Dywizjon 303 strzelał do mercedesów!

(Tekst z naszego archiwum). Pierwszy września w świadomości Polaków od lat maluje się w czarnych barwach. Młodzieży data ta kojarzy się z początkiem roku szkolnego, w pamięci starszych pokoleń wciąż rozbrzmiewa huk dział pancernika Schleswig-Holstein i budzące grozę syreny nurkujących niemieckich sztukasów.

Każda kolejna rocznica wybuchu II Wojny Światowej to czas refleksji. Chociaż niemieckie armie zostały w końcu rozgromione, nie sposób pozbyć się wrażenia, że to właśnie Niemcy odniosły ogromne, ekonomiczne zwycięstwo. Kraj, który jeszcze 70 lat temu był w ruinie, dziś uznawany jest za trzecią motoryzacyjną potęgę świata. Jak to możliwe, by w tak krótkim czasie osiągnąć taki stopień rozwoju?

Lekcja historii

Korzystając z  rocznicy wybuchu II Wojny Światowej postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej historii niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Doświadczenie niemieckich inżynierów jest bowiem dalece większe niż większości z nas mogłoby się to wydawać...

Reklama

Każda z cenionych światowych marek może poszczycić się wieloletnią, chlubną historią. W przypadku niemieckich producentów, firmowe kroniki często milczą na temat lat 1939-1945. Śledząc historię BMW, Mercedesa, Maybacha czy np. MAN-a, często można odnieść wrażenie, że na czas trwania II Wojny Światowej fabryki wstrzymały produkcję, a pracownicy wysłani zostali na urlopy. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna...

O sile Wehrmachtu, Luftwaffe czy Kriegsmarine nie decydowały wyłącznie wychowane w duchu hitlerowskiej propagandy, wierne rzesze fanatyków NSDAP. Niemiecki podbój Europy nie byłby możliwy, gdyby nie nowoczesny sprzęt będący na wyposażeniu armii. Kto zajmował się jego projektowaniem i produkcją?

Skoda niemiecka już w 1939 roku

Wielu miłośników rodzimej motoryzacji z zazdrością patrzy na współczesną historię Skody, która dzięki współpracy z Volkswagenem osiągnęła niebywały sukces. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że bliskie związki Czechów z Niemcami zaczęły się o wiele, wiele wcześniej...

Jednym z podstawowych czołgów wykorzystywanych przez Wehrmacht w czasie wojny był Panzerkampfwagen 35(t), produkowany od 1935 roku w czechosłowackich zakładach Skody. Po zajęciu Czech przez wojska niemieckie w marcu 1939 roku maszyny te przejęte zostały przez Wehrmacht. Do 1942 roku czeska Skoda, pod rządami Niemców, produkowała też następcę - opracowany w 1938 roku czołg Panzerkampfwagen 38(t) (oryginalne, czechosłowackie oznaczenie LT-38), który okazał się o wiele lepszy niż podstawowe, opracowane przez niemieckich inżynierów czołgi Wehrmachtu - Panzerkampfwagen I i Panzerkampfwagen II.

200-tonowe porsche do zabijania

Historia niemieckiej broni pancernej byłaby o wiele uboższa, gdyby nie czczony nie tylko przez miłośników niemieckich pojazdów austriacki konstruktor - Ferdynand Porsche.

Porsche miał ogromny wkład w projektowanie większości stworzonych dla Wehrmachtu czołgów - począwszy od lekkich Panzerkampfagen I i II, przez opracowanego w drugiej połowie wojny niszczyciela czołgów Elefant (którego pierwsza wersja rozwojowa znana była pod nazwą Ferdinand, właśnie dla uczczenia konstruktora...), aż do superciężkiego Panzerkampfwagen VIII maus - ważącego 200 ton potwora, który na szczęście nie zdążył już wejść do produkcji.

Hitler stworzył samochodową potęgę

Ferdynand Porsche był też odpowiedzialny za stworzenie pierwszego niemieckiego auta dla ludu - volkswagena typ 1, czyli popularnego do dzisiaj garbusa. Samochód wzorowany na prototypie czechosłowackiej tatry V570 powstał na osobiste życzenie wodza rzeszy - Adolfa Hitlera.

Na bazie tego modelu masowo produkowano wojskowe samochody znane jako kubel- i schwimmwageny.

Śmiało można wiec stwierdzić, że gdyby nie pomysł jednego z największych zbrodniarzy wojennych w historii ludzkości, trzecia potęga motoryzacyjna świata - koncern Volkswagena - nigdy by nie powstała. Warto dodać, że w 1937 roku Ferdynand Porsche uhonorowany został jednym z najwyższych nazistowskich odznaczeń państwowych.

Fabryki Volkswagen produkowały również elementy jednej z "cudownych broni" Adolfa Hitlera - rakiet V1, którymi atakowany był Londyn.

Porsche nie był jednak jedynym konstruktorem, bez którego nie powstałyby siejące grozę niemieckie pancerne kolosy. Niemal wszystkie czołgi wykorzystywane przez niemiecką armię (w tym te, które w 1939 roku najechały na Polskę), napędzane były silnikami sygnowanymi logiem Maybacha - marki, która obecnie stara się konkurować z Rolls-Royce'm.

Mało kto wie również, że opracowana przez Alfreda von Schlieffena i Heinza Guderiana taktyka wojny błyskawicznej byłaby całkowicie bezużyteczna, gdyby nie produkowane przez zakłady Opla ciężarówki blitz. Blitzkrieg wiązał się bowiem z ogromnym wydłużeniem linii zaopatrzenia, do obsługiwania których konieczne było posiadanie szybkich i niezawodnych pojazdów ciężarowych. Opel blitz stał się tak ważny, że niemieckie władze, nie mając zaufania do zarządu Opla, przejęły należącą do koncernu GM fabrykę siłą. Została ona zwrócona Amerykanom dopiero kilka lat po wojnie.

Dywizjon 303 strzelał do mercedesów

Konstruktorzy takich marek jak BMW, MAN czy Mercedes mieli też ogromny wpływ w rozwój innych broni z arsenału niemieckiej armii. Podstawowy myśliwiec Luftwaffe - Messerschmitt Bf 109 - który zapewniał osłonę niemieckim bombowcom mającym za zadanie zmieść z powierzchni ziemi Londyn - napędzany był silnikiem zaprojektowanym i produkowanym w zakładach Daimler-Benz. Firma dostarczała też jednostki napędowe do dwusilnikowych myśliwców Messerschmitt Bf 110, a także - między innymi - do bombowców Heinkel He 111.

Jedną z nielicznych firm lotniczych, która w czasie wojny nie tylko projektowała samoloty, ale montowała w nich własne silniki był, Junkers. Olbrzymi koncern, w czasie wojny zatrudniał nawet 40 tysięcy ludzi, głównie robotników przymusowych. Po kapitulacji firma podupadła, a w latach 60 została wchłonięta przez firmę MBB (powstałą z połączenia firm Messserchmitt, Bolkow i Blohm). W 1989 roku MBB zostało wykupione przez... koncern Daimler-Benz.

Opracowany już w trakcie trwania wojny i przewyższający osiągami Messerchmitta 109 myśliwiec Focke-Wulf Fw 190, który walczył z nalotami aliantów oraz gromił myśliwce Armii Czerwonej, zawdzięczał swoje możliwości jednostce napędowej zaprojektowanej i wytwarzanej w zakładach BMW. Firma prowadziła też zaawansowane prace nad konstrukcją silników odrzutowych oraz bronią rakietową. W 1940 roku niemal połowa personelu pracującego w fabrykach BMW miała status więźnia lub pracownika przymusowego. Wytwarzaniem silników lotniczych zajmowali się niemal wyłącznie więźniowie zakwaterowani w tzw. "Osiedlu Ludwigsfeld", czyli placówce zewnętrznej Obozu Koncentracyjnego Dachau.

Nie przez przypadek logo Bayerische Motoren Werke to symbol obracającego się śmigła...

Marka wielbiona dziś przez fanów sportowych emocji w czasie II Wojny Światowej wytwarzała również podstawowy motocykl niemieckiej armii - ciężki pojazd z doczepianym koszem - model R 75 (w oparciu o konstrukcję BMW do dziś - od 1945 roku! - wytwarzane są w Kijowie motocykle dniepr K650).

MAN-y miały zagłodzić Wielką Brytanię

Konstruktorzy firm kojarzonych dziś głównie z motoryzacją mieli również swój wkład w rozwój niemieckiej Kriegsmarine.

Wiele u-bootów typu VII - czyli tzw. "wołów roboczych" admirała Donitza, które siały spustoszenie wśród alianckich statków handlowych podczas Bitwy o Atlantyk, napędzanych było silnikami zaprojektowanymi i produkowanymi przez firmę MAN. W jednostki napędowe MAN-a wyposażony był m.in. legendarny U-47 (typ VII B), który pod dowództwem Guntera Priena w nocy z 12 na 13 października wdarł się do bazy brytyjskiej marynarki wojennej w Scapa Flow i posłał na dno pancernik "Royal Oak".

Co więcej, oceaniczny typ IX - drugi co do liczebności w U-bootwaffe - napędzany był wyłącznie silnikami MAN-a. Okręty te patrolowały m.in. wybrzeża USA i południowej Afryki, niektóre wykonywały też misje na Oceanie Indyjskim.

Produkująca dziś głównie ciężarówki marka stworzyła też jednostki napędowe dla przełomowego w historii broni podwodnej "elektrycznego" U-boota typu XXI, na którym wzorowali się konstruktorzy większości powojennych, spalinowo-elektrycznych okrętów podwodnych. To właśnie ten typ był pierwszym prawdziwym okrętem podwodnym, a nie "okrętem z możliwością zanurzenia", jak wcześniejsze.

Największy inżynier "zbrodniarzem wojennym"

Wojenna historia poszczególnych producentów nie ma wiele wspólnego z ich obecnymi produktami. Kierowanie się przy wyborze nowego auta historycznymi uprzedzeniami nie wydaje się zbyt mądre - jest oczywistym, że w czasie wojny cały przemysł danego kraju podporządkowany zostaje potrzebom wojska (czy tego zarządy fabryk chcą, czy też nie) i hitlerowskie Niemcy nie były w tym przypadku żadnym wyjątkiem.

Czołgi miało w swojej ofercie chociażby Renault - część z nich trafiła przed II Wojną Światową do polskiej armii - z produkcji świetnych silników lotniczych i okrętowych słynął (i podobnie jak MAN, wciąż słynie) m.in. Rolls Royce.

Jeden z najlepszych myśliwców tamtego czasu - słynne Zero - produkowało Mitsubishi, włoskie okręty podwodne budowane były w stoczniach należących do koncernu FIAT. Można więc wysunąć wniosek, że niemieckie firmy miały po prostu pecha - znalazły się w złym miejscu, w niewłaściwym czasie.

Z drugiej jednak strony wypada pamiętać, że konstruktorzy pokroju Ferdynanda Porsche bezsprzecznie zdawali sobie sprawę z faktu, że konstruowane przez nich maszyny nie będą raczej wykorzystywane do obrony narodowego terytorium. To, że Hitler jawnie kpił sobie z postanowień Traktatu Wersalskiego, było jasne już od połowy lat trzydziestych ubiegłego wieku. Za swój wkład w rozwój hitlerowskiej machiny wojennej, po wojnie Porsche przetrzymywany był nawet we Francji przez 20 miesięcy jako zbrodniarz wojenny (była to również forma nacisku na inżyniera ze strony władz, które chciały, by kontynuował on swoje prace dla Francji).

Ten przykry epizod z życia dr Porsche nie przeszkodził jednak dziennikarzom motoryzacyjnym z różnych krajów, którzy w 1999 roku ogłosili Austriaka "Samochodowym inżynierem XX wieku". Ciekawe, czy uwzględnili jego wkład w rozwój broni pancernej...

Paweł Rygas, Mirosław Domagała

(tekst z naszego archiwum)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy