Używane 3-krotnie tańsze!
Mamy dobrą wiadomość dla wszystkich miłośników komarów, chwastów i szczurów. Analizy ekspertów potwierdzają, że w najbliższym czasie samochody elektryczne staną się o wiele tańsze niż klasyczne pojazdy z silnikiem benzynowym!
Jak wyliczyła brytyjska firma Glass, która zajmuje się prognozowaniem utraty wartości samochodów na rynku wtórnym, już w pięć lat po zakupie ceny większości aut wyposażonych w napęd elektryczny osiągną pułap 10% wartości bazowej.
Oznacza to, że debiutujący właśnie na światowych rynkach nissan leaf - kompaktowy samochód z napędem elektrycznym - którego cena w Wielkiej Brytanii wynosić ma 23,350 funtów (około 115 tys. zł), po pięciu latach wart będzie nie więcej, niż 3 tys. funtów (czyli około 12 tys. zł). Dla porównania za pięcioletniego golfa zapłacić trzeba średnio około 40% jego ceny bazowej, co oznacza, że używane auta elektryczne będą co najmniej trzykrotnie tańsze od zwykłych.
Dzięki temu prawie każdy ekolog będzie sobie mógł pozwolić na "zielony" samochód. Niestety, tutaj dobre wiadomości się kończą, bowiem większość z tych pojazdów szybko okaże się bezużyteczna...
Druzgocąca utrata wartości nie jest przypadkowa. Wiąże się ona z tym, że w elektrycznych autach, podobnie jak w telefonach komórkowych i laptopach, najdroższym elementem są baterie, które zużywają się w trakcie każdego ładowania. Teoretycznie żywotność baterii wynosić może nawet 15 lat, ale w praktyce wpływa na to tak wiele czynników, że całkowitego zużycia spodziewać się można o wiele wcześniej. Niestety przy obecnych cenach koszt nowego zestawu baterii wynosić może więcej niż wartość nowego samochodu kompaktowego z silnikiem benzynowym.
Oczywiście nie jest wykluczone, że przez najbliższe kilka lat uda się znacząco obniżyć koszty produkcji akumulatorów, ale postęp w tej dziedzinie jest wyraźnie wolniejszy, niż można by się tego spodziewać. Ponadto większość baterii już dziś produkowana jest w Chinach więc koszty pracy są minimalne.
Świadomi tego problemu producenci coraz poważniej rozważają sprzedaż baterii do samochodów elektrycznych w formie leasingu. Takie rozwiązanie ma jednak swoje wady. Poza zwiększonymi rachunkami za prąd, użytkownik elektrycznego auta będzie też musiał spłacać ratę za akumulatory. Producenci przekonują jednak, że koszty prądu i leasingu powinny być mniejsze, niż te, które wiążą się z comiesięcznym tankowaniem. Otwartym pozostaje jednak pytanie, czy prąd, który stanie się paliwem nie zostanie przez to obarczony większym podatkiem akcyzowym...