Zwierzęta bez OC
Co roku na drogach dochodzi do tysięcy zdarzeń, w których wybiegające z lasu zwierzęta zderzają się z autami. Koszty remontu samochodu są duże, a wciąż brakuje wykładni, kto ma wypłacić odszkodowanie.
Odpowiedzialne za zderzenie ze zwierzęciem może być koło łowieckie, zarządca drogi lub też sam kierowca. Wszystko zależy od miejsca i czasu, w którym doszło do takiego wypadku.
Jeśli obok drogi widnieje znak: "uwaga na zwierzęta leśne", to w razie zderzenia kierowca nie ma co liczyć na odszkodowanie. Jeżeli natomiast nie ma takiego znaku, to wtedy na kierowcę spada kolejny kłopot. Zarządcy dróg zazwyczaj wynajmują rzesze prawników i udawadniają przed sądem, że jest to wypadek losowy.
Za stłuczkę można także zaskarżyć koło łowieckie, ale w tym przypadku, kierowca nie może liczyć na łatwe zwycięstwo. Poszkodowany kierowca wygra sprawę tylko, jeśli udowodni, że w lesie jest za dużo zwierząt lub że winę ponosi organizator polowania, który nagonił zwierzę pod koła samochodu.
Prawnicy mówią krótko: Bardzo trudno szaremu człowiekowi, kierowcy, który nie ponosi żadnej winy za zderzenie ze zwierzęciem, dochodzić później swoich praw. Szanse na to, iż poszkodowany kierowca wygra sprawę o odszkodowanie, są znikome, a w gąszczu przepisów gubią się nawet najlepsi adwokaci.
Najprostszym i najpewniejszym wyjściem dla kierowców jest więc ubezpieczenie auto-casco, ponieważ zderzenie ze zwierzęciem może spowodować olbrzymie straty: w wysokości nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Jeśli nie jesteśmy ubezpieczeni, to oprócz kosztów sądowych czy wynajęcia adwokata zapłacimy również za uszkodzone auto, ponieważ bardzo trudno jest znaleźć winnego zderzenia w gąszczu przepisów polskiego prawa.
W ubiegłym roku w samym tylko w województwie śląskim doszło do ponad 1100 kolizji, których przyczyną było nagłe wtargnięcie zwierząt na jezdnie. Wydarzyło się też 13 wypadków, w których 20 osób zostało rannych. Policyjne statystyki nie mówią, ile zwierząt zginęło. Szacuje się jednak, że co roku pod kołami ginie około 20% populacji lisów, kun, tchórzy, zajęcy, borsuków, około 30 tysięcy jeży i 20 tysięcy saren, liczne płazy i gady.
Co więc zrobić, by uchronić zwierzęta i siebie? Są już rozwiązania techniczne, które odstraszają zwierzęta. Na samochodzie można montować emitery ultradźwięków, które ponoć mają odstraszać zwierzynę leśną, jednak nikt nie gwarantuje ich działania.
Natomiast istnieją specjalne słupki przydrożne, które wyposażone w odblaski odbijają reflektory samochodu i zmieniając kolor na czerwony kierują strumień światła w las. Niestety, ich stosowanie w Polsce nie jest jeszcze popularne. A przeciętnie likwidacja jednej kolizji ze zwierzęciem kosztuje tyle samo, co "osłupkowanie" dwóch kilometrów drogi.
Dlatego przede wszystkim trzeba zdać się na własną ostrożność. Warto pamiętać, że zwierzęta mogą biegać szczególnie po nowych odcinkach dróg, które często przecinają zwyczajowe szlaki ich wędrówek.
Trzeba pamiętać, że zwierzęta płowe poruszają się w stadach, więc jeśli drogę przebiegnie jedna sarna, można się spodziewać następnych.
Niebagatelne znaczenie ma prędkość. Uderzony z prędkością 100 km/h zając zadziała na samochód z siłą 125 kg. Potrącona sarna da efekt cztery razy większy...
Dlatego jadąc leśną drogą, szczególnie w nocy - zwolnijmy. Podobnie jak w medycynie, w tym przypadku również sprawdza się powiedzenie - "lepiej zapobiegać niż leczyć".