Uczestniczył w największej samochodowej tragedii...

Austin-healey, który uczestniczył w największej katastrofie podczas wyścigów samochodowych, trafi pod młotek. 11 czerwca 1955 roku w Le Mans we Francji doszło do wypadku, jeden z samochodów wypadł z toru i runął na trybuny pełne widzów. Zginęły 84 osoby, a 120 zostało rannych.

Do tragicznego wypadku doszło 56 lat temu w Le Mans we Francji. Podczas 33. okrążenia dwudziestoczterogodzinnego wyścigu na prostej startowej doszło do zderzenia.

Prowadzący jaguara type-D Mike Hawthorn zaczął gwałtownie hamować przez zjazdem do boksu. Jadący za nim austinem-healeyem Lance Martin, którego Hawthorn chwilę wcześniej wyprzedził, nie był już w stanie zahamować (większość aut posiadała wówczas hamulce bębnowe, jaguar miał już tarczowe), wobec czego zdecydował się skręcić w lewo, by ominąć hamującego jaguara. Niestety, manewr został wykonany zbyt gwałtownie i doszło do kontaktu z jadącym szybciej lewą stroną toru mercedesem 300 SLR prowadzonym przez Pierre'a Levegha. Na jego skutek mercedes wzbił się w powietrze i zaczął koziołkować. Siła odśrodkowa rozrywała auto w powietrzu, a poszczególne części (przednie zawieszenie, silnik, maska) spadały na trybuny pełne ludzi. Sam Levegh również został wyrzucony z auta i zginął spadając z dużej wysokości na tor. Doszło również do dużego pożaru, na skutek zapalenia się paliwa z mercedesa.

Reklama

Lance Martin po zderzeniu stracił panowanie nad swoim austinem-healey. Auto odbiło się od prawej bandy i zatrzymało na lewej. Kierowcy nic się nie stało, samodzielnie opuścił pojazd.

Szczątki mercedesa i pożar zabiły 82 osoby, zginął również Levegh, a kolejną osobą zabił austin-healey. W sumie zginęły więc 94 osoby, a 120 odniosły obrażenia.

Po tym wypadku niektóre kraje, m.in. Francja, Niemcy, czy Szwajcaria zakazały organizacji wyścigów samochodowych. W Szwajcarii zakaz zniesiono dopiero w 2007 roku. Również Mercedes na wiele lat wycofał się ze sportu samochodowego, do którego wrócił dopiero w latach 80-tych.

Austin-healey, którego podczas tragicznego wypadku prowadził Lance Martin stał w garażu przez 42 lata. Jego obecny właściciel kupił go tuż po tragedii za 155 funtów. Teraz liczy, że uzyska za niego co najmniej milion funtów...

INTERIA/RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy