Zmniejszają ryzyko wypadku o 20 proc. - inne kraje mogą się od nas uczyć

W Polsce już od 16 lat kierowcy mają obowiązek stosowania świateł przez cały rok, niezależnie od pory doby. Nie brak jednak krajów, w których przepisy są w tej kwestii znacznie bardziej liberalne. Przykładem może być Australia, gdzie naukowcy dopiero przekonują kierowców, że warto korzystać ze świateł do jazdy dziennej.

W Polsce obowiązek jazdy na światłach mijania przez całą dobę wprowadzono na długo przed upowszechnieniem się świateł do jazdy dziennej. Stało się to dokładnie szesnaście lat temu w kwietniu 2007 roku. Mimo tego wielu zmotoryzowanych wciąż zapomina o konieczności włączenia świateł.

Ile dziś zapłacić trzeba za takie gapiostwo?

Reklama
  • za jazdę bez świateł (mijania lub DRL) w okresie od świtu do zmierzchu grozi nam mandat w wysokości 100 zł i 2 punkty karne,
  • za jazdę bez świateł (mijania) w okresie od zmierzchu do świtu taryfikatory przewidują mandat w wysokości 300 zł i 6 punktów karnych,
  • za jazdę bez wymaganych świateł w tunelu, niezależnie od pory doby, kierowca ukarany zostanie mandatem w wysokości 200 zł i 6 punktami karnymi.

Warto przypomnieć, że zgodnie z obowiązującymi przepisami ze świateł do jazdy dziennej korzystać można wyłącznie w okresie od świtu do zmierzchu "w warunkach normalnej przejrzystości powietrza". Oznacza to, że kierowca zobowiązany jest do włączenia świateł mijania chociażby w czasie opadów atmosferycznych czy zamglenia.

Światła mijania przez całą dobę - Polska chlubnym wyjątkiem

Polskie przepisy dotyczące oświetlenia pojazdów uznać można za dość restrykcyjne. W wielu krajach naukowcy wciąż przekonywać muszą opinię publiczną, co do zasadności używania świateł przez cały rok.

Jako przykład wymienić można chociażby Australię, gdzie z uwagi na nasłonecznienie kierowcy niechętnie korzystają nawet ze świateł do jazdy dziennej. W jaki sposób ich stosowanie przekłada się na prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku drogowym?

Światła do jazdy dziennej poprawiają bezpieczeństwo na drodze

By przekonać kierowców do jazdy z włączonymi światłami Centrum Badań nad Wypadkami Uniwersytetu Monash w Melbourne pokusiło się o ciekawą analizę. Naukowcy przeanalizowali dane dotyczące wypadków drogowych z czterech regionów:

  • Nowej Południowej Walii,
  • Wiktorii,
  • Queensland,
  • Zachodniej Australii.

Chodziło o wypadki zgłoszone lokalnej policji w latach 2010-2017.  W ramach kwerendy naukowcy wykazali się tu tytaniczną pracą - przeanalizowano numery VIN wszystkich uczestniczących w wypadkach pojazdów, by sprawdzić, które z nich wyposażone były fabrycznie w oświetlenie do jazdy dziennej. Wnioski?

Kierowcy zapominają włączać światła?

Z badań wynika, że prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku drogowym pojazdu fabrycznie wyposażonego w światła do jazdy dziennej jest mniejsze o 7,6 proc. w stosunku do samochodu, który nie dysponuje światłami DRL. Mowa jednak o danych uśrednionych, które nie uwzględniają zmiennych warunków dobowych.

Badania wykazały, że prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku autem ze światłami do jazdy dziennej spada aż o 20,3 proc. "o świcie i zmierzchu" na drogach z ograniczeniem prędkości powyżej 47 mil (75 km) na godzinę!

Nie jest to jednak zaskoczeniem - właśnie o świcie i zmierzchu odczuwamy największy dyskomfort powodowany przez wady wzroku, a wielu kierowców przypomina sobie o obowiązku włączenia świateł mijania dopiero, gdy przestają cokolwiek widzieć.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: światła do jazdy dziennej | światła mijania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy