Paliwo podrożało o 20 proc, a na stacjach kolejki

Fala paniki pojawiła się na Białorusi po decyzji Łukaszenki o dewaluacji rubla o ponad pięćdziesiąt procent.

Ludzie wykupują towary w sklepach a na stacjach benzynowych rosną kolejki, choć paliwo podrożało właśnie o dwadzieścia procent. Eksperci prognozują, że to nie koniec, ale dopiero początek kłopotów prezydenta Białorusi.

- Zatankuje do pełna, ale same przekleństwa przychodzą mi do głowy - tak zareagowała jedna z mieszkanek Mińska, która stała w kolejce po benzynę.

Po tak potężnej dewaluacji białoruskiego rubla ceny rosną jak na drożdżach. Krążą też plotki, że władze zamrożą wkłady bankowe, dlatego kolejki pojawiły się także przed bankomatami. Na razie Białorusini nie zdecydowali się na sprzedaż euro i dolarów na co liczyła władza.

- Czekamy co będzie , bo jeżeli kurs skoczył z trzech do pięciu tysięcy to dlaczego nie poczekać aż będzie dziesięć tysięcy - argumentują.

Reklama
RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy