Po wypadku drogowym dostał zarzut zabójstwa!

Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie (Zachodniopomorskie) ruszył w czwartek proces 22-latka, który w ub.r. prowadząc samochód pod wpływem marihuany zabił młodą kobietę, a dwie poważnie zranił. Mężczyzna jest oskarżony m.in. o zabójstwo i jego usiłowanie.

Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie (Zachodniopomorskie) ruszył w czwartek proces 22-latka, który w ub.r. prowadząc samochód pod wpływem marihuany zabił młodą kobietę, a dwie poważnie zranił. Mężczyzna jest oskarżony m.in. o zabójstwo i jego usiłowanie.

Takie, zagrożone nawet dożywociem, zarzuty dla pochodzącego z Radomia 22-letniego Daniela C. to m.in. skutek opisu okoliczności wypadku przestawionego policjantowi z drogówki przez życiową partnerkę oskarżonego.

Funkcjonariusz zeznając w czwartek przed sądem powiedział, że kobieta, która jechała razem z Danielem C., z własnej woli poinformowała go, że jej chłopak na chwilę przez uderzeniem w trzy dziewczyny powiedział "zobacz jak rozje... te kur...".

Partnerka oskarżonego nie potwierdziła tego przed sądem. Jako najbliższa dla Daniela C. osoba - przez 3 lata z nim mieszkała - skorzystała z prawa do odmowy składania zeznań.

Reklama

Sam Daniel C. nie przyznał się do zarzutów. Nie chciał składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytania. Przez większą część rozprawy płakał, przepraszał rodziny pokrzywdzonych i prosił o przebaczenie.

Przez całą rozprawę oskarżony był zakuty kajdanki. Na ich zdjęcie nie zgodzili się konwojujący go policjanci. Wytłumaczyli to tym, że mężczyzna może być niebezpieczny. W areszcie śledczym podejmował próby samobójcze.

Podczas zeznań płakały również dwie pokrzywdzone w wypadku dziewczyny w wieku 19 i 20 lat oraz rodzice zabitej Martyny L.

Poszkodowani są w procesie oskarżycielami posiłkowymi. Domagają się od oskarżonego zadośćuczynienia po 100 tys. zł. dla każdej z ofiar. Oczekują - jak powiedzieli przed rozprawą dziennikarzom - surowego i sprawiedliwego wyroku.

Do wygłoszonych przez Daniela C. przeprosin pokrzywdzone nie odniosły się na rozprawie. Tylko ojciec Martyny L. powiedział jednoznacznie, że ich nie przyjmuje.

Do wypadku doszło 29 lipca 2012 r. w Kołobrzegu na ul. Grzybowskiej. Jadący z dużą prędkością volkswagen passat, prowadzony przez Daniela C., wjechał w przystanek autobusowy, na którym stały m.in. trzy maturzystki z Wielkopolski.

Uderzenie było tak silne, że wiata przystanku została wyrwana z chodnika. Samochód zatrzymał się ok. 20 metrów dalej. Kobiety doznały ciężkich obrażeń.

Jedna z nich zmarła kilka dni później w szpitalu. Druga ma skróconą o ok. 4 cm prawą nogę, która jest wydłużana za pomocą 23 drutów i 6 kół. Groziła jej amputacja kończyny. Cały czas nie wiadomo, czy będzie mogła normalnie chodzić. Porusza się o kulach.

Trzecia z dziewcząt ma w obu nogach gwoździe śródszpikowe, które mają pomóc w zrośnięciu się kości. Kobieta przez 5 miesięcy nie mogła się samodzielnie poruszać. Dziś chodzi o kulach. Czeka ją kolejna operacja usunięcia gwoździa, który powoduje stan zapalny.

Rodzice zabitej dziewczyny są pod opieką psychiatrów.

Danielowi C. w wypadku nic się nie stało. Mężczyznę po wyjściu z samochodu był - jak zeznał w czwartek policjant - bardzo agresywny. Stawiał czynny opór funkcjonariuszom. Usiłował zdemolować radiowóz.

Daniel C. był wcześniej karany m.in. za nieumyślne spowodowanie wypadku oraz za usiłowanie kradzieży.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy