Kiedy przestaniemy sami prowadzić auta? Już za 10-20 lat
Już za 10-20 lat w pełni autonomiczne pojazdy będą na naszych ulicach normalnym widokiem. Własny samochód będzie zaś ekstrawagancją bogaczy - przewiduje prof. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
Według badacza, dużej zmianie mogą ulec nawet nasze poglądy na temat posiadania własnego pojazdu. "Choć wielu osobom trudno wyobrazić sobie życie bez własnego pojazdu, który w dodatku w Polsce ma istotną rolę statusową, trzeba pamiętać, że podobnie mówiono np. o kamerdynerach" - mówi prof. Jemielniak, ekspert od zarządzania międzynarodowego i badań internetu. "Ponieważ powszechne będą także autonomiczne taksówki, jest wielce prawdopodobne, że posiadanie samochodu będzie jedynie ekstrawaganckim luksusem dla bogatych" - dodaje.
Wyraża przy tym wątpliwość, czy za 20 lat samochody będą dominującą formą transportu. Wśród alternatyw wymienia automatyczne drony pasażerskie dla miast czy - w przypadku większych odległości - kolej w tunelach niskiego ciśnienia.
Czy jednak tak wielkie zmiany w transporcie spotkają się z akceptacją społeczeństwa? Badacz z Akademii Leona Koźmińskiego podkreśla, że nie jest ono jednorodne; napotkamy w nim zarówno gorących zwolenników, jak i przeciwników nowej technologii.
"Wielu ludzi nie będzie chciało rozstać się z prowadzeniem samochodu, pomimo racjonalnych oczywistych przewag bezpieczeństwa. Tym niemniej przejście będzie stosunkowo płynne, bo już obecnie nowocześniejsze pojazdy zawierają silne wspomaganie kierowcy" - ocenia badacz.
Zanim jednak będziemy postawieni przed ostatecznym wyborem pomiędzy autonomicznym samochodem osobowym a samodzielnym prowadzeniem pojazdu, do ruchu wejdą autonomiczne ciężarówki. "W związku z tym należy spodziewać się, że akceptacja społeczna, nawet pomimo oczywistych okazjonalnych histerii w przypadku nieuniknionych wypadków z udziałem maszyn, będzie szybko rosła" - przewiduje prof. Jemielniak.
Badacz spodziewa się wręcz, że w pewnym momencie podejście większej części społeczeństwa do autonomicznych pojazdów ulegnie ogromnej zmianie.
"Po przekroczeniu pewnej masy krytycznej należy się spodziewać, że będzie rosła presja na to, aby zakazać ludziom kierowania pojazdami w ruchu publicznym" - uważa Jemielniak.
Na razie jednak w rządy wielu krajów przyglądają się tematyce autonomicznych pojazdów i wyrażają wątpliwości związane z ich rozwojem, zwłaszcza przed osiągnięciem pełnej automatyzacji jazdy. W opublikowanym 15 marca raporcie Science and Technology Committee brytyjskiej Izby Lordów czytamy między innymi o ryzyku związanym z tzw. trzecim poziomem automatyzacji - czyli sytuacji, w której pojazd może jechać samodzielnie np. na autostradach, lecz człowiek musi być zawsze gotowy na przejęcie kontroli. Brytyjscy prawodawcy obawiają się, że może to uśpić czujność kierowcy-człowieka i opóźnić jego reakcje.
Prof. Jemielniak nie przywiązuje jednak większej wagi do wątpliwości Brytyjczyków. "Prawo jak zwykle jest w tyle za technologią - aktualnie dostępny w sprzedaży model Tesli już spełnia te kryteria. Jest to w zasadzie pojazd autonomiczny, w którym nadzór kierowcy jest okazjonalny (i częściowo wymuszony przepisami) - zauważa. - Niebezpieczeństwo braku czujności jest oczywiście bardzo duże, ale trzeba pamiętać, że maszyny już teraz robią mniej błędów niż ludzie".
Jego zdaniem w tym momencie należy skupić się przede wszystkim na doprowadzeniu do powszechnej akceptacji autonomicznych pojazdów, zarówno, jeśli chodzi o samochody ciężarowe, jak i osobowe. Profesor zwraca przy tym uwagę, że na rozstrzygnięcie czekają problemy etyczne, takie jak kwestia odpowiedzialności za wypadki i decyzji, czyje życie należy poświęcić w razie konieczności wyboru - są to kwestie często dzisiaj podnoszone przez teoretyków etyki.
"Choć uważam, że to ważny problem, to sądzę, że zostanie szybko rozwiązany przez rynek, a nie przez rozwój teorii - i że najprawdopodobniej automaty będą symulować najczęstsze zachowania żywych kierowców, po prostu po to, aby klienci nie mieli oporów przed kupowaniem zautomatyzowanych samochodów - mówi badacz. - Biorąc pod uwagę, że takie podejście spowoduje najbardziej płynne przejście na nowy system, wydaje się także najbardziej akceptowalne".
Rynek nie może jednak kontrolować wszystkiego; jeśli autonomiczne pojazdy mają być przyszłością transportu, muszą zostać wypracowane standardy ich tworzenia i użytkowania. Istotna jest tutaj rola regulacji rządowych - zwraca uwagę prof. Jemielniak.
"Wolny rynek łatwo prowadzi do sytuacji, w której klienci np. dostają produkt niedostatecznie dobrze przetestowany, po prostu dlatego, że firma chce być na rynku pierwsza" - ostrzega, dodając, że tego typu zarzuty wysuwane są obecnie wobec firmy Tesla.
"Zwłaszcza nowych technologii nie można pozostawiać na żywioł i korporacjom - cele korporacji nie uwzględniają w żaden sposób ochrony interesów ludzkości, a w przypadku nowoczesnych technologii jest to już dosyć istotne. Problem widzimy choćby na przykładzie rozwoju sztucznej inteligencji, jak i biochemii, czy edycji genów, ale pojazdy autonomiczne także powinny być poddane ścisłej, choć światłej kontroli odgórnej" - podsumowuje prof. Jemielniak.