Samochody Hitlera, Mussoliniego i Kim Dzong Ila
Co łączy Adolfa Hitlera, Benito Mussoliniego i Kim Dzong Ila? Wszyscy trzej byli tyranami, zbrodniarzami, a ich śmierć wprawiła w depresję nacjonalistów.
Mało kto wie jednak, że oprócz dyktatorskich zapędów, każdy miał również całkiem niezły gust. Przynajmniej, jeśli chodzi o samochody...
Największy wpływ na współczesną motoryzację miał niewątpliwie kanclerz Tysiącletniej Rzeszy - Adolf Hitler. To właśnie dzięki osobistym staraniom jednego z największych zbrodniarzy w historii powstał koncern Volkswagen - obecnie trzeci co do wielkości wytwórca samochodów na świecie.
Część źródeł mówi o tym, że Hitler był nie tylko pomysłodawcą niemieckiego "samochodu dla ludu", ale też walnie przyczynił się do projektu volkswagena oznaczonego nr, 1 czyli popularnego "garbusa". Według jednej z legend, uzdolniony artystycznie fuhrer osobiście naszkicował sylwetkę pojazdu. Polecił też Ferdynandowi Porsche, by ten zastosował w pojeździe najlepsze z możliwych rozwiązań technicznych, nie przejmując się zbytnio kwestią praw autorskich... Historia pokazała, że nie żartował i zdania dotrzymał. Niedługo po tym, jak w 1938 roku Tatra wytoczyła Volkswagenowi proces o plagiat (garbus do złudzenia przypominał prototyp V570, a sam Porsche nigdy nie ukrywał, że wzorował się na tym pojeździe), wojska III Rzeszy przekroczyły granicę z Czechosłowacją...
Co ciekawe, chociaż Hitler otrzymał jednego z pierwszych garbusów, nigdy go nie poprowadził. Ponieważ - jak część dzisiejszych partyjnych wodzów - nie posiadał prawa jazdy, samochody oceniał wyłącznie z perspektywy tylnego siedzenia. Trzeba jednak przyznać, że potrafił docenić komfort, precyzję wykonania i elegancję - jego ulubioną marką szybko stał się Mercedes.
Hitler marzył o samochodzie z gwiazdą na masce już w 1924 roku, gdy odsiadywał wyrok za tzw. pucz monachijski. W przerwach między wycieczkami po spacerniaku i spisywaniem "Mein Kampf" przyszły wódz III Rzeszy korespondował z dealerem Mercedesa, prosząc o upust na czterodrzwiowego benza 11/40. Gdy dziesięć lat później stanął na czele nazistowskich Niemiec o żadne zniżki nie musiał już prosić...
Do ulubionych limuzyn Hitlera należały mercedesy 770, które - w dużym uproszczeniu - nazwać można pierwowzorami współczesnej klasy S. Pojazdy tej serii docenili również m.in.: cesarz Japonii Hirohito i papież Pius XI.
Największą sympatią fuhrer darzył jednak mercedesy typ G4. Trzyosiowe limuzyny (oferowane je również z otwieranym dachem), zaprojektowano tak, by mogły poruszać się nie tylko po utwardzonych drogach, ale też w terenie (auto zbudowano w oparciu o solidną ramę, miało też skrzynie biegów z reduktorem). Powstało jedynie 57 tych samochodów, jedenaście wykorzystywał Wehrmacht. Kilka - jako dary od wodza III Rzeszy - trafiło m.in. do generała Franco i Benito Mussoliniego.
Również charyzmatyczny przywódca faszystowskich Włoch słynął ze słabości do automobili. Mało kto wie, że Mussolini był wielkim fanem Alfy Romeo. Jak każdy Włoch kochał szybką jazdę, w swojej prywatnej kolekcji posiadał m.in. wykonaną na specjalne zamówienie w 1935 roku alfę 6C spyder pescara (auto startowało w legendarnym wyścigu Mille Miglia). Głowie państwa nie wypadało jednak podróżować sportowym kabrioletem, więc motoryzacyjne gusta Benito skierowały się w kierunku Lancii.
Jedną z jego ulubionych limuzyn była lancia artena serii III w wersji torpedo (ze składanym, materiałowym dachem). Mussolini często widywany był też w bardziej ekskluzywnych lanciach astura, bardzo chwalił sobie również produkowane przez Fiata limuzyny 2800 topredo. Co ciekawe, podobnie jak mercedesy typ G4 przez Hitlera, również fiaty torpedo wykorzystywane były przez Duce w roli prestiżowych upominków dla zaprzyjaźnionych dyktatorów. Po jednym otrzymali Francisco Franco i Adolf Hitler. Tak, tak... wśród reprezentacyjnych pojazdów zarezerwowanych dla najwyższych dostojników III Rzeszy znajdowały włoskie fiaty!
Wygląda na to, że zamiłowanie do luksusu i słabość do drogich samochodów cechuje również współczesnych dyktatorów. W 2003 roku, po amerykańskiej inwazji na Irak, z pałaców rodziny Saddama Husajna skradziono setki różnych pojazdów. Kilka z nich - w czasie próby wywiezienia ich z kraju - udało się przechwycić irackiej policji w 2008 roku. Wśród odzyskanych pojazdów znalazły się m.in. dwa rolls royce'y.
W garażach Saddama znaleziono również wiele mercedesów (część zabytkowych, nawet z lat trzydziestych), cadillacków i kolekcjoinerskich aut produkcji angielskiej. Do prawdziwych perełek służących rodzinie Husajna zaliczyć też można lamborghini LM002 (jedyny, jak do tej pory, SUV włoskiej marki) czarne porsche 911 i - tutaj prawdziwa ciekawostka - różowe ferrari testarossa!
Dyskusja na temat dyktatorskich pojazdów rozgorzała ponownie za sprawą pogrzebu Kim Dzong Ila - wodza Koreańskiej Republiki Ludowo Demokratycznej. W kondukcie pogrzebowym przywódcy, po śmierci którego cały kraj (nie tylko jego obywatele), pogrążył się w szczerej rozpaczy (jak podała koreańska agencja prasowa KCNA - śmierci wodza towarzyszył szereg "cudów przyrodniczych"), zobaczyć można było wiele ciekawych pojazdów.
Najciekawszym był bez wątpienia samochód, na dachu którego złożono trumnę z ciałem dyktatora. Chociaż wielu obserwatorów spodziewało się pogrzebu z udziałem artyleryjskiej lawety, przywódca Korei Północnej - podobnie jak swój poprzednik - "wieczny prezydent" Kim Ir Sen - wybrał się w swoją ostatnią podróż limuzyną.
Wbrew pozorom nie była to jednak poprawna ideowo czarna wołga, czajka ani nawet ził. Trumna z ciałem przywódcy jednego z najbardziej antyamerykańskich krajów na świecie transportowana była do mauzoleum Kumsusan na dachu przeszło trzydziestoletniego, przesiąkniętego kapitalistycznym jadem lincolna continentala w jednej z najekskluzywniejszych wersji budowanej ręcznie przez Moloney Coachbuilders. W pierwszym szeregu samochodowych żałobników znalazło się też miejsce dla kilku wojskowych mercedesów klasy G. Więcej na ten temat TUTAJ.
***
Wybierz najważniejsze wydarzenie 2011 roku. Wystarczy kliknąć TUTAJ .