Top Gear gloryfikuje prędkość?
Stan ciężko rannego w wypadku odrzutowego samochodu prezentera programu Top Gear, Richarda Hammonda, odrobinę się poprawił.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w środę, podczas próby bicia angielskiego rekordu prędkości naziemnej. Przy prędkości około 400 km/h odrzutowy pojazd vampire zjechał z pasa startowego lotniska i zaczął się obracać. Ciężko rannego Hammonda z poważnym urazem głowy odwieziono śmigłowcem do kliniki neurologicznej w Leeds.
Początkowo lekarze określali stan popularnego "Chomika" jako krytyczny. Przez noc nieco się poprawił i obecnie jest "poważny, ale stabilny".
Richarda Hammonda w szpitalu odwiedziła żona z dziećmi oraz pozostali prezenterzy Top Gear, Jeremy Clarkson i James May. Rodzina zabroniła udzielania lekarzom kolejnych informacji o stanie zdrowia rannego.
Natomiast Clarkson powiedział, że obaj z Jamesem Mayem nie mogą się już doczekać, kiedy "Chomik" do nich powróci.
- Chciałbym zobaczyć jak bardzo Richard ucieszy się, gdy mu powiem, jak wielu kierowców, których spotkałem po drodze tutaj, opuszczało szyby i wyrażało swoje wsparcie dla niego - powiedział Clarkson.
Tymczasem brytyjskie media przypominają, że jedna z organizacji zajmujących się bezpieczeństwem na drogach w zeszłym roku skrytykowała Top Gear za gloryfikowanie prędkości i oderwanie od niebezpieczeństw czyhających na drogach. Nawoływano nawet do zdjęcia programu z emisji. Wówczas sam Hammond bronił Top Gear mówiąc, że "to program rozrywkowy, przeznaczony dla fanów samochodów, prowadzony przez ludzi, którzy są dziennikarzami motoryzacyjnymi od wielu lat".
Z kolei były prezenter Top Gear, Steve Berry, powiedział, że "na przestrzeni lat program się zmienił. Dawniej publiczności wystarczało, gdy dziennikarz porozmawiał z kierowcą. Dziś musi być w samym centrum wydarzeń i aktywnie w nich uczestniczyć".
Sam wypadek będzie przedmiotem śledztwa prowadzonego przez odpowiednie organa.