Nie śpieszy się panu? Więc będzie mandacik!

W Polsce coraz modniejszy staje się tzw. "slow driving". To nowy sposób spędzania wolnego czasu polegający na bezcelowych - z pozoru - samochodowych wycieczkach z pełnym poszanowaniem ograniczeń prędkości.

Powolny "cruising" krajobrazowymi drogami zapewniać ma odrobinę relaksu i czerpanie przyjemności z jazdy samej w sobie. Problem w tym, że nie każdy kierowca podziela optymizm miłośników powolnego przemieszczania się w przestrzeni.

Większość użytkowników aut traktuje je wyłącznie w kategoriach środka transportu a tym, niestety, zależy z reguły na czasie. Czy kierowca jadący wolniej niż obowiązujące na danym odcinku ograniczenie prędkości naraża się na jakieś prawne konsekwencje?

W rozdziale 3. Prawa o Ruchu Drogowym czytamy, że "kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością nie utrudniającą jazdy innym kierującym" (art. 19 ust. 2 pkt 1). Oznacza to, że mandat dostać można nie tylko za przekroczenie ograniczenia, ale też zbyt wolną jazdę! Wg taryfikatora wykroczenie takie karane jest mandatem w wysokości do 50 do 200 zł i dwoma punktami karnymi!

Reklama

Co więcej, mandatem skutkować może też nierozważne - np. zbyt częste - korzystanie z pedału hamulca. "Hamowanie w sposób powodujący zagrożenie bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienie" to - wg obowiązującego taryfikatora - mandat w wysokości od 100 do 300 zł.

Drogowi "szeryfi" muszą też wiedzieć, że mandat w wysokości 150 zł grozi im za zajmowanie więcej niż jednego pasa ruchu. Dotyczy to zwłaszcza kierowców ciężarówek, którzy z blokowanie pasów ruchu przed zwężeniem uczynili sobie chyba formę rozrywki.

W tym miejscu wypada przypomnieć,  że np. w Niemczech od przeszło dwudziestu (!) lat obowiązują przepisy kategorycznie zabraniające ustawiania się przez kierowców na jednym pasie przed zwężeniem. Kierowcy zobowiązani są dojechać do zwężenia na zajmowanym pasie ruchu a następnie zjechać na drożny pas na zasadzie "zamka błyskawicznego", a więc - na przemian - jedno auto z lewego pasa - jedno z prawego.

Tymczasem w Polsce nauczenie się "jazdy na zamek" przychodzi z niezwykłym trudem. Warto zdawać sobie sprawę, że jazda pasem kończącym się do samego końca nie jest żadnym wykroczeniem ani cwaniactwem, ale prowadzi do upłynnienia ruchu. Co więcej, wykroczeniem jest zatrzymanie się na pasie - czy to z zamiarem blokowaniach jadących z tyłu, czy też z zamiarem wjechania w kolumnę samochodów stojących na drugim pasie.

Szkoda tylko, że tak rzadko policja egzekwuje te przepisy...

Zobacz również: "Tylko cwaniaki jeżdżą lewym pasem"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama