Chciał uciec przed policją Polonezem. To nie mogło się udać. Grozi mu 5 lat

Sceny niczym z "07 zgłoś się" rozegrały się niedawno nieopodal Tomaszowa Mazowieckiego. Próba zatrzymania kierowcy Poloneza skończyła się potrąceniem policjanta i dwoma kolizjami z radiowozem. Za kierownicą leciwego auta z FSO siedział nietrzeźwy 54-latek.

Zdarzenie jak z "szalonych" (przynajmniej na naszych drogach) lat dziewięćdziesiątych rozegrało się 15 października, chwilę po godzinie 13, gdy policjanci z tomaszowskiej drogówki patrolowali teren gminy Czerniewice. W miejscowości Chociw minęli Poloneza Caro Plus, którego stan techniczny wzbudził ich podejrzenia.

Polonez? Musi być zepsuty...

Policjantka siedząca za kierownicą radiowozu zdecydowała się zawrócić i skontrolować leciwego "klasyka". Chociaż w radiowozie włączono sygnały świetlne i dźwiękowe, kierowca polskiego auta nie reagował na sygnały do zatrzymania. Policyjna Kia szybko udowodniła swoją wyższość nad produktem Daewoo-FSO i zajechała mu drogę. Gdy policjanci wysiedli z radiowozu, jeden z nich podbiegł do drzwi kierowcy Poloneza, by zabrać mu kluczyki i go zatrzymać.

Reklama

Samochód uderzył w prawy bok radiowozu, ale tylny napęd i drzemiące pod masą Poloneza 84 KM sprawiły, że kierowca nie opanował pojazdu i tyłem uderzył w pobliskie ogrodzenie. Na tym jego "dorobek" się nie skończył. Gdy policjantka, kolejny raz, zajechała mu drogę radiowozem, pan z Poloneza ponownie spróbował uciec i uderzył w radiowóz przodem. Policjantom udało się go jednak obezwładnić i zatrzymać.

Trzy zarzuty i ogromne długi. 6 tys. zł kary i 2,5 tys. zł mandatu to dopiero początek

Za kierownicą Poloneza siedział 54 latek - mieszkaniec gminy Czerniewice. Badanie alkomatem potwierdziło, że miał ponad pół promila alkoholu. Prowadzenie pojazdu w takim stanie jest przestępstwem, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat dwóch.

Podejrzenia policjantki, co do stanu technicznego Poloneza okazały się słuszne. Samochód nie miał aktualnych badań technicznych i obowiązkowego ubezpieczenia OC.

Po wytrzeźwieniu mężczyzna usłyszał zarzuty:

  • kierowania pod wpływem alkoholu,
  • niezatrzymania się do kontroli drogowej,
  • naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza w celu zaniechania przez niego czynności prawnej.

Teraz grozi mu nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Musi się też liczyć z karą za spowodowane kolizje (mandat 2,5 tys. zł) i brak obowiązkowej polisy OC. Jeśli zwłoka w ciągłości ubezpieczenia trwała powyżej 14 dni, kara na rzecz Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wyniesie 6020 zł.

Warto jeszcze przypomnieć, że będzie też musiał pokryć koszty tzw. regresu. Zgodnie z Ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, w sytuacji, gdy sprawca zdarzenia nie posiadał ubezpieczenia OC, ubezpieczenie wypłacane jest z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, który następnie występuje do sprawcy zdarzenia o zwrot poniesionych wydatków. Jeżeli kierowca nie ureguluje ich w terminie 30 dni, po sprawa kierowana jest do prokuratury.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pijany kierowca | Polonez
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy