"Dziś 18 cali to już małe koło"!
Nie ulega wątpliwości, że w USA większe znaczy lepsze. Dotyczy to wszystkiego - od hamburgera, przez wieżowce, na samochodach kończąc. A jeśli już o samochodach mowa - nie można przecież pominąć tak ważnej kwestii, jak obręcze kół...
Niecodzienną deklarację złożył niedawno vice-szef stylistów General Motors - Michael Simcoe. Przy okazji rozmowy z Danem Sandbergem - prezesem północno-amerykańskiego oddziału Brembo - designer przyznał, że w najbliższym czasie spodziewać się można nowej mody...
"Dziś koło o średnicy 18 cali to małe koło" - stwierdzić miał Simcoe. Dodał również, że obecnie "kierujemy się w stronę obręczy o średnicy 24 i 26 cali"!
Na tak odważną deklarację patrzeć trzeba oczywiście przez pryzmat amerykańskiego rynku. W portfolio General Motors znajdują się przecież takie marki, jak np. Buick, Cadillac czy GMC. W przypadku mierzącego 5,7 m długości Cadillaca Escalade ESV tak monstrualny rozmiar kół przestaje dziwić. Z drugiej strony - 26 cali - oznacza koło o średnicy ponad 66 cm bez opony. W wielu domach na Starym Kontynencie mniejsze przekątne mają przecież telewizory...
Większe obręcze kół mają oczywiście szereg zalet. Najważniejszą jest możliwość wyposażenia pojazdu w zdecydowanie większe tarcze i zaciski, co oczywiście przekłada się na skuteczność hamulców. Problem w tym, że w większości przypadków rozmiar większy kół stosowany jest wyłącznie dla uzyskania efektu wizualnego, a taka praktyka odciska się głębokim piętnem na portfelach nabywców pojazdów.
Jako przykład posłużyć może chociażby najnowsze wcielenie Renault Scenic. Już podstawowa odmiana rodzinnego minivana wyposażona jest w felgi w rozmiarze 20 cali! W efekcie zakup średniej klasy opon do spokojnego, rodzinnego auta uszczupla budżet użytkownika o co najmniej 2 tys. zł. Dla porównani dobrej klasy opony do poprzedniej generacji Scenica kupimy za około połowę tej kwoty...
A co Wy sądzicie o modzie na coraz większe koła? Podzielcie się z nami swoją opinią w komentarzach!