Dobre, bo rosyjskie?
Władimir Putin, premier i silny człowiek Rosji, lubi pokazać, że wspiera rodzimy przemysł motoryzacyjny.
Parę dni temu odwiedził nowo otwarte zakłady we Władywostoku, fotografując się w samochodzie UAZ Patriot. Poinformował wówczas, że pierwszy egzemplarz tego pojazdu zostanie sprzedany premierowi Włoch i przyjacielowi Putina, Silvio Berlusconiemu. Z 10-procentową zniżką, co zapewne poprawiło humor ranionemu niedawno przez zamachowca szefowi włoskiego rządu.
W sylwestra, przy okazji posiedzenia Narodowej Rady Bezpieczeństwa, Putin i prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew, zasiedli w zabytkowej pobiedzie, która, jak wiadomo, wcześniej była fordem, a później produkowaną w Polsce warszawą.
Jak widać na zdjęciu, nie był to pierwszy lepszy egzemplarz tego wozu, lecz wersja full wypas - warto zwrócić uwagę na chromy, ozdobny element na masce i felgi.
Zdjęcie z fordo-pobiedo-warszawą da zapewne do myślenia komentatorom politycznym, którzy będą się zastanawiali, dlaczego Putin, uważany za faktycznego władcę Rosji, ustąpił miejsca za kierownicą prezydentowi Miedwiediewowi? Nic nie znaczący gest czy zapowiedź zmian? A może sygnał: "Kierować sobie możesz, ale beze mnie nigdzie nie pojedziesz. A nawet nie ruszysz. Zwłaszcza pobiedą".
Motoryzacyjne preferencje Putina mogą być też wskazówką dla nowobogackich Rosjan: "Jeżeli nie chcecie narazić się władzy, jak najszybciej przesiądźcie się ze swoich bentleyów, lamborghini i maybachów do czajek, wołg i zaporożców".
Tylko czy tzw. nowych Ruskich stać na aż tak wielkie wyrzeczenia?