Precedens. Zbiorowy pozew za "chrzczone" paliwo

Zbiorowy pozew przeciwko jednemu z koncernów paliwowych w przyszłym tygodniu złoży grupa lubelskich przedsiębiorców.

Wszyscy zatankowali olej napędowy na stacji przy ulicy Łęczyńskiej tego samego dnia. I wszystkim paliwo zamarzło unieruchamiając kilka samochodów. Chcą zwrotu pieniędzy za zatankowany olej i naprawy uszkodzonych samochodów.

Kierowcy po zatankowaniu paliwa musieli oddać swoje samochody do warsztatów. Łącznie naprawy kosztowały ich około 10 tysięcy złotych. W przypadku Piotra Niedźwiadka, jednego z podpisujących się pod pozwem, jeden samochód zamarzł dwa razy. Najpierw rano po zatankowaniu na stacji odholowano go do warsztatu, spuszczono paliwo i wymieniono filtry. Drugi raz już po naprawie i ponownym zatankowaniu na tej samej stacji.

Reklama

- Żona zatankowała do pełna i po godzinie było to samo. Paliwo spuszczone z baku wyglądało jak galareta - mówi Niedźwiadek. Dwukrotne spuszczenie paliwa i wymiana filtrów kosztowała go ponad 1000 złotych.

- Tego dnia w Lublinie było tylko minus 14 stopni Celsjusza. Co tym bardziej budzi wątpliwości co do jakości oleju napędowego - mówi dr Leszek Gardyński, biegły sądowego z zakresu paliw. Jego zdaniem, normy mówią o blokowaniu tzw. zimnego filtra, ale dopiero przy minus 20 stopniach. Jestem zdziwiony - nie ukrywa Gardyński.

W przypadku Macieja Kulki po zatankowaniu oleju napędowego na tej samej stacji rano nie mogły odpalić dwie ciężarówki. Trzeba je było odholować do serwisu. Tam również naprawa kosztowała ponad 1000 złotych. Łącznie pozew złoży 7 przedsiębiorców i kilka osób prywatnych, które po nagłośnieniu sprawy w internecie zgłosiły się z tym samym problemem. Większość z nich zatankowało na tej samej stacji przy Łęczyńskiej oraz na jeszcze drugiej stacji tego samego koncernu w Lublinie.

Koncern reklamacji przedsiębiorców nie uznał podkreślając, że jakość ich paliw jest odpowiednia i są one w odpowiedni sposób monitorowane.

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy