I ty możesz mieć milicyjną polewaczkę

Obecnie samochody nazywane "polewaczkami" i służące do rozpędzania demonstracji kojarzą się głównie z meczami piłkarskimi. Jednak 20, 30 lat temu brały one czynny udział w tworzeniu historii współczesnej.

Dzisiaj możemy spojrzeć na te budzące kiedyś strach pojazdy z punktu widzenia fana motoryzacji.

Po raz pierwszy samochód strzelający wodą pod wysokim ciśnieniem został użyty do stłumienia zamieszek w 1930 roku w Berlinie.

W Polsce pierwsze tego typu pojazdy pojawiły się pod koniec lat 50-tych ubiegłego wieku. Były to ważące 13 ton armatki wodne produkowane przez niemiecką firmę IFA. W Polsce otrzymały one nazwę PSG-5 (pojazd specjalny G-5). Potrafiły strzelać wodą pod ciśnieniem 18-22 atmosfer (tej wartości nie przekracza się do dzisiaj ze względów bezpieczeństwa) na odległość 30 metrów. Po raz pierwszy użyto ich w kwietniu 1960 roku podczas zamieszek w krakowskiej Nowej Hucie.

Reklama

Kariera tych pojazdów zakończyła się po demonstracjach grudnia 1970 roku. Wówczas zastąpiono je polskimi pojazdami o nazwie hydromil 1 zbudowanymi na podwoziu stara oraz - wówczas bardzo nowoczesnymi - polewaczkami wyprodukowanymi przez austriackiego Steyra. Ich chrzest bojowy odbył się w czerwcu 1976 roku podczas tłumienia robotniczych protestów.

Na początku lat 80-tych, mniej więcej około roku 1983, pojawiły się nowe armatki wodne o nazwie hydromil 2, produkowane w WSK Kielce. Były one bardzo podobne do produktów austriackich, a wtajemniczeni twierdzą, że nie był to przypadek... Zbudowano je na podwoziu jelcza, mogły zabrać 9800 litrów wody. Wyposażenie obejmowało trzy działka - jedno umieszczone na dachu oraz dwa pod przednim zderzakiem. Woda była pompowana niezależnym od jednostki napędowej pojazdu silnikiem pochodzącym z wołgi. (W hydromilach 1 stosowano dużo słabsze silniki z fiata 125p.)

Samochód posiadał opancerzoną kabinę oraz kuloodporne szyby.

Pojazdy te okazały się bardzo udaną konstrukcją. W przeciwieństwie np. do otrzymanych od Czechów armatek zbudowanych na bazie Tatry, które miały działka napędzane tym samym silnikiem, który napędzał cały pojazd, co skutkowało koniecznością zatrzymania w celu rozpoczęcia polewania.

Obecnie hydromile 2 powoli wychodzą ze służby. Część z nich za niewielkie pieniądze trafiła do jednostek ochotniczych straży pożarnych. Tak było np. z egzemplarzem, który prezentujemy na zdjęciach.

Reporter INTERIA.PL natrafił na ten pojazd w Lubiaszowie. Początkowo znajdował się on w służbie ZOMO w Łodzi. W 1986 roku kompletny pojazd pozbawiony jedynie radiostacji, za symboliczne 1200 zł trafił do OSP w Lubiaszowie. Strażacy odremontowali go i utrzymywali w doskonałym stanie. Jeszcze niedawno służył do gaszenia pożarów. Ostatecznie jednak lubiaszowska straż otrzymała nowy, prawdziwy wóz gaśniczy i hydromil przestał być potrzebny. Wóz ma obecnie przebieg 20 tys. km, jest na chodzie, w świetnym stanie. Chętni mogą go kupić za jedyne 10 tysięcy zł.

Hydromile wycofywane są również z policji. Na ich miejsce trafiły pierwsze pojazdy o nazwie tajfun 1. To już zupełnie nowa generacja polewaczek.

Samochody zbudowano w Polsce na podwoziu renault kerax z napędem na cztery koła. Źródłem napędu jest silnik o pojemności 11 litrów i mocy 413 KM, który może rozpędzić ważący z ładunkiem 24 tony pojazd (w tym 6 ton to woda) do 85 km/h!

Tajfun posiada dwa działka, jedno na pojeździe, a drugie z przodu, w połowie wysokości. Sterowanie nimi odbywa się za pomocą joysticków i przycisków. Wodę można zabarwić na dowolny kolor, by później wyłuskać z tłumu najbardziej agresywnych demonstrantów.

Pojazd jest oczywiście opancerzony, posiada lemiesz do odgarniania przeszkód, kamerę monitorującą przestrzeń z tyłu oraz system samogaszenia. Zbiorniki z wodą są podgrzewane, co zapobiega zamarzaniu wody w zimie. Oprócz działek, które podają wodę pod ciśnieniem 15 barów Tajfun posiada dysze obronne, działające na mniejsza odległość. Ich zadaniem jest odpędzenie demonstrantów, którzy próbują np. wywrócić pojazd.

Policja może również zdecydować się na cięższą wersją tej polewaczki o nazwie tajfun 2. Ma ona dwie tylne osie, napęd na 6 kół i ładowność 10 ton.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Służące | samochody | pojazdy | Pojazd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy