​Koniec z policyjnym "panie Andrzeju"...

Polska policja nie ma już żadnych problemów z niedoborem kadr, stanem komisariatów, brakiem nowoczesnego sprzętu i wreszcie może zająć się innymi, zresztą tylko pozornie błahymi sprawami. Do takiego wniosku doszliśmy po lekturze doniesień na temat pisma, w którym Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji zaleca, aby funkcjonariusze drogówki przestali używać wobec kontrolowanych osób form typu "pani Anno" i "panie Andrzeju".

"Może to wzbudzać dyskomfort i poczucie zmniejszonego dystansu". Należy więc  poprzestawać na samym "pani" i "panie". Stanowisko policyjnej wierchuszki poruszyło internautów.

Odezwali się żartownisie...

"Jaśnie Pan": "Uprzedzam tych niedouczonych, że do mnie należy się zwracać "Szanowny Panie"."

"Andrzej D.": "Też czułem dyskomfort, jak policjant do mnie powiedział "panie Andrzeju", wolę "panie prezydencie"."

"wysoki": "Do mnie powinni mówić "wasza wysokość", mam 198 cm !!!"

"Eustachy": "Mam na imię Eustachy. Jeszcze żaden policjant nie powiedział do mnie po imieniu, nawet ze zwrotem grzecznościowym "Pan"."

Reklama

"dsfghjkl": "ja z policją nie gadam; jak dają mi mandat, to wszystko odbywa się na migi."

"kolo": Nie powinni też mówić "dzień dobry", bo w ten sposób dyskryminują noc."

Głos zabrali również legaliści...

"Bronek": "Zgodnie z kodeksem nie powinni też [mówić]: Panie kierowco, lecz: Panie kierujący."

Wtajemniczeni twierdzą, że w sposobie, w jakim policjant zwraca się do kierowcy, tkwi zakodowana sugestia...

"Kier": "Panie Janku znaczy po prostu: przyjmuję łapówki. Każde dziecko to wie."

"tak tak": "Wiadomo o co chodzi. O kasę, bo jak słyszę: "i co teraz, panie Mariuszu?", to już wiem, że weźmie bez problemu."

Nie brakuje takich, którzy chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami...

"Spinner": "Ja zazwyczaj dyskretnie lukałem na plakietkę i jak policjant do mnie np. "panie Andrzeju", to ja do niego np. "panie Krzysiu" i już rozmowa jakoś się kleiła."

Albo zgłaszają własne pomysły...

"A": "Proponuję zwracać się po ostatnich cyfrach peselu, i tak np. panie 05268, przekroczył pan prędkość."

 Niektórzy internauci zwracają uwagę na inne zwyczajowe odzywki drogówki...

"xxx": "Nic nie przebije pytania typu: gdzie się Pan/Pani tak spieszy? Kiedyś odpowiedziałem, że nie gdzie, a dokąd i że się nie spieszę, że tak zawsze jeżdżę, mina kontrolującego była bezcenna..."

Jednak większość komentatorów pryncypialnie krytykuje BRD KGP, twierdząc, że zajmuje się bzdurami. Otóż niesłusznie, bowiem, jako się rzekło, formy, w jakiej zwracają się do kierowców policjanci absolutnie nie wolno bagatelizować.

Dyskusyjny wydaje się przy tym argument, że "pani Anno", "panie Andrzeju", oznacza nieuprawnione spoufalanie się  i powoduje dyskomfort. Przeciwnie. Prawdziwym dyskomfortem jest już przecież samo zatrzymanie przez policję, a zwrot z użyciem imienia zatrzymanego (zatrzymanej) ociepla atmosferę, nadaje zdarzeniu ludzki wymiar i odstresowuje. Zastanowić się można jedynie nad zdrobnieniami. Czy nie mamy tu do czynienia z nadmiarem  familiarności? O ile "pani Aniu" jest jeszcze do przyjęcia, to "panie Andrzejku" lub co gorsza: "panie Jędrusiu" to już spora przesada.

Szkoda, że Komenda Główna Policji widzi tylko jedną stronę medalu i nie rozstrzyga kwestii prawidłowego zwracania się do kontrolującego nas funkcjonariusza. Kiedyś mówiło się: "panie władzo", a "pan władza" każdego nazywał "obywatelem" lub "obywatelką". To pokazywało kierowcom miejsce w szeregu, właściwie ustawiało hierarchię społeczną. Niektórzy sprawcy wykroczeń usiłowali wykpić się od kary, łechcząc próżność "pana władzy". Kaprala tytułowano sierżantem, sierżanta porucznikiem itd. Czasem to działało. Dzisiaj jest trudniej, bo też zmieniły się stopnie policyjne. Do starszego aspiranta mówić per "panie aspirancie sztabowy", a do aspiranta sztabowego "panie podkomisarzu"? Brzmi jakoś nieszczególnie, a i o pomyłkę łatwo. Z drugiej strony nie przekonuje nas również przytoczona  wyżej sugestia jednego z internautów, by "pan Andrzej" zwracał się do policjanta imieniem z z jego służbowej plakietki. Trudno uwierzyć, że w takiej sytuacji "rozmowa zaczyna się kleić".     


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama