Gdzie są pieniądze polskich kierowców. Też chcielibyśmy wiedzieć...
Nie jest tajemnicą, że połowa ceny litra benzyny to różnego rodzaju obciążenia podatkowe, trafiające do budżetu państwa.
W cenie każdego litra benzyny zawarte są aż trzy podatki: akcyza, VAT oraz opłata paliwa, która kilkanaście lat temu zastąpiła w Polsce podatek drogowy. O jakich kwotach mowa, i gdzie - w ostatecznym rozrachunku - trafiają te pieniądze?
Obecnie w Polsce akcyza na benzynę wynosi 1565 zł za 1000 litrów. Akcyza na olej napędowy jest niższa i wynosi 1048 zł za 1000 litrów. Przeliczając na litry daje to kwoty 1,56 zł w wypadku benzyny i 1,04 w wypadku oleju napędowego. Nieco mniej niż złotówkę, czyli ponad 1/5 ceny litra paliwa, stanowi podatek VAT. Najmniej - ok. 10 groszy - naliczane jest przez państwo z tytułu opłaty paliwowej.
Na pozostałe 50 proc. ceny litra paliwa składa się cena paliwa w rafinerii oraz marża sprzedawców. Warto jednak wiedzieć, że zarówno wytwórca, jak i właściciel stacji benzynowej, zarabiają na kierowcach raczej niewiele.
Dla przykładu, w pierwszym kwartale zeszłego roku rafinerie zarabiały na każdej przetworzonej baryłce (1 baryłka to około 159 litrów) około 4 dolarów. Na litrze producent zyskiwał więc około 7 gorszy. Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie marże wytwórcy i sprzedawców w znacznym stopniu minimalizują wpływ wahnięć cen ropy na światowych rynkach.
Mało kto wie, że w pierwszym kwartale tego roku, gdy cena surowca znacznie wzrosła, wzorcowa marża Orlenu naliczana od przetworzenia każdej baryłki spadła do zaledwie 1,5 dolara. Na litrze paliwa rafineria zarabiała więc niecałe trzy grosze! W tym czasie władze nie zdecydowały się na jakąkolwiek obniżkę podatków, na każdym litrze paliwa Skarbu Państwa wciąż zarabiał więc około 2,7 zł. To aż 90 razy więcej niż producent!
Co więcej, rzeczywista cena wyprodukowania przez rafinerię litra paliwa jest jeszcze niższa. Na ostateczna kwotę naliczaną przez wytwórcę wpływ mają bowiem obowiązujące przepisy. Dla przykładu, rafinerie muszą utrzymywać rezerwę nienaruszalną, która w przypadku braku dostaw surowca pozwoli na funkcjonowanie kraju przez 90 dni. Chociaż firmy nie zdradzają, jak dużo środków pochłania zgromadzenie i utrzymanie takich zapasów, koszty operacji są ogromne.
Myli się również ten, kto sądzi, że duży wpływ na wysokie ceny paliw mają właściciele stacji benzynowych. Chociaż obserwowane na stacjach poszczególnych sieci różnice w cenach to w dużej mierze właśnie ich zasługa, marża stacji rzadko przekracza 6 proc. całkowitej ceny litra paliwa. Organizowanie przez kierowców akcji, których celem jest bojkot tej czy innej sieci, wydaje się więc mijać z celem...
Co ciekawe, wraz ze zbliżającym się terminem wyborów część polityków coraz głośniej mówi o konieczności obniżenia podatku akcyzowego na paliwa. Głównym orędownikiem tej idei wydaje się być ostatnio wicepremier Waldemar Pawlak. Problem w tym, że zarządzany przez niego PSL znajduje się na granicy progu wyborczego, a sam wicepremier, stroniąc od hipokryzji, nie ukrywa, że - jego zdaniem - obniżka nastąpić powinna właśnie przed wyborami...
Pomysł Pawlaka trudno traktować na poważnie, zwłaszcza, że jego głos wydaje się być osamotniony - w tej sprawie nie wypowiedział się nawet minister finansów, Jacek Rostowski.
W Internecie spotkać można jednak wiele komentarzy świadczących o tym, że proponowany przez Pawlaka scenariusz mocno odcisnąłby się na tempie modernizacji naszych dróg. Część analityków sugeruje bowiem, że mniejsza liczba pieniędzy płynących z kieszeni kierowców do budżetu oznaczałaby również mniejszą liczbę inwestycji drogowych - w tym niezbędnych remontów.
Taka teoria stoi jednak w sprzeczności z informacjami przytaczanymi przez Adriana Furgalskiego - dyrektora w Zespole Doradców Gospodarczych TOR - istniejącej od 1998 roku niezależnej firmy consultingowej, wspierającej przedsiębiorców z sektora transportowego.
W jednym z niedawnych wywiadów Furgalski przypomniał, że wpływy do budżetu, jakie budżet państwa otrzymuje dzięki kierowcom, każdego roku wynoszą około 55 mld złotych. Z tej kwoty nie są jednak finansowane nowe inwestycje, na które środki zapewnia Unia Europejska i zaciągnięte przez Polskę kredyty. Z wpłaconych przez kierowców 55 mld czerpie się jednak środki na remonty oraz drogową administrację. Problem w tym, że w zeszłym roku na ten cel wydano zaledwie 3 mld zł. Co więc stało się z pozostałymi 52 mld "ofiarowanymi" państwu przez kierowców?
Też chcielibyśmy wiedzieć...