Daewoo Tico BiTurbo V8 4x4 performance

Wielokrotna emisja chyba we wszystkich stacjach telewizyjnych... Setki tysięcy wyświetleń i tysiące komentarzy w internecie... Robiący furorę film, który pokazuje policyjny pościg za daewoo tico z nietrzeźwym kierowcą, jego będącą w zaawansowanej ciąży żoną i sześcioletnim dzieckiem na pokładzie, traktowany jest jako ciekawostka, pretekst do śmichów-chichów, tymczasem mamy do czynienia z wydarzeniem przełomowym, zmieniającym myślenie o świecie motoryzacji.

Wciąż słychać narzekania, że polski park samochodowy to istny skansen; że nasi rodacy z różnych, nie tylko finansowych powodów, uparcie gustują w pojazdach z kilkunastoletnim stażem na drogach: że złom, badziew, dziadostwo; że nowe auta są kupowane wyłącznie przez firmy i "na firmę". Nagranie, o którym mówimy, powinno raz na zawsze zamknąć usta krytykom. Oto okazuje się, że stare wcale nie musi oznaczać gorsze.

Produkcję daewoo tico rozpoczęto w Korei Południowej w roku 1991, w oparciu o technikę jeszcze starszego, bo pochodzącego z 1988 r. suzuki alto. W Polsce model ten zadebiutował w 1993 r. Ostatni egzemplarz opuścił taśmę montażową w 2001 r. Oznacza to, że uwieczniony na filmie wehikuł musi liczyć sobie co najmniej 18 lat. A jednak mimo podeszłego wieku oraz ledwie 41-konnego silnika o pojemności 796 ccm pod maską, spisuje się znakomicie nawet w ekstremalnych sytuacjach. Bądź co bądź skutecznie ucieka przed policyjnym radiowozem na dystansie kilkunastu kilometrów. I w gruncie rzeczy tego wyścigu nie przegrywa. "Ambitny typ" - jak głosił niegdysiejszy slogan, reklamujący małego koreańczyka.

Reklama

W recenzjach współczesnych SUV-ów często czytamy, że samochody te, mimo terenowego sznytu, nie nadają się do jazdy po wertepach. W przeciwieństwie do daewoo tico. Wielu użytkowników tego modelu zapewne nie słyszało nawet o takich pojęciach jak: kąt natarcia, kąt zejścia, kąt rampowy, tryb offroad, nie miało do czynienia z aktywnym zawieszeniem, regulowanym prześwitem, napędem 4x4 itp. Tymczasem, jak widać, ich wóz nie boi się zjechać z asfaltu. Świetnie radzi sobie na trawie, drodze gruntowej, leśnym dukcie. Pędzi niepowstrzymanie do przodu, sprytnie omija wszelkie przeszkody, wykonuje efektowne skoki i po wykonaniu takich ewolucji bynajmniej się nie rozsypuje. 

Mówi się, że alkohol fatalnie wpływa na psychomotorykę człowieka. Sprawia, że staje się on niezdarny. Kierowca tico miał ponoć we krwi 1,5 promila, a mimo to, przyznajmy szczerze, wykazał się nienaganną techniką dynamicznej jazdy. Zachował refleks i zdolność do podejmowania szybkich decyzji (komentarz: "Żeby wszyscy trzeźwi jeździli tak sprawnie jak on, to nie byłoby wypadków"). I co na to powie świat nauki? 

A propos nauki... Dyskutując na temat finału pościgu za tico, internauci chętnie sięgają po argumenty z dziedziny fizyki. Zastanawiają się, czy jej prawa pozwalały na skuteczne wyhamowanie radiowozu czy też uderzenie w tył ściganego auta było nieuniknione (komentarze: "Nie dość, że tico z silnikiem v8, to jeszcze policjant nie zachował odległości";  "Za uderzenie w tył z premedytacją policjant powinien odpowiadać jak każdy kierowca"). Przy okazji mundurowym dostaje się również z innego powodu. Dlaczego w pogoń za uciekającym pieszo kierowcą wysłali koleżankę, a sami zostali na miejscu, ze spluwami wycelowanymi w pasażerów auta?         

Nie brakuje też głosów użalających się nad kosztami naprawy uszkodzonego radiowozu, które będą musiały być pokryte z publicznych pieniędzy ("Nowe nerki do grilla w tym bmw kupione w ASO będą dwa razy droższe niż to tico".) I tu mamy pomysł na ich obniżenie czy wręcz zbalansowanie: policja powinna sprzedać prawa do nagrania z pościgu za tico. Przecież to gotowa, brawurowa sekwencja, którą z radością przyjmie każdy twórca rodzimego filmu akcji!



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama