Drożej przy dystrybutorze

Ceny ropy na światowych rynkach biją rekordy. Nasze rafinerie najprawdopodobniej dzisiaj poinformują o kolejnej podwyżce cen paliw. Kierowcy, którym dotąd sprzyjało umacnianie się złotego do dolara, wkrótce będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Wczoraj baryłka ropy Brent w Londynie kosztowała 46,80 USD, najwięcej w historii. Odkąd cena w połowie miesiąca zaczęła piąć się w górę (rosła przez osiem kolejnych sesji - takiej serii nie obserwowano od bardzo dawna), wzrosła już łącznie o prawie 14%. W Nowym Jorku cena baryłki lekkiej arabskiej odmiany surowca przekroczyła psychologiczną barierę 50 USD.

Gwałtownego wzrostu cen surowca nie odczuły jeszcze portfele naszych kierowców. - Szczęśliwie pierwsze dni ostatnich zwyżek cen ropy zbiegły się w czasie ze wzrostem wartości złotego - mówi Urszula Cieślak, analityk z łódzkiego biura Reflex, monitorującego nasz rynek paliwowy. Tydzień temu za dolara płacono 3,52 zł, najmniej od ponad pięciu lat. W stosunku do amerykańskiej waluty złoty wyraźnie umacniał się zresztą już przez poprzednie dwa tygodnie, dzięki czemu - przy stosunkowo stabilnych notowaniach ropy - rafinerie mogły pozwolić sobie nawet na przejściową obniżkę cen paliw w hurcie.

- Nie każda zmiana cen w rafineriach jest widoczna przy dystrybutorze. Przy wahaniach cen hurtowych średnie ceny paliw na stacjach kształtują się we wrześniu na stałym poziomie - informuje Urszula Cieślak. Wszystko wskazuje jednak na to, że w końcu detaliści będą musieli podnieść ceny. - Prawdopodobnie dzisiaj ceny paliw z rafinerii znów pójdą w górę, bo znajdują się w Polsce poniżej parytetu importowego. Spodziewamy się podwyżek rzędu 2-3 groszy na litrze benzyn i 4-5 groszy na litrze oleju napędowego - mówi U. Cieślak.

Taka skala podwyżek, stosunkowo niska w porównaniu z tempem wzrostu cen ropy, wskazywałaby, że koncerny paliwowe powstrzymują się z podniesieniem marż. W przypadku Orlenu marża brutto na sprzedaży spadała przez siedem ostatnich kwartałów. O dalszym ewentualnym podnoszeniu cen zdecydują notowania ropy na świecie i złotego do dolara. Zdecydowanie większe znaczenie będzie miał jednak pierwszy czynnik, bo jeśli spełni się czarny scenariusz analityków paliwowych, w krótkim okresie ropa może zdrożeć jeszcze o jedną piątą - do 60 USD za baryłkę. Zdaniem ekonomistów, złoty może się zaś umocnić w stosunku do amerykańskiej waluty o kilka, kilkanaście groszy - czyli najwyżej o 5%.

- Wszystkie czynniki działające na zwyżkę cen ropy zbiegły się w jednym czasie - twierdzi Tim Noest, broker rynku paliw z ADM Investor Services International w Londynie. Na wzrost notowań surowca wpływają wyjątkowo niskie zapasy w USA, gdzie w rejonie Zatoki Meksykańskiej dwa tygodnie po przejściu huraganu Ivan, dzienne wydobycie jest o 500 tys. baryłek niższe od normalnego. Nadal też nie wiadomo, co wydarzy się w Nigerii, produkującej najwięcej ropy wśród państw afrykańskich. Tam partyzanci, grożą zniszczeniem instalacji naftowych, należących m.in. do Shella i włoskiego ENI. Wreszcie wciąż niepewny jest los dostaw ropy do Chin z Jukosu. Napięcie na rynkach paliwowych lekko może rozładować wczorajsza decyzja Arabii Saudyjskiej, która zobowiązała się zwiększyć wydobycie o 1,5 mln baryłek, do 11 mln baryłek dziennie.

Ropa napędza inflację

Drożejące paliwa i inne surowce w największym stopniu odpowiadają za wzrost cen w Polsce. Podczas gdy w sierpniu inflacja wyniosła 4,6% w skali roku, to ceny paliw wzrosły aż o 14,8%. Zdaniem analityków DI BRE Banku, ceny ropy mają jednak mniejszy wpływ na gospodarkę Polski w porównaniu z innymi krajami OECD. Wynika to m.in. z mniejszego udziału ropy w źródłach energii (na rzecz węgla i gazu). Ponadto w tym roku wzrost cen surowców na światowych rynkach "amortyzuje" w pewnym stopniu umocnienie złotego.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas