Spektakularny wypadek Tesli. Zawiódł autopilot

Ostatnio nie ma tygodnia, by światowe media nie rozpisywały się o Tesli. Tym razem nie chodzi jednak o wpadkę związaną z premierą nowego modelu, ale - kolejną już - spektakularną stłuczkę z udziałem "autopilota".

Do zdarzenia doszło na międzystanowej autostradzie nr 95 nieopodal Norwalk w stanie Connecticut. W tył zaparkowanego na pasie radiowozu, którego załoga zabezpieczała uszkodzonego Jeepa, uderzyła Tesla model 3.

W wyniku awarii kierowca Jeepa zatrzymał się na lewym-środkowym pasie autostrady. Na miejscu szybko pojawił się patrol policji autostradowej. Załoga zatrzymała radiowóz za uszkodzonym samochodem, włączono światła awaryjne oraz błyskowe światła radiowozu. Wszystko po to, by ostrzegać nadjeżdżających kierowców o zagrożeniu.

Reklama

Mimo tego, podczas oczekiwania na lawetę doszło do zderzenia. Z tyłu nadjechała Tesla model 3, która wbiła się w radiowóz, kompletnie niszcząc jego tył. Poważnie ucierpiała również sama Tesla. Samochód ma mocno pokiereszowany przód. Uderzenie było tak silne, że w kabinie odpaliły wszystkie poduszki powietrzne.

O największym szczęściu mówić mogą pracujący na miejscu awarii Jeepa funkcjonariusze. W chwili uderzenia przebywali na szczęście przed zaparkowanymi pojazdami i wyszli z kolizji bez szwanku. Większych obrażeń nie odniósł również kierujący, czy raczej należałoby napisać "podróżujący", Teslą. Mężczyzna tłumaczył bowiem funkcjonariuszom, że w chwili zderzenia nie skupiał się na prowadzeniu pojazdu, bo aktywował system autopilota i - tu cytat - "zajmował się podróżującym z tyłu psem".

Operator (jak ujęła to policja) Tesli został oskarżony o stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym i niebezpieczną jazdę.

To już drugi tego typu wypadek z udziałem - jadącej w trybie autopilota - Tesli. W ubiegłym roku do podobnego zdarzenia doszło, gdy Tesla Model S uderzyła w tył stojącego na autostradzie wozu strażackiego. Na szczęście wtedy również obyło się bez ofiar. Strawę do dziś badają śledczy z NTHSA, czyli amerykańskiej rządowej agencji ds. bezpieczeństwa transportu.

Amerykańscy funkcjonariusze uznali za stosowne, powołując się na oświadczenie NHTSA, przypomnieć kierowcom, że obecnie w sprzedaży nie ma ani jednego modelu samochodu, który posiadałby systemy jazdy autonomicznej niewymagające nadzoru ze strony kierowcy.



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy