30 kilometrów pod prąd autostradą. 85-latek niemal doprowadził do tragedii
Do szalenie niebezpiecznej sytuacji doszło w niedzielę nieopodal Gliwic. 85-letni kierowca wybrał zły zjazd z DK-88 i wjechał pod prąd na autostradę A1. Mężczyzna kontynuował jazdę lewym pasem aż do Bytomia, gdzie został zatrzymany przez policjantów. Z nagrania ze zdarzenia wynika, że od tragedii dzielił tylko włos.
Policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Katowicach zatrzymali 85-letniego kierowcę osobowego Hyundaia, który w Gliwicach wybrał zły zjazd z DK-88 na A1 i wjechał pod prąd na autostradę. Mężczyzna pokonał w ten sposób blisko 30 kilometrów, dojeżdżając do Bytomia.
Dopiero tam został zatrzymany przez policjantów z komisariatu autostradowego. W trakcie rozmowy z funkcjonariuszami kierowca przyznał się do błędu i stwierdził, że jechał w kierunku Pyrzowic. Policjanci zatrzymali mężczyźnie prawo jazdy. Jak zaznaczył dyżurny komisariatu autostradowego w Gliwicach - o jadącym pod prąd samochodzie poinformowali jadący tą samą trasą kierowcy.
Niewykluczone, że gdyby nie doszło do interwencji policjantów, mężczyzna pokonałby pod prąd kolejne 22 kilometry. Co więcej - na opublikowanym przez serwis infogliwice.pl materiale wideo, widać, że 85-latek poruszał się z dużą prędkością. W rzeczywistości od tragicznego w skutkach wypadku kierowców dzieliły centymetry.
Wystarczy bowiem przypomnieć podobne zdarzenie, do którego doszło w 2022 roku na terenie Niemiec. Także w nim uczestniczył 80-latek, który wyjechał z parkingu pod prąd na autostradę. Niestety po zaledwie trzech kilometrach auto, które prowadził, zderzyło się czołowo z prawidłowo jadącym samochodem, którym podróżowały dwie osoby, 45-letni mężczyzna i 23-letnia kobieta. Na skutek uderzenia zmarły trzy osoby.
Korzystając z okazji, policja kolejny raz apeluje. Jeśli pomylimy zjazdy i wiedziemy na autostradę pod prąd, natychmiast zatrzymajmy pojazd w bezpiecznym miejscu - najlepiej na pasie awaryjnym. Następnie włączmy światła awaryjne, opuśćmy samochód zachowaniem szczególnej ostrożności i jeśli to możliwe, schrońmy się za barierą ochronną. Dopiero wtedy powiadommy służby drogowe lub policję.