Policjant jechał 256 km/h
Wielka Brytania jest państwem o chyba największej liczbie fotoradarów. Coraz częściej jednak podnoszą się tam głosy, że nie spełniają one swoich zadań.
Ostatnio brytyjskie media poinformowały, że jeden z policjantów został oskarżony o podróżowanie nieoznakowanym policyjnym samochodem autostradą M54 z prędkością 256 km/h.
Fakt ten od razu wykorzystały organizacje zwalczające fotoradarowe kontrole i restrykcyjne ograniczenia prędkości.
Jedna z nich natychmiast wskazała, że takie postępowania stróżów prawa ujawnia obłudą z jaką głoszone są propagandowe hasła mówiące, że wolniej zawsze oznacza bezpieczniej.
Założyciel organizacji "Prędkość bezpieczna", Paul Smith powiedział, że nie jest prawdą, że większa prędkość powoduje automatycznie większe zagrożenie. - Czasem jazda z prędkością 30 km/h może stwarzać większe niebezpieczeństwo niż z prędkością 256 km/h - powiedział Smith. - Takie szybkości są przecież dozwolone w sprzyjających warunkach na niemieckich autostradach. Prędkość nie może być rozpatrywana sama w sobie, lecz tylko w relacji do panujących warunków.
- Dlatego sformułowanie "za szybko" nie powinno odnosić się do ograniczeń prędkości, lecz do panujących warunków drogowych. Rząd musi przestać wmawiać kierowcom, że podróżując zgodnie z przepisami są całkowicie bezpieczni, musi raczej nauczyć ich mądrze dobierać prędkość.
Smith wskazał również na całkowite oderwanie przepisów od rzeczywistości. Fotoradary zrobiły zdjęcia już 12 milionom angielskich kierowców, co przyniosło zysk z mandatów w wysokości 700 milionów funtów. W żaden sposób nie wpłynęło to jednak na zwiększenie bezpieczeństwa na angielskich drogach - liczba ofiar śmiertelnych stale bowiem rośnie. Według Smitha oznacza to kompletne fiasko systemu elektronicznego monitorowania prędkości.
Wydaje się, że warto, by polska policja oraz inne służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo ruchu drogowego w Polsce bacznie przyjrzały się sytuacji w Wielkiej Brytanii. W naszym kraju jesteśmy na etapie wielkiego zachłyśnięcia się techniką fotoradarową, uznając ją za pewny sposób na zwiększenie bezpieczeństwa.
Tymczasem absurdem przecież są sztywne ograniczenie prędkości, które wynoszą tyle samo w słoneczny, letni dzień, co w jesienny wieczór, we mgle i podczas padającego deszczu...