Wałęsa, Zientarski i inni. Skąd w Polakach tyle zawiści?
To zadziwiające, z jaką łatwością Polacy ferują wyroki w sprawach, na których się nie znają lub mają o nich jedynie blade pojęcie - napisaliśmy w tekście pt. "Nie ma litości dla Zientarskiego, Wałęsy...".
Tekst ten wywołał burzę (zobacz ponad 2500 komentarzy). Poniżej publikujemy komentarz autorstwa jednego z naszych Czytelników (podpisał się "Kpiarz"), który wyjaśnia skąd - jego zdaniem - bierze się w Polakach, przy tego typu sprawach, zawiść. Droga redakcjo. Chętnie odpowiem na pytanie, skąd w Polakach tyle zawiści. Otóż przeciętny Polak za przekroczenie prędkości o 20 km/h na czteropasmowej drodze z idiotycznym ograniczeniem do 70 km/h jest nazywany Piratem, przestępcą, karanym mandatem bez możliwości odwołania (fotoradar), a przy odrobinie pecha traci jeszcze dowód rejestracyjny auta, bo wskutek własnej skrywanej szczytnie biedy jeździ samochodem starszym niż ona sam i zawsze można w nim znaleźć jakieś usterki techniczne, jak choćby przekroczenie dopuszczalnego poziomu emisji spalin.
Jedna podróż z dzieciakami na weekend nad morzem kosztuje przeciętnego Polaka czasami więcej niż jest wart jego samochód, o czym przekonuje się po otrzymaniu przesyłek z mandatami.
I taki Polak słyszy, że oto gwiazda telewizji motoryzacyjnej, nawiasem mówiąc wykreowana przez swojego tatusia - ulubieńca i wazeliniarza kacyków poprzedniego ustroju, pędzi przez Warszawę z prędkością 200 km/h, rozbija nie swoje auto o wartości przekraczającej dziesięcioletni dochód przeciętnego Polaka i zabija swojego kolegę, a potem... nic się nie dzieje.
Gwiazda moto-TV nie jest nazywany piratem, przestępcą, zabójcą - gloryfikuje się go i broni na wszelkie sposoby, a sąd wykazuje nieprzeciętne zrozumienie dla jego zaświadczeń lekarskich, biegli jakoś dziwnie mętnie się wypowiadają na temat przyczyn wypadku, a w mediach ukazują się właśnie takie artykuły (...).
Takie rzeczy nie dzieją się, kiedy Policja karze przeciętnego Polaka za jazdę rowerem po wiejskiej drodze w stanie po spożyciu jednego piwa, ani kiedy ów Polak spowoduje stłuczkę swoim starym samochodem.
Ten długi wywód jest prostą odpowiedzią na pytanie zadane na wstępie tego artykułu - skąd w Polakach tyle zawiści - otóż stąd właśnie, że nikt w ich obronie nie napisze takiego artykułu wzywającego do zaufania do sądu, karcącego żądnych krwi głupków, dla których każde zdarzenie na drodze jest wyłącznie winą kierowcy.
Przeciętnemu Polakowi nie zdarza się stan pomroczności jasnej - w całej historii tego kraju odnotowano tylko jeden taki przypadek i nie dotyczył Polaka-szaraczka, ale słusznie urodzonego młodzieńca. Szaraczkom się takie choroby nie przytrafiają - to statystyczne zjawisko dziwi wszystkich z wyjątkiem autorów takich propagandowych artykułów, którzy zdają się nie widzieć, że prawo inaczej funkcjonuje wobec szaraczków, a zupełnie inaczej wobec tych ze "słusznymi genami".
Teraz ja spytam Pana Autora - jest Pan takim idiotą, że Pan tego nie widzi, czy też wziął Pan sporą zaliczkę za ten przesiąknięty "obiektywizmem" artykulik?
A może prawdziwym Autorem jest sławny i chyba nadal wszechmocny Tatuś sprawcy?
Wyjaśnię Panu Autorowi jeszcze jedno - otóż gdyby Pan napisał ten tekst o zawiści jako zjawisku socjologicznym, to pewnie bym się z Panem zgodził, bo ostatnimi czasy dziwnie się rozpleniło i wzmocniło kilka naszych wrednych cech narodowych.
Problem w tym, że wcale nie chodzi Panu o wzmocnienie zaufania do sądu, nie chodzi Panu o napiętnowanie owej bezinteresownej polskiej zawiści jak to czynił Wańkowicz - Pan zwyczajnie broni sprawcy śmiertelnego wypadku - i to tylko dlatego, że ten sprawca jest osobą publicznie znaną.
Dlaczego nie napisał Pan takiego artykułu w obronie szarych "piratów" pędzących 70 km/h przez zabitą dechami, czterozagrodową wiochę z fotoradarem? Dlaczego nie napisze Pan artykułu o kretyńskich ograniczeniach prędkości w miejscach zupełnie tego nie uzasadniających, albo nie stanie Pan w obronie drzew wzdłuż mazurskich dróg wycinanych tylko po to, żeby tacy kretyni jak bohater Pańskiego artykułu mogli jeszcze szybciej po nich jeździć?
Dlaczego nie napisze Pan, że pojęcie "bezpieczeństwa na drogach" dawno zostało już zdezaktualizowane i zdewaluowane, bo wszystkie ograniczenia, zakazy, nakazy, egzaminy i licencje służą tylko karaniu kierowców za ich przekraczanie, łamanie, albo niedopełnianie?
To wszystko rodzi w Polakach ową zawiść, o której napisał Pan swój moralnie podejrzany artykuł. (Kpiarz)