Jak zaniżyć wycenę auta?

Towarzystwa ubezpieczeniowe wciąż szukają pomysłów, jak oszukać klienta.

Częstą praktyką ubezpieczycieli jest pobieranie zawyżonej składki przy ubezpieczeniu od zawyżonej wartości auta. Dopiero przy rozliczaniu szkody tę wartość weryfikuje się do ponoć realnej, wynikającej z wartości rynkowej.

Zwykle różnica jest poważna, a czasami wręcz powalająca, dochodząca do 38 % w ciągu 20 dni trwania ubezpieczenia (przypadek z życia wzięty). Zaskakujące jest to, jak towarzystwa precyzyjnie potrafią ocenić stan techniczny pojazdu skradzionego, podczas gdy ten sam pojazd podstawiony do oględzin przy zawieraniu polisy jest wyceniony zwykle za wysoko i niechlujnie.

Ale dzisiaj nie o tym. Jeden z krakowskich oddziałów znanego towarzystwa ubezpieczeniowego (TU) próbował nie wypłacić klientowi odszkodowania, ponieważ - jak się to ładnie określa w opiniach rzeczoznawczych - odkształcenia pojazdów biorących udział w zdarzeniu nie korelują ze sobą (!!!), a okoliczności zdarzenia deklarowane przez uczestników nie zgadzają się z materiałem dowodowym zebranym oczywiście przez TU (czasami wbrew opinii policji, która spisała notatkę na miejscu zdarzenia).

Reklama

Klient, nie dając się zbyć za pomocą tych wykrętów, zażądał wizji i przesłuchania uczestników zdarzenia. TU przyparte do muru uwzględniło argumenty klienta, co zostało nawet poparte stosowną opinią rzeczoznawcy (to rzadkość i chyba straci on pracę w tym TU, gdyż zwykle pisał opinie jak na zamówienie i nigdy mu się okoliczności zdarzenia z natury nie zgadzały z tymi deklarowanymi przez uczestników... ).

W tej sytuacji TU musiałoby wypłacić klientowi znaczną kwotę za szkodę. Notabene szkodę i tak rozliczoną z pokrzywdzeniem klienta, bo zaliczoną jako całkowita. Aby tego uniknąć, TU poprosiło poszkodowanego o przedstawienie umowy kupna-sprzedaży auta.

Ważne jest to, że auto było sprowadzane w imporcie prywatnym z zagranicy. Klient, czego nie ukrywał, kupił auto okazyjnie i nic nie przeczuwając pokazał fakturę zakupu na kwotę znacznie niższą, niż wyliczyło wartość auta TU. Na tej podstawie towarzystwo przeliczyło szybciutko wartość szkody pod nową wykazaną na umowie wartość auta i okazało się, że klient jednym zapisem stracił 11 000 zł (!!!) i do wypłaty zamiast 14 400 zł, jak wyszło w pierwszej wersji rozliczenia, otrzymał tylko 3400 zł i to jeszcze z propozycją w drodze ugody, a więc ze zrzeczeniem się wszelkich roszczeń względem TU!

Obecnie sprawa została skierowana do sądu.

Porad naszym Czytelnikom udziela krakowska Kancelaria Prawna "Kurier".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: oszukać | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL