Drogówka i kwestia języka

Ukraińska milicja zwolniła funkcjonariusza drogówki, który w czasie służby nie chciał rozmawiać po ukraińsku, nazywając ten język "cielęcą mową" - poinformowało w czwartek MSW w Kijowie.

Ukraińska milicja zwolniła funkcjonariusza drogówki, który w czasie służby nie chciał rozmawiać po ukraińsku, nazywając ten język "cielęcą mową" - poinformowało w czwartek MSW w Kijowie.

"Inspektor milicji drogowej dopuścił się publicznej demonstracji braku szacunku wobec języka państwowego, czym zdyskredytował zawód pracownika milicji" - czytamy w komunikacie MSW.

O skandalu językowym z udziałem milicjanta drogówki doniosły dzień wcześniej ukraińskie media. Opublikowały one nagranie rozmowy z milicjantem, dokonane przez kontrolowanego przez niego kierowcę. "Nie rozumiem tej cielęcej mowy" - oświadczył uwieczniony na wideo funkcjonariusz, poproszony przez posługującego się językiem ukraińskim kierowcę o wyjaśnienie przyczyny zatrzymania.

Reklama

Nagranie wywołało na Ukrainie gorącą dyskusję. Pojawiły się zarzuty, że incydent to wynik "polityki rusyfikacji" prowadzonej przez obecne władze. Prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi wytykano prorosyjskość.

Choć język ukraiński jest na Ukrainie jedynym językiem państwowym, mieszkańcy Odessy w życiu codziennym posługują się językiem rosyjskim. Podobnie jest w innych południowych i wschodnich regionach kraju.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy