Wrzucają do sieci filmiki. Z czystej, nieskalanej myśleniem głupoty?
Jak już informowaliśmy po trwającym rok dochodzeniu policja zidentyfikowała kierowcę Audi RS5, który pędził autostradą A4 z prędkością ponad 260 km. Prowadził samochód jedną ręką, ponieważ w drugiej trzymał telefon komórkowy, za pomocą którego uwieczniał swój wyczyn. Nagranie zamieścił w Internecie. Autor filmiku, 21-letni mieszkaniec Krakowa, stanął przed sądem i został ukarany półrocznym zakazem prowadzenia pojazdów oraz grzywną w wysokości 3000 zł.
Ot, incydent jak incydent. Jeden z wielu podobnych. Zanim jednak wzruszymy ramionami i przejdziemy do porządku dziennego nad tego rodzaju kretyńskimi zachowaniami warto zastanowić się nad ich przyczynami. Dlaczego to robią? Dla własnej satysfakcji, zaspokojenia chorych ambicji, zagłuszenia kompleksów? Z czystej, nieskalanej myśleniem głupoty? Dla wątpliwej sławy? A może z chęci dorównania swoim idolom? Na przykład cieszącym się ogromną, aczkolwiek dla zwykłych śmiertelników zupełnie niezrozumiałą popularnością tzw. youtuberom.
W sieci wciąż można znaleźć film pt. "Ryzykujemy życie przy 350 km/h w Audi R8", firmowany przez niejakiego Kruszwila, uznawanego za jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci, funkcjonujących w polskiej cyberprzestrzeni. Nagranie, trwające prawie 16 minut, czyli jak na współczesne internetowe standardy bardzo długie, trafiło do Internetu we wrześniu ubiegłego roku i od tego czasu doczekało się prawie 1,2 miliona wyświetleń, niemal 6500 komentarzy i 65 tys. "łapek w górze" (sam kanał YT, gdzie zostało opublikowane, subskrybuje 1,17 mln osób). Ma dwóch bohaterów, strachliwego i odważnego. Kierowca tytułowego Audi, kryjący się za maseczką i ciemnymi okularami, odgrywa człowieka panicznie bojącego się naprawdę szybkiej jazdy. Jest motywowany przez rzeczonego Kruszwila, pasażera auta i kamerzystę. Słowami: "dawaj... szybciej... jesteś żałosny... słaby... nie potrafisz jeździć... jak nie pojedziesz szybciej, to płacisz za benzynę... ciśnij... byle jaki frajer pojechałby tu trzysta... nie bój się, nie zginiemy, ja jestem nieśmiertelny..." I tak przez kwadrans.
W pewnej chwili role się odwracają, kierowca nabiera śmiałości, pęka granica 300 kilometrów na godzinę. Za to jego pasażer zaczyna się bać i dostaje mdłości. Fajne? Pewnie tak, skoro zyskało milionową rzeszę widzów i spotkało się z taką aprobatą. Aha, jeszcze na początku dowiadujemy się, że miejscem akcji niemiecka autostrada, na której nie obowiązują ograniczenia prędkości. Taka informacja, trudna do zweryfikowania, ma zapewne chronić przed prawnymi konsekwencjami szaleńczej jazdy.
Kruszwil (występuje także jako Lord Kruszwil), rocznik 2001, zdążył już podpaść prawu. Jak donosiły media, jego "twórczą" działalnością postanowił zainteresować prokuraturę Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Jak jednak można się domyślać, takie informacje tylko przysparzają nastolatkowi popularności.
Dodajmy, że "Ryzykujemy życie..." nie jest jedynym jego filmem dotyczącym motoryzacji. W Internecie bez trudu można trafić na równie fascynujące dzieło (1,89 mln wyświetleń), na którym Kruszwil obrzuca jajkami i innymi produktami spożywczymi Jaguara. Za to, że nie spełnia jego oczekiwań. Bo on chciał auto za milion złotych. Właśnie... Audi R8. Ciąg dalszy znamy.
Niektórzy twierdzą, że to, co robi Kruszwil i jego partner, Kamerzysta, to satyra, kpina z szołbiznesu. Jeśli nawet tak, to mało kto z odbiorców (podobnie ja i my) cienkość i finezję owej rzekomej kpiny wyczuwa, biorąc wyczyny wspomnianej dwójki najzupełniej na serio. Rezultat? Taki jak na wstępie...