184,50 zł za przegląd techniczny samochodu? Twarde stanowisko rządu!
Całkiem prawdopodobne, że w najbliższych miesiącach kierowców czekają podwyżki opłat za obowiązkowe badania techniczne pojazdów. Trudna sytuacja diagnostów i Stacji Kontroli Pojazdów (SKP) zwróciła uwagę posłów. W ostatnim czasie pojawiły się w tej sprawie aż cztery niezależne interpelacje!
Ściślej - chodzi interpelacje nr :
- 28529 w sprawie opłat za przeglądy techniczne pojazdów autorstwa Tadeusza Tomaszewskiego
- 28483 w sprawie wysokości opłat za badania techniczne pojazdów autorstwa Iwony Hartwich
- 28427 w sprawie sytuacji stacji kontroli pojazdów w Polsce autorstwa Mirosława Suchonia
- 28462 w sprawie waloryzacji wysokości opłat za badania techniczne pojazdów napisaną przez Pawła Kukiza
Wszystkie one wpłynęły do Ministerstwa Infrastruktury w listopadzie bieżącego roku i dotyczą dramatycznej - w opinii właścicieli SKP - sytuacji finansowej.
Poseł Kukiz zauważa m.in., że opłaty za badania techniczne w Polsce są jednymi z niższych w Europie. Badanie techniczne samochodu osobowego w RP kosztuje 98 zł czyli ok. 21 euro.
Dla porównania przywołuje to, że:
- w Belgii zapłacić trzeba 60 euro (około 270 zł),
- w Niemczech pomiędzy 100 a 120 euro (między 450 a 540 zł),
- w Holandii pomiędzy 35 a 60 euro (między 160 a 270 zł),
- w Hiszpanii średnio za samochód benzynowy 35 euro (160 zł) i 42 euro (190 zł) za auto z silnikiem Diesla,
- we Francji 78 euro (około 351 zł) za samochód zasilany benzyną lub olejem napędowym, 88 euro (około 396 zł za samochód zasilany gazem LPG) oraz 80 euro (około 360 zł) za hybrydę.
Żadne z tych wyliczeń nie bierze jednak pod uwagę wysokości zarobków w wyżej wymienionych krajach...
"Jednocześnie brak jest kar za poruszanie się pojazdem bez ważnych badań technicznych. Nie dyscyplinuje to kierowców do wykonywania badań technicznych w terminie. Lekceważą oni ten obowiązek. Według danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów nawet 5 milionów pojazdów w Polsce może nie mieć ważnych badań technicznych. Pojazdy te stanowią zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego" - dodaje Kukiz.
"Już dziś wiele punktów balansuje na granicy rentowności. O ile w dużych miastach, gdzie SKP przeprowadzają nawet 18-20 tys. badań rocznie problem nie jest duży, to już w mniejszych miejscowościach, gdzie tych badań jest ok. 2 tys. każdego roku trudno już wielu przedsiębiorcom wyjść na swoje - dodaje. "
Po raz ostatni stawki za badania techniczne zostały określone jesienią 2004 roku. Przez 17 lat pozostawały na tym samym poziomie, a ich wysokość określa minister właściwy ds. transportu (czyli obecnie minister infrastruktury) w drodze rozporządzenia wydanego na podstawie art. 84a ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy z dnia 20 czerwca 1997 roku - Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2020 r., poz. 110 ze zm.)" - czytamy w interpelacji posłanki Iwony Hartwich z KO.
Poseł Mirosław Suchoń zauważa, że koszty prowadzenia działalności wzrosły o 80 procent przy stałych od 17 lat opłatach za badanie techniczne pojazdów."Minimalne wynagrodzenie za pracę w 2004 r. wynosiło 824 zł brutto, a w 2021 r. wynosi 2800 zł brutto. Oznacza to wzrost o ponad 200 proc. Zdradza te, że: "obecnie uprawniony diagnosta zarabia średnio ok. 5000 zł netto, co przedsiębiorcę kosztuje ok. 8530 zł" - zaznacza.
Dramatyczna sytuacja SKP powoli przebija się do debaty publicznej. 18 listopada ulicami Warszawy przetoczył się marsz protestacyjny skupiający przedstawicieli diagnostów i właścicieli Stacji Kontroli pojazdów. Organizator - Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP) - zauważa, że od czasu ustalenia obowiązujących stawek za badania techniczne pojazdów minimalne wynagrodzenie wzrosło aż o 340 procent wrosło, zmieniła się stawka podatku VAT (z 22 na 23 procent), a inflacja wyniosła przeszło 40 procent!
W krucjacie o urealnienie stawek PISKP wsparła ostatnio znana w całej Europie niemiecka Dekra. Zdaniem jej przedstawicieli, obecna sytuacja może skutkować tym, że na polskich drogach pojawi się więcej pojazdów w złym stanie technicznym, które "mogą stwarzać zagrożenie".
W stanowisku Dekry pojawiły się propozycje konkretnych kwot. W przypadku samochodu osobowego zamiast obecnych 98 zł (standardowe badanie techniczne auta bez instalacji gazowej) miało by to być 184,50 zł. Proporcjonalne podwyżki miałby też objąć pozostałe kategorie pojazdów.
Do tej pory resortowej odpowiedzi doczekała się jedynie interpelacja posła Pawła Kukiza. Jej autor - sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury - Rafał Weber nie odniósł się jednak bezpośrednio do stawianych przez posła pytań. Liczący ponad stronę dokument określić można jako zbiór ogólników - kilku wymijających cytatów z Prawa o ruchu drogowym i harmonogramu prac komisji europejskiej. Z dokumentu przebija się jednak jasne stanowisko rządu w tej sprawie. Czytamy w nim bowiem, że "obecnie Ministerstwo Infrastruktury nie planuje prac legislacyjnych w zakresie zmiany wysokości opłat za przeprowadzanie badań technicznych pojazdów".
Twarde stanowisko rządu wydaje się zrozumiałe. Kierowcy już dziś borykają się przecież z rekordowymi cenami paliw, a rosnąca w ostatnim czasie liczba kolizji (czyżby efekt czerwcowych zmian w Prawie o ruchu drogowym?) sprawia, że ubezpieczyciele zaczynają już mówić o konieczności zwiększenia opłat za obowiązkową polisę OC. Dodatkowo - od stycznia - skokowo wzrasta również wysokość mandatów - dla wielu zmotoryzowanych kontakt z nowym taryfikatorem będzie prawdziwym szokiem. W takiej perspektywie kolejna podwyżka wymierzona w kierowców na pewno nie przysporzyłaby rządzącym popularności.
Problem w tym, że problemy SKP nie są wyimaginowane, a stacje - by przetrwać - muszą rywalizować o klientów. W efekcie jakość samych badań technicznych systematycznie spada i - zwłaszcza w mniejszych miejscowościach - przegląd staje się fikcją. Dramatycznym apelom diagnostów nie ma się co dziwić - pamiętajmy, że w praktyce mamy przecież do czynienia z "urzędnikami państwowymi" na prywatnych etatach. Za niedopełnienie obowiązków, czy jak kto woli - "przymknięcie oka" na mankamenty pojazdu - grozi im przecież odpowiedzialność karna. Duża liczba negatywnych wyników badania technicznego powoduje jednak, że stacja traci "klientów", więc sumienne wykonywanie pracy przez diagnostę prowadzić może do bankructwa SKP i - w konsekwencji - utraty pracy.
***