Cadillac marszałka Piłsudskiego odzyska świetność
W Poznaniu przywracany jest blask Cadillacowi, który równo 80 lat temu trafił do Polski jako samochód marszałka Józefa Piłsudskiego.
Cadillac Fleetwood Special Seven Passenger Limousine trafił do Polski w 1934 roku. Samochód był opancerzony, miał również specjalnie podwyższone nadwozie, by będącemu już wtedy w słabej formie marszałkowi było łatwiej wchodzić do środka. Wyposażenie obejmowało m.in. tylną kanapę z regulacją oparcia czy telefon do porozumiewania się z szoferem (przedział kierowcy można było odgrodzić specjalną szybą).
Niestety, nie wiadomo czy Józef Piłsudski odbył choć jedną przejażdżkę tym wozem. Legenda głosi, że na samochód zareagował słowami "Trumnę mi tu szykujecie". Marszałek zmarł w 1935 roku.
Po jego śmierci auto było używane przez rząd Polski, wożono nim również gości zagranicznych. Wiadomo, że w latach 1935-37 na polowania w Puszczy Białowieskiej wożony nim był Hermann Goering.
Po wybuchu wojny samochód ewakuowano razem z rządem do Rumunii, gdzie został internowany. Po wojnie Cadillac wrócił do Polski Ludowej, a jego dysponentem było Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Funkcjonariusze UB nie dbali o samochód Piłsudzkiego. Auto zostały rozgrabione, oddano do niego również strzały, ktoś sprawdzał kuloodporność, ślady widoczne są do dziś na szybach.
Wojenna zawierucha i okres komunistyczny nie przysłużyły się Cadillacowi. Stąd jego dzisiejszy stan wymaga dogłębnej renowacji.
Obecnie auto jest własnością Naczelnej Organizacji Technicznej (NOT). Sponsorem restauracji auta jest Fundacja PZU. Przetarg na renowację cadillaca wygrała poznańska firma Classical Cars z Poznania.
Jak powiedział szef firmy Paweł Sławiński, według wstępnych szacunków, prace nad autem pochłoną ok. 600 roboczogodzin. "Oznacza to, że trzy osoby będą nad nim pracować po osiem godzin dziennie - wraz z sobotami. W prace zaangażowały się także inne poznańskie firmy zajmujące się renowacją zabytkowych pojazdów. Na przełomie września i października planujemy jazdy próbne. Będziemy chcieli przejechać nim kilkaset kilometrów, żeby zyskać pewność, że pojazd nie zawiedzie np. w trakcie parady" - powiedział.
Koszt całego projektu wraz z zakupem części szacowany jest na kilkaset tysięcy złotych. Części zamienne trafią do Poznania wraz z innym, ściąganym z USA zabytkowym samochodem tego samego typu, który został już kupiony już jako "dawca" niezbędnych podzespołów.
"Samochód Piłsudskiego miał to szczęście, że większą część swego życia spędził w garażach. Konstrukcja stalowa jest więc w dość dobrym stanie. Gorzej jest z wewnętrzną konstrukcją, ówczesne samochody budowano na drewnianym szkielecie, ten szkielet w wielu miejscach jest zbutwiały" - powiedział Sławiński.
"W trakcie prac nie przewidujemy wprowadzania jakichkolwiek zmian - ten samochód musi być taki, jak w momencie opuszczania fabryki. Będzie taki sam kolor lakieru, taka sama tapicerka, odnowione zostaną wszystkie elementy ozdobne, wymienione szyby. Dwie szyby ze śladami po kulach pozostawimy - będzie pamiątka po strzałach UB" - dodał.
Według planów, po remoncie cadillac ma stanąć przy Pałacu Prezydenckim w Warszawie w specjalnej, przeszklonej kapsule. "Na podstawie porozumienia między Kancelarią Prezydenta, NOT i Fundacją PZU, auto będzie wystawione na widok publiczny. Zamysł jest też taki, by cadillac otwierał uroczyste przemarsze przy okazji świąt narodowych" - powiedział Paweł Sławiński.
Liczący 80 lat, opancerzony pojazd wyposażono w 6-litrowy silnik. Taki sam silnik trafi do remontowanego auta z samochodu - dawcy. Kompletne auto waży ok. 3,5 tony.
Wewnątrz mogło podróżować siedem osób. Cadillac palił ok. 30 litrów na 100 km, mógł jechać z prędkością ok. 100 km/h. Sprowadzone dla marszałka auto kosztowało ok. około 70 tys. ówczesnych zł - równowartość kilkunastu samochodów osobowych.