"100". Aby jeździć autem trzeba było mieć "kwalifikacje moralne" (Część I)

W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości sporo pisze się i mówi w branżowych mediach o historii rodzimej motoryzacji. Warto jednak również wspomnieć o prawie, dotyczącym tej dziedziny, regulującym ruch pojazdów na bardzo marnych wówczas drogach publicznych.

Fot: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Fot: Narodowe Archiwum CyfroweInformacja prasowa (moto)

Czy wiecie na przykład, że w latach dwudziestych ubiegłego wieku władze sprawdzały, czy kandydat na kierowcę ma odpowiednie "kwalifikacje moralne", a przejeżdżając przez most nie wolno było przekraczać prędkości 6 km/godz.? Czy słyszeliście o "kierowniku", "gwizdawce" i "najaśnicy"? O tym, że warunkiem zarejestrowania pojazdu był jego estetyczny wygląd i miły zapach? Czy potraficie odpowiedzieć na pytanie, kiedy wprowadzono obowiązek stosowania tłumików i używania kierunkowskazów?

Przez pierwsze trzy lata użytkowników nielicznych automobili obowiązywały przepisy przyjęte jeszcze przez zaborców, oddzielne dla każdej z trzech dzielnic: austro-węgierskiej, pruskiej i rosyjskiej. Dopiero 7 października 1921 r. przyjęto Ustawę o przepisach porządkowych na drogach publicznych, zawierającą zaledwie 27 krótkich artykułów. Jeden z nich postanawiał, że odpowiednie rozporządzenia uregulują m.in. "zakazy włóczenia po drogach przedmiotów psujących drogi, szerokość ładunków oraz szerokość obręczy wozów ciężarowych, używanie hamulców przy wozach, znaki drogowe i znaki ostrzegawcze, szybkość jazdy i ruch pojazdów konnych, mechanicznych i rowerów" itp.

Takie rozporządzenie, autorstwa ministra robót publicznych i ministra spraw wewnętrznych, ukazało się niespełna rok później, w lipcu 1922 r. Pojawia się w nim pojęcie "kierownika".  "Silnego i niezawodnego", umożliwiającego "pewne i łatwe mijanie oraz skręcanie pod kątem możliwie największym". Dopiero później urządzenie, o którym mowa, uległo sfeminizowaniu i stało się dzisiejszą kierownicą.

Poza "kierownikiem", pojazdy mechaniczne, które jeździły 95 lat temu po polskich traktach, musiały być wyposażone m.in. w:

"- dwa, niezależne od siebie, dobrze działające hamulce, z których jeden musi działać bezpośrednio i równomiernie na koła popędowe lub na części składowe pojazdu, stale z kołami połączone. Obydwa hamulce muszą działać zarówno przy jeździe naprzód, jak i wstecz. Każdy hamulec użyty oddzielnie powinien natychmiast zatrzymać bieg kół pojazdu, idącego z góry lub pod górę;

- w pewnie działający przyrząd, zapobiegający przy jeździe pod górę niespodziewanemu stoczeniu się w tył, o ile jeden z hamulców nie spełnia tego zadania (...);

- w przyrząd, służący do jazdy wstecz i wprawiany w ruch z siedzenia kierowcy - dla pojazdów, których ciężar własny przenosi 350 kg;

- w urządzenie, uniemożliwiające wprawienie pojazdu w ruch przez osoby niepowołane;

- w dwa dźwiękowe sygnały ostrzegawcze, z których jeden o silnym i donośnym dźwięku dla użytku w miejscach otwartych, a drugi o słabym, niskim tonie dla miejscowości zabudowanych; wyjątek stanowią motocykle, które winny posiadać jeden sygnał dźwiękowy o tonie wysokim. Stosowanie dzwonków, jako dźwiękowych sygnałów ostrzegawczych przy pojazdach mechanicznych oraz stosowanie gwizdawek w miejscowościach zaludnionych jest zabronione;

- w dwie latarnie o bezbarwnych szkłach, umieszczone na przedzie, wskazujące w przybliżeniu granicę szerokości pojazdu, w jedną latarkę z czerwonem światłem, umieszczoną w tyle pojazdu po lewej stronie, oraz w urządzenie, dokładnie oświetlające tylny znak rejestracyjny; ta latarka tylna, oraz urządzenie do oświetlania tylnego znaku, nie może być gaszona i zapalana z siedzenia kierowcy lub z wnętrza pojazdu."

Wszelkie pojazdy mechaniczne, mogące poruszać się z szybkością większą niż 20 km/godz., musiały być zaopatrzone w "przynajmniej w jeden reflektor, oświetlający drogę na przestrzeni nie krótszej niż 100 metrów przed pojazdem z tem, że snop promieni oślepiających o ile możności nie będzie się wznosił powyżej jednego metra nad ziemią."

Ministerialne rozporządzenie nakazywało, by pojazdy mechaniczne były zbudowane "w sposób, zapewniający bezpieczeństwo ruchu, a wykluczający możliwość wywołania pożaru lub wybuchu, niepokojenia publiczności i straszenia zwierząt przez nadmierny hałas, dym, parę lub woń."

Hm... woń... Co ciekawe, już ówczesne przepisy zawierały wytyczne na temat homologacji pojazdów oraz wprowadzały obowiązek poddawania ich corocznie badaniom technicznym (o ile pojazdy te były wykorzystywane do celów służbowych lub zarobkowych). Określały także sposób oznakowywania samochodów kombinacją liter (czerwonych) i cyfr (czarnych), umieszczonych na białym tle (tylny znak mógł być namalowany na "ściance latarni"). Województwu warszawskiemu przyporządkowano litery WR, łódzkiemu ŁD, kieleckiemu KL, lubelskiemu LB, białostockiemu BL, krakowskiemu KR, lwowskiemu LW, tarnopolskiemu TR, stanisławowskiemu ST, nowogródzkiemu NW, poleskiemu PL, wołyńskiemu WL, poznańskiemu PZ, pomorskiemu, a ziemi wileńskiej WN.

"Przykrywanie czemkolwiek znaków pojazdów jest zabronione; znaki pojazdu należy zawsze utrzymywać w stanie czytelnym. Ozdabianie znaków rejestracyjnych w jakikolwiek sposób lub też umieszczanie obok nich i w ogóle z przodu lub z tyłu pojazdów napisów, liter, znaków i cyfr poza znakami klubowemi i fabrycznemi jest niedopuszczalne. Dolna krawędź przedniego znaku winna być w jednej wysokości z dolną krawędzią przedniej osi, tylnego zaś znaku najmniej o 40 cm nad ziemią. Po drogach publicznych jeździć mogą pojazdy tylko zaopatrzone w znaki, przewidziane w poprzedzających paragrafach. Przenoszenie znaków z jednego pojazdu na drugi, chociażby tego samego typu jest zabronione."

Przy sprzedaży pojazdu w obrębie tego samego województwa nabywca mógł zachować dotychczasowe numery.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas