Samochody "na F" i "fszystkie francuskie"

Lexus najbardziej niezawodną marką samochodową - ogłosił brytyjski portal konsumencki "Which?" Nie podważając zasadności powyższej oceny można się zastanawiać, co to właściwie znaczy: "najbardziej niezawodna marka"? Takie sformułowanie brzmi dość dziwnie i niezręcznie, choć domyślamy się, że mamy tu do czynienia z pewnym skrótem myślowym i chodzi o markę, która firmuje (bo przecież nie produkuje - Lexus należy do koncernu Toyota, tak jak Seat do Volkswagen AG, czy Citroen do PSA) najbardziej niezawodne pojazdy. Druga wątpliwość dotyczy podstaw, na których wydano wspomniany werdykt.

Jak czytamy, jest on wynikiem sondażu przeprowadzonego wśród 47 tysięcy kierowców. Kim byli ci ludzie? Czy, z punktu widzenia badań statystycznych, stanowili grupę reprezentatywną? Ilu było wśród nich użytkowników lexusów? Pomimo wymienionych zastrzeżeń trudno zaprzeczyć, że niezawodność, czyli oczekiwanie, że samochody nie będą się psuły i wykażą się długą żywotnością, jest jednym z zasadniczych kryteriów przy wyborze auta. Zarówno nowego, jak i pochodzącego z rynku wtórnego.

Wszelkie dane na ten temat mają charakter subiektywny lub obiektywny. Do tej pierwszej kategorii należą różnego rodzaju mniej lub bardziej wiarygodne rankingi - takie jak ten, opublikowany przez portal "Which?", inne serwisy internetowe, czasopisma motoryzacyjne itp. Niebagatelne znaczenie mają działania marketingowe poszczególnych producentów. Toyota od lat konsekwentnie przekonuje Polaków, także w licznych kampaniach reklamowych, że kupując dowolny z oferowanych przez nią modeli gwarantujemy sobie niczym niezmącony spokój i brak kłopotów. Przekonuje i nie da się ukryć, że czyni to nadzwyczaj skutecznie.

Reklama

Klasycznym przykładem subiektywnego spojrzenia na niezawodność pojazdów są utrwalone wśród zmotoryzowanych stereotypy. Stara prawda każe jak ognia unikać samochodów "na F", czyli fiatów, fordów i "fszystkich francuskich". A dlaczego kierowcy alfa romeo (marka należąca do FCA, czyli też "na F") nie pozdrawiają się na drodze? Bo rano spotkali się już u mechanika. Tak? No to zajrzyjcie do Internetu i zobaczcie, co piszą o swoich samochodach zaprzysięgli alfisti, zwani również alfaholikami. Szybko dojdziecie do wniosku, że alfy romeo są wzorcem doskonałości. Z tej przyczyny fora miłośników poszczególnych marek są pożyteczne jako miejsca, gdzie można znaleźć mnóstwo cennych rad i wymienić opinie, ale na pewno nie jako źródło rzetelnej wiedzy o reprezentowanej przez te marki niezawodności.

Wiele osób kieruje się zdaniem krewnych i znajomych. Cioteczny szwagier jeździ audi (volkswagenem, hondą, mercedesem, renault itd.) i bardzo zachwala swój wóz. Czy jednak można mu ufać? Po pierwsze, mamy tu do czynienia z opinią wybitnie jednostkową. Po drugie, szwagier od lat jest wiernym fanem marki Audi (Volkswagena, Hondy, Mercedesa, Renault itd.) i nigdy nie powie na jej temat złego słowa. Fakty przeczą zachwytom? Tym gorzej dla faktów...

Który samochód uznamy za bardziej niezawodny: ten, który dręczą liczne, lecz w sumie drobne, łatwe do usunięcia tanim kosztem usterki, czy taki, który psuje się rzadko, ale gdy już nawali, to unieruchomi nas na drodze, podróż będzie kontynuował na lawecie, a jego naprawa mocno uderzy właściciela po kieszeni? Odpowiedź na to pytanie jest istotna przy ocenie wartości rankingów, tworzonych na podstawie konkretnych, twardych danych. Bo takie też są. Szczególnie popularne są zestawienia niemieckie. Owszem, zarzuca się im, że preferują rodzime marki. Z drugiej strony są o tyle wiarygodne, że powstają w oparciu o informacje z największego rynku i najbardziej zmotoryzowanego państwa w Europie.

Bazą dorocznego raportu ADAC, czyli niemieckiego automobilklubu, są statystyki interwencji pomocy drogowej w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Zestawienie podsumowujące  rok 2019 uwzględnia 113 modeli aut 25 marek oraz prawie 3,8 mln zdarzeń. Okazuje się, że ekipy ADAC najczęściej wzywano z powodu niesprawności akumulatora i problemów związanych z oponami. Czy z faktu, że ileś tam tysięcy kierowców nie zadbało zawczasu o wymianę baterii albo miało pecha i złapało w drodze gumę można wysnuć rozstrzygające wnioski co do niezawodności eksploatowanych przez nich pojazdów?

Z dużą uwagą studiowane są rankingi usterkowości, tworzone na podstawie oceny stanu technicznego milionów samochodów, sprawdzanych w Niemczech stacjach kontroli pojazdów (organizacje TÜV, GTÜ, Dekra). I znowu rodzi się wątpliwość, w jakim stopniu mówią one o samych samochodach, a w jakim o ich właścicielach. Na ile intensywnie użytkują swoje pojazdy? Jak o nie dbają? Czy i jak często korzystają z fachowego serwisu? Ile są gotowi wydać na ten serwis pieniędzy? Czy przed wizytą na okresowym, obowiązkowym przeglądzie technicznym sumiennie weryfikują stan auta czy przeciwnie - liczą na pobłażliwość kontrolujących.

Podsumowując...

Wszelkiego rodzaju rankingi, plebiscyty i raporty nie są wyrocznią.

Żaden producent nie może dzisiaj pozwolić sobie na wypuszczenie na rynek oczywistego bubla. Ze względów finansowych i wizerunkowych.

Każdy nowy samochód, niezależnie od modelu i marki, przez określony czas prezentuje odpowiedni poziom niezawodności (w przeciwnym wypadku serwisy zajmujące się naprawami gwarancyjnymi szybko poszłyby z torbami).

Zdarza się często, że pojazdy różnych marek zjeżdżają z tej samej linii produkcyjnej, montuje się w nich podzespoły i części, pochodzące od tych samych dostawców. Identyczny silnik w mercedesie i dacii? Jak najbardziej....

Poszczególne marki, niezależnie od ich wypracowanej latami renomy, przeżywają okresowe, wynikające z różnych przyczyn, wzloty i upadki. Żadna, najbardziej nawet renomowana marka nie jest całkowicie wolna od wpadek, niejednokrotnie skutkujących akcjami przywoławczymi.

Kupując używany samochód warto uwolnić się od stereotypów, nie przejmować się zanadto opiniami internetowych znawców, uodpornić się na zabiegi marketingowe; zamiast analizować bez końca zagraniczne rankingi - przyjrzeć się stanowi technicznemu pojazdu i... jego dotychczasowemu właścicielowi (o ile mamy możliwość się z nim spotkać). To, czy  jest pedantem czy flejtuchem może okazać się często dużo ważniejsze od pozycji danego modelu w raporcie ADAC czy plebiscycie konsumenckiego portalu.       

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy