Absurdalny przetarg. Jak policja wydaje nasze pieniądze

18 grudnia na naszych łamach ukazał się tekst dotyczący opolskiej policji, w którym informowaliśmy o przetargu na nowe nieoznakowane radiowozy z absurdalnie krótkim terminem realizacji (niespełna 5 dni!).

W odpowiedzi Komenda Policji w Opolu wydała oświadczenie, w którym zarzuca naszej redakcji złą wolę. Tyle tylko, że - łagodnie mówiąc - mija się z prawdą...

W naszym artykule informowaliśmy, że - chcąc zasięgnąć informacji - w sprawie kontaktowaliśmy się z osobami wskazanymi w dokumentacji przetargowej (dane do wiadomości redakcji). Od nich dowiedzieliśmy się, że termin realizacji wynika "z harmonogramu wydatkowania otrzymanych przez komendę środków". Nie udało nam się jedynie skontaktować z osobą odpowiedzialną za techniczną specyfikację zamawianych pojazdów - pan Tomasz (nazwisko do wiadomości redakcji) był nieuchwytny.

Piszący się nie pofatygował

Mimo tego, w oświadczeniu podpisanym przez insp. Zbigniewa Białostockiego - zastępcę komendanta wojewódzkiego policji - czytamy, że "Piszący artykuł nawet nie pofatygował się by publikowane treści sprawdzić również u ogłaszającego przetarg czyli w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Opolu, która jako zamawiający realizuje postępowania przetargowe zgodnie z obowiązującymi normami prawnymi oraz z zasadą zachowania uczciwej konkurencji i bezstronności." Albo więc pan komendant został wprowadzony w błąd, albo czytanie ze zrozumieniem nie jest mocną stroną opolskiej policji.

Reklama

W oświadczeniu zarzuca się nam również, że "zarzuty piszącego artykuł są bezzasadne, a wręcz nieprawdziwe". W tym samym piśmie zastępca komendanta podtrzymuje jednak, że termin otwarcia ofert przetargowych to 23 grudnia, a termin dostawy pojazdów (w stosunku do którego użyliśmy słów "absurdalnie krótki") - 27 grudnia...

Nieścisłość?

Pan komendant zarzucił nam też, że do artykułu wkradła się pewna nieścisłość - przetarg rozpisany został 5 a nie, jak napisaliśmy, 13 grudnia. Sęk w tym, że - podany termin 5 grudnia, był dniem ogłoszenia poprzedniego przetargu, który został unieważniony, gdyż żaden z oferentów nie zaproponował pojazdów mieszczących się w policyjnym budżecie. Dalej - w piśmie od pana komendanta - czytamy jednak, że "Zamawiający tego samego dnia po unieważnieniu wszczął nowe postępowanie przetargowe, utrzymując dotychczasowy opis przedmiotu Zamówienia z terminem otwarcia ofert 23 grudnia 2013 roku oraz terminem dostawy 27 grudnia 2013 roku." Podana przez nas data rozpoczęcia przetargu, o którym mowa w artykule - 13 grudnia - jest więc, jak najbardziej prawidłowa! Nasz tekst dotyczył bowiem aktualnie trwającego przetargu, a nie innych, które - z różnych przyczyn - zostały unieważnione w przeszłości.

Nie zmienia to jednak faktu, że sam przetarg przygotowany został w niezwykłym pośpiechu, by - jak zaznaczyliśmy w poprzednim tekście - spożytkować środki, jakie są jeszcze w budżecie opolskiej policji. Świadczy o tym chociażby fakt, że takie aspekty, jak np. wyposażenie czy osiągi zamawianych pojazdów zdają się mieć dla policji marginalne znaczenie (waga kryterium to zaledwie 20 proc.). 80 proc. wagi przypada na cenę a warunkiem uczestnictwa w przetargu jest dotrzymanie wskazanych przez policję terminów... Zgodnie z tym, co napisaliśmy w naszym artykule, chodzi więc o to, by - za wszelką cenę - wydać pieniądze przed końcem roku, co sprawi, że nie trzeba będzie ich oddawać.

Bo się zbliża koniec roku

Pan komendant wyjaśnił natomiast, skąd wziął się niebywały pośpiech, z jakim opolska policja stara się pozbyć finansowej nadwyżki. Jak czytamy w oświadczeniu "Pod koniec roku dziewięć samorządów województwa opolskiego poinformowało nas o przekazaniu środków finansowych na potrzeby Policji. Zakup samochodów realizowany jest za połączone środki pochodzące z budżetu Policji (w wysokości 50%) oraz środki finansowe z samorządów terytorialnych województwa opolskiego (w wysokości 50%)".

Okazuje się więc, że przetargom z absurdalnymi terminami realizacji winna jest nie tylko policja, ale też samorządy, które - przekazując środki pod koniec roku - podrzucają policjantom kukułcze jajo. Problem jest zdecydowanie głębszy niż może się wydawać, dotyczy bowiem przepisów obowiązujących obecnie w całej "budżetówce". To właśnie pod koniec roku państwowe pieniądze wydawane są w ogromnym pośpiechu i - najczęściej - na byle co. Dochodzi wówczas do absurdalnych sytuacji, w których firmy mają po cztery dni na dostawę nowych samochodów, gdy średni czas oczekiwania u dealera waha się od kilku tygodni, do kliku miesięcy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: tekst
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy