Weekend pełen tragedii

Blisko 50 osób zginęło, a ponad 270 zostało rannych w wypadkach, do których doszło w weekend na polskich drogach.

article cover
INTERIA.PL

Co trzecią śmiertelną ofiarą był pieszy. Policja zatrzymała prawie 700 pijanych kierowców. Funkcjonariusze nie mają wątpliwości, że tak duża liczba zdarzeń to efekt połączenia fatalnej pogody i głupoty kierowców.

- Warunki są trudne, jest ślisko. Do większości wypadków doszło dlatego, że kierowcy jechali zbyt szybko, wpadli w poślizg, nie zapanowali nad samochodem i doprowadzili do zderzenia z innym samochodem - mówi Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji. Funkcjonariusze apelują do kierowców o rozwagę. - Musimy bardziej uważać - jedziemy wolniej, staramy się prawidłowo wykonywać wszystkie manewry i nie wykonujemy ich wtedy, kiedy jest chociażby minimalne ryzyko np. poślizgu - zaznacza.

Jak się okazuje, co trzecią śmiertelną ofiarą wypadku był w ciągu minionego weekendu pieszy. Policja apeluje, by nie zapominać o światłach odblaskowych. Dzięki nim kierowca ma szansę zobaczyć pieszego już z odległości stu metrów. - O tej porze roku zwyczajowo dochodzi do dużej liczby wypadków, w których poszkodowani są piesi. Szybko zapada zmierzch i dlatego policja apeluje, żeby pieszy zawsze poruszał się zgodnie z przepisami. Zawsze powinien mieć jakiś odblask - mówi Grażyna Puchalska.

Przy prędkości 90 kilometrów na godzinę samochód pokonuje 25 metrów w ciągu sekundy. Wystarczy odrobina mgły i kierowcy pozostaje na reakcję mniej niż sekunda, czyli przeważnie za mało, by uniknąć wypadku. Jeśli pieszy ma odblask, prowadzący samochód ma cztery sekundy, by go ominąć.

Na polskich drogach zagrożenie wciąż stwarzają pijani kierowcy. W ciągu zaledwie dwóch weekendowych dni zatrzymano ich blisko siedmiuset. Aż strach pomyśleć, ilu w ręce policji nie wpadło.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas