Rząd majstruje przy akcyzie od samochodów!

Rząd kolejny raz spogląda na portfele kierowców. W czasie trwającego szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach premier Mateusz Morawiecki zapowiedział zmiany w podatku akcyzowym od samochodów.

"W ramach ministerstwa finansów są toczone prace nad takim kształtem akcyzy, który przede wszystkim pozwalałby uszczelnić ten system wwożenia samochodów też wysokolitrażowych, tych powyżej dwóch, dwóch i pół litra i to ma też służyć jednocześnie promocji produkcji samochodów czystszych" - powiedział premier.

Wypowiedź premiera sugeruje, że rząd planuje ograniczyć import używanych aut z zachodu. Te wciąż cieszą się w naszym kraju ogromną popularnością. Wg najnowszych prognoz tegoroczny wynik może zamknąć się liczbą ponad 1 mln sztuk. Czego dokładnie miałyby dotyczyć zmiany w akcyzie?

Reklama

"Toczące się w MF prace dotyczą uszczelnienia obowiązującego systemu opodatkowania akcyzą samochodów osobowych, w tym głównie z dużymi silnikami. Projektowane przepisy nie przewidują zwiększenia stawek akcyzy na auta, lecz mają zapobiec oszukiwaniu zarówno nabywców używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy, jak i budżetu państwa" - poinformował Rzecznik Prasowy Resortu Finansów - Paweł Jurek.

"Obecnie zdarzają się przypadki, że sprowadzane zza granicy samochody z dużymi silnikami - powyżej 2 litrów, które opodatkowane są wyższą stawką akcyzy - są zgłaszane jako auta ciężarowe, na które akcyza nie obowiązuje, a następnie odsprzedawane jako osobowe" - argumentuje rzecznik Ministerstwa Finansów.

Ze stanowiskiem resortu nie zgadzają się jednak osoby zajmujące się sprowadzaniem samochodów. W ich opinii argumentacja Jurka świadczy o nieznajomości tematu przez Ministerstwo. Akcyza - rzeczywiście - naliczana jest bowiem wyłącznie od samochodów "osobowych", ale określenie czy dany pojazd wypełnia taką definicję ogranicza się do sprawdzenia fabrycznej homologacji. Teoretycznie istnieje więc możliwość sprowadzenia do kraju auta z homologacją ciężarową i - po zarejestrowaniu - dokonania przeróbek na auto osobowe, przy czym wiązać się to będzie np. z usunięciem fabrycznie zamontowanej grodzi oddzielającej przestrzeń ładunkową od pasażerskiej czy montażu foteli i pasów. Trzeba w tym miejscu zauważyć, że np. w Niemczech nigdy nie było takich patologii, jak auta z kratką czy kasetką bankową w bagażniku. Tam ciężarówka to - po prostu - ciężarówka lub auto dostawcze.

Teoretycznie istnieją samochody, które dałoby się przerobić na auta osobowe - np. Fiat Panda Van czy Citroen Berlingo. Jednak nie są one napędzane silnikami o dużej pojemności (powyżej 2 litrów), a o tym mówił rzecznik ministerstwa i premier.

Co jednak najważniejsze, po przeróbce samochodu ciężarowego na osobowy wydział komunikacji zgłasza ten fakt do urzędu celnego, który naliczy wówczas zaległą akcyzę jak za auto osobowe. Cała argumentacja rzecznika MF nie ma więc nic wspólnego z rzeczywistością. Nic więc dziwnego, że nikt "z branży" nie ma wątpliwości, że wbrew zapewnieniem, chodzi o podwyżkę podatku.

Kiedy można spodziewać się ingerencji w obecne przepisy?

"Bierzemy pod uwagę procesy społeczne i potrzeby społeczne i to będzie zachodziło na przestrzeni najbliższych lat, a nie poprzez jakąś gilotynę regulacyjną" - uspokaja Morawiecki. "Polska składa się nie tylko z ludzi, którzy już mają zaspokojone swoje aspiracje posiadania samochodu, ale też tych, którzy chcą mieć samochód, lepszy samochód, dlatego następuje import samochodów (...) Wśród nich są również te, które cały czas emitują do atmosfery dużo substancji szkodliwych. Tutaj zastanawiamy się nad regulacjami, które by zapobiegały wycinaniu filtrów (cząstek stałych), które by kształtowały taką strukturę nabywania nowych samochodów, która byłaby jednocześnie coraz bardziej proekologiczna, która by służyła promocji samochodów niskoemisyjnych" - dodaje.

Teoretycznie osoby planujące sprowadzenie używanego samochodu z zagranicy mogą więc spać spokojnie. Jest jednak pewien haczyk... Przy okazji wystąpienia na COP24 premier Morawicki miał też stwierdzić, że rząd "nie rozważa wprowadzenia dopłat do samochodów elektrycznych". To - mając w perspektywie ambitny plan elektromobilności (przypomnijmy: Ministerstwo Energetyki zapowiadało, że do 2025 roku po polskich drogach poruszać się ma milion elektrycznych samochodów!) i zapowiedzi zmian w akcyzie - sugerować może, że w kwestii elektryfikacji polskiego taboru rząd składnia się raczej ku metodzie kija niż marchewki... Chyba, że to całe mówienie o elektromobilności też jest całkowicie oderwane od rzeczywistości....

Przypominamy, że aktualnie obowiązują dwie stawki podatku akcyzowego na samochody osobowe: 3,1 proc. wartości pojazdu dla aut z silnikami o pojemności do 2000 cm3 lub 18,6 proc. wartości jeśli pojazd ma silnik o pojemności powyżej 2000 cm3.

Jeśli słowa premiera okażą się prawdą i rozważane zmiany rzeczywiście ograniczą się do silników spalinowych o pojemnościach powyżej 2,0 l, nowe przepisy dotkną około 10 proc. sprowadzanych do kraju pojazdów. To niewiele, a ten udział cały czas będzie spadał. W świecie motoryzacji obowiązuje przecież idea downsizingu, a więc zastępowanie większych silników mniejszymi z doładowaniem. Już dziś nie da się kupić np. nowego volvo z silnikiem większym niż 2 litry. Co nie zmienia faktu, że niektóre mają np. 400 KM mocy...

Nie można przy tym zapominać, że jest to już drugie podejście rządu Prawa i Sprawiedliwości do kwestii zmian podatku akcyzowego od pojazdów. Pierwsze - w 2016 roku - zdecydowanie przerosło autorów projektów, a sam pomysł (a raczej - morze pomysłów) okazał się kompletną klapą. Brak przemyślanej strategii i rozeznania realiów rynku wywołał panikę wśród kupujących i poskutkował skokowym wzrostem importu używanych aut w ostatnich miesiącach roku.

Nierozważne działania rządzących (przypominamy, że stawki na niektóre pojazdy wzrosnąć miały nawet dziesięciokrotnie!) sprawiły, że w grudniu 2016 roku do Polski trafiło ponad 91 tys. używanych aut, czyli o ponad 72 proc.(!) więcej niż w analogicznym okresie 2015 roku. Ostateczny efekt był więc  efekt odwrotny do zamierzonego.

Biorąc pod uwagę zamieszanie dotyczące poprzedniego projektu i kilkukrotnie zmiany dotyczące jego fundamentalnych założeń, sama zapowiedź kolejnych prac nad akcyzą dla zmotoryzowanych nie wróży nic dobrego.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy