwa...
... Do 30 km/h? Ludu wytwarzający takie pomysły, zbuduj rakietę tak dużą, by pomieściła was wszystkich, wejdźcie na jej pokład i bez ustawiania punktu docelowego odpalcie silniki. Tam, gdzie wylądujecie, wprowadzajcie takie genialne akcje, a dla waszego spokoju i radości ducha życzę, by nie była to żadna część planety Ziemia...
... Do 15 km/h ograniczyć. Niech wózki inwalidzkie też zbierają mandaty...
... Mam lepszy pomysł, wprowadźmy inne ograniczenie, zakaz wjazdu samochodem do miasta. Bezpieczeństwo będzie na najwyższym poziomie!!!
... Ja proponuję zabronić poruszać się szybciej niż pieszo, ale też nie za szybko! Biegacze strzeżcie się!
... Jestem za ograniczeniem wszystkiego wszędzie celem stopniowej wszechlikwidacji...
... Myślę, że bezpieczniej będzie pchać samochód przez miasto...
... Auto jadące 60 km/h na 4-5 biegu i 1500 obr/min produkuje o połowę mniej spalin w jednostce czasu niż to samo auto jadące 30 km/h na 2 biegu i 1500 obr/min.
... Życie samo weryfikuje ograniczenia. Jak choćby Wisłostrada w Warszawie. Kto realnie trzyma się ograniczenia do 50 w sznurze pojazdów jadących 70-80? Może najwyższy czas zweryfikować znaki?
... W następnym wcieleniu chce być ślimakiem...
... Najlepiej przestańmy się poruszać i połóżmy w grobie... co za państwo...
... Ja jestem za pchaniem auta, raz że bezpiecznie, dwa oszczędnie, trzy lepiej dla środowiska, no i w końcu zdrowiej i taniej...
... Może w ogóle wprowadzić zakaz jazdy samochodami i będzie po problemie. Co za paranoja...
... Oczywiście, że jestem za. Pod warunkiem, że policja z radarami przeniesie się na ścieżki rowerowe. Bo tam właśnie będą mieli największe dochody..."
Jednak przepisy przepisami, a życie życiem. Rozbieżność między literą prawa a realiami niekiedy prowadzi do absurdów. Oto mieszkańcy jednego z krakowskich dużych osiedli wystąpili z postulatem ograniczenia prędkości na głównej i najruchliwszej dzielnicowej ulicy właśnie do owych mitycznych 30 km/h. Nie zauważyli, że taki limit już tam obowiązuje, o czym jednoznacznie informuje ustawiony przy wjeździe znak drogowy
Warto dodać, że sprawa nie jest nowa. Już w listopadzie 2012 r. Komisja Europejska zaakceptowała oficjalnie podjętą przez sieć 40 organizacji z różnych krajów Europejską Inicjatywę Obywatelską "30 km/godz - ulice przyjazne życiu!". Jej celem było uznanie ograniczeń prędkości do 30km/godz./20mil/godz. jako normy na terenie wszystkich terenów zabudowanych i osiedli mieszkaniowych w UE.
"Ograniczenie prędkości na obszarach zabudowanych do 30 km/h jest mało kosztownym i popularnym sposobem na poprawę bezpieczeństwa drogowego oraz warunków podróży pieszych, rowerzystów i pasażerów komunikacji publicznej, sprzyja także zmniejszeniu emisji spalin i hałasu. Zyskują także kierowcy samochodów: dzięki tempu 30 ruch odbywa się bardziej płynnie, maleje liczba korków. Wszyscy mogą bez obaw poruszać się po ulicach" - czytamy w polskojęzycznej wersji strony internetowej 30kmh.eu.
Już wtedy nie brakowało krytycznych komentarzy na temat wspomnianej wyżej inicjatywy. Zwracano uwagę, że skoro radykalne i powszechne ograniczenie prędkości na drogach ma być sposobem na poprawę jakości naszego życia, więc najprzyjaźniejszym dla mieszkańców miastem Europy jest... Moskwa, gdzie wskutek korków auta przemieszczają się ze średnią prędkością 5 km/h; że samochód wynaleziono po to, byśmy mogli szybciej podróżować. Ustalanie zbyt rygorystycznych limitów prędkości przypomina działanie budowniczych, którzy najpierw montują w budynku windę, a następnie ją zamykają z uzasadnieniem, że chodzenie po schodach jest zdrowsze.
Pomimo wysiłku aktywistów z organizacji pozarządowych, ogólnounijnego ograniczenia prędkości w terenie zabudowanym do 30 km/h dotychczas nie wprowadzono, ale podobne limity, nie czekając na dyrektywy z Brukseli, ustanowiły władze niektórych europejskich miast. W Polsce m.in. Poznań oraz Gdańsk, gdzie strefa "tempo 30" docelowo miałaby objąć nawet 70 proc. wszystkich ulic.
Jednak przepisy przepisami, a życie życiem. Rozbieżność między literą prawa a realiami niekiedy prowadzi do absurdów. Oto mieszkańcy jednego z krakowskich dużych osiedli wystąpili z postulatem ograniczenia prędkości na głównej i najruchliwszej dzielnicowej ulicy właśnie do owych mitycznych 30 km/h. Nie zauważyli, że taki limit już tam obowiązuje, o czym jednoznacznie informuje ustawiony przy wjeździe znak drogowy. A nie zauważyli, bo praktycznie nikt nie jeździ tamtędy wolniej niż 50-60 km/h do czego zresztą zachęca długa prosta i gładka nawierzchnia...