Zamiatanie ulic zamiast mandatu. To dobry pomysł?
W Padwie na północy Włoch nie trzeba płacić mandatów, wystawionych przez straż miejską. Każdą karę można odpracować wykonując pożyteczne prace na rzecz miasta, na przykład posprzątać park.
Godzinę takiej pracy społecznej wyceniono na 10 euro.
Władze miejskie wydały specjalne rozporządzenie, w którym wprowadziły możliwość zamiany na pracę kar finansowych i to nie tylko tych wymierzanych kierowcom. Z takiego rozwiązania mogą skorzystać wszyscy, którzy w różny sposób naruszyli regulamin dotyczący porządku w Padwie.
Pracę społeczną będzie mógł zatem wykonać zarówno właściciel auta, który nie zapłacił za parking, jak i osoba, która złamała obowiązujący tam przepis o "zakazie publicznego pokazywania się w ubraniach, które naruszają powszechne poczucie przyzwoitości". Kara za ten występek wynosi 500 euro, co jest równowartością 50 godzin prac społecznie użytecznych.
Za zabronione w mieście świętego Antoniego "impertynenckie lub natarczywe proszenie o jałmużnę" grozi grzywna w wysokości 100 euro, co odpowiada 10 godzinom pracy.
Za picie alkoholu w miejscach publicznych można zostać ukaranym sumą 300 euro.
Każdy, kto otrzyma od tej pory mandat lub grzywnę musi zdecydować, czy chce ją zapłacić, czy też odpracować na rzecz miasta; w magistracie lub pod gołym niebem. Możliwości jest wiele: praca dozorcy lub technika, sprzątanie i utrzymanie parków miejskich, pomoc społeczna, zajęcia o charakterze administracyjnym.
Czy takie przepisy miałyby sens w polskich warunkach? Czemu nie, ale na pewno trzeba by je zaadaptować, np. wprowadzając obowiązkowe odpracowanie dla osób, dla których grzywna nie jest problemem. Gdyby np. Frog przez tydzień musiał zamiatać warszawskie ulice, być może przestałby kpić z policji i traktować ulice jak tor.