Tysiąc zł za przekroczenie ciągłej linii
Czy policjanci mają prawo się mylić? Mają. Czy my, zwykli obywatele, mamy prawo dowodzić tego, że się mylili? Mamy. Czy nam się to opłaca? Raczej nie...
Oto list, jaki przysłał nam jeden z Czytelników. Sprawa zakończyła się dla niego happy endem, przynajmniej teoretycznie... Udowodnienie własnej niewinności kosztowało go jednak ok. tysiąca zł
Zresztą, przeczytajcie sami:
Rok temu w Warszawie zostałem zatrzymany przez partol policji pod zarzutem przejechania skrzyżowania na czerwonym świetle oraz wykonania manewru skrętu w lewo z niewłaściwego pasa ruchu. Zaproponowano mi mandat w wysokości 500 PLN oraz 12 pkt karnych.
Oczywiście mandatu nie przyjąłem, ponieważ zarzuty mi przedstawione były nieprawdziwe. Na tłumaczenia, że jedyne wykroczenie, jakie popełniłem, to zmiana pasa na ciągłej linii policjanci byli niewzruszeni. Nasze następne spotkanie było już w Sądzie Grodzkim dla gminy Warszawa Bemowo.
Po roku od zdarzenia, kilku sprawach w sądzie, przesłuchaniach policjantów, których zeznania były sprzeczne pomiędzy sobą i mijały się z prawdą, oraz po opinii niezależnego biegłego sądowego zostałem ostatecznie oczyszczony z zarzucanych mi czynów. Podczas sprawy okazało się, że policjanci kłamali, a ich wersja zdarzeń jest mało prawdopodobna (wg moich zeznań i opinii biegłego). Zmieniono kwalifikacje czynu na przekroczenie ciągłej linii (czyli na wykroczenie, do jakiego się przyznałem zaraz po zatrzymaniu i w związku z którym policjanci powinni mnie ukarać).
Jakie było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem wysokość zasądzonej grzywny za ww. wykroczenie. Otóż grzywna wynosi ponad 300 zł plus koszty sądowe ponad 150 zł oraz koszty biegłego sądowego w kwocie 525 zł. Łączny koszt udowodnienia mojej niewinności wyniósł około 1000 zł... czyli 2 razy więcej niż przyjęcie mandatu proponowanego przez policjantów za czyn, którego nie popełniłem... Czy warto zatem dochodzić swoich praw w sądzie?
A ty jak zachowałbyś się w podobnej sytuacji?